Rozdział 1

19.6K 718 205
                                    

 Znowu wstałam o 3 rano. To chyba jakaś klątwa, przez to cały czas chodzę niewyspana. Miałam ten sam koszmar, w sumie to jestem już przyzwyczajona, że śni mi się od tego wypadku...

A może zacznę od początku...
Nazywam się Alex Williams i jestem z Liverpool. Mieszkam obecnie w Cambridge wraz z tatą. Jestem jedynaczką i bardzo się z tego cieszę. Moja mam zmarła 2 lata temu. Kilka godzin przed wypadkiem oddała mi swoją bransoletkę jakby wiedziała że umrze. Od tamtej nocy codziennie mam ten sam sen. Nie żebym narzekał ale ile można. Gdybym wiedziała tylko co on oznacza.

Wiedziałam że już nie zasnę więc postanowiłam pójść pobiegać co mi szkodzi. Wzięłam moje ulubione szare dresy i czarną bokserkę i popędziłam do łazienki by się przebrać. Po porannej toalecie zorientowałam się że jest 4:35 więc miałam mało czasu na bieganie. Wchodząc do kuchni potknęłam się o krzesło i w duchu modliłam się że Krzysztof (czyt. mój "ojciec") się nie obudzi. Po drodze złapałam jabłko i powoli zaczęłam nakładać moje czarne vansy.

Biegłam już tak dobrą godzinę ale nie zbierało mi się żeby wracać do domu a tym bardziej iść do nowej szkoły. Mieściła się ona 15 minut piechotą od mojego domu. Była wielka i bardzo elegancka. Podobno jest tam wiele fajnych osób przynajmniej w opowiadaniach mojego ojca.

Stałam pod drzwiami szukając klucza ale chyba jemu nie śpieszyło się żeby mi się pokazać

- No kuźwa. Akurat teraz?! - byłam wściekła bo nie miałam jak wejść do domu. Tata na pewno jeszcze śpi a nie będę to budzić.
Byłam zmuszona użyć rynny tuż obok mojego balkonu. Sprytnie wdrapałam się na balkon po czym udałam się do toalety by wziąć prysznic i ubrać się w coś do szkoły. Wypadło na czarne krótkie spodenki, biały crop top i za dużą koszule w kratę. Uczesałam włosy które po chwili opadły falami na moje ramiona. Nie to że się chwalę ale wyglądałam naprawdę ładnie. Jestem ciemną brunetką z dużymi niebieskimi oczami. Mam mały nos i pełne usta. Jestem dość szczupła ale nie jak te laski które odchudzają się żeby się komuś podobać. Jak na swój wiek jestem dość wysoka w ogóle jak na dziewczynę mam 178 cm.

Skierowałam się do kuchni i od razu poczułam przepiękny zapach naleśników z Nutellą.

- Jak się spało? - szczerze nie chciałam z nim gadać. Nie po tym jak zdradził mamę i kazał mi się tu przeprowadzić. Krzysztof był wysokim brunetem z zielonymi oczami. Nie był tym typem faceta, którym po czterdziestce wyłazi wielki brzuch i wali od nich piwskiem.

- Dobrze - mruknęłam, chciałam go spławić ale wątpię że to mi się udało.

O dziwo o nic już nie pytał tylko postawił mi talerz z 3 naleśnikami przed nosem. Zjadłam śniadanie, pożegnałam ojca i ruszyłam w drogę.

Idąc brzegiem ulicy nuciłam coś pod nosem i nie przykuwałam uwagi do ludzi i budynków. Myślałam nad znaczeniem tego snu. Wiele myśli przychodziły mi do głowy np. Może jestem jakaś zmutowana? A jak wilkołaki istnieją? A jestem jedną z nich? Ale tuż przed moim nowym liceum stwierdziłam że to przez moją bujną wyobraźnię, mamę która opowiadała mi o starożytnych stworzeniach i w 90% tym że jestem zdrowo stuknięta.

To wielki dzień nie schrzań tego. Mówiłam sobie w myślach stojąc przed drzwiami do ogromnego budynku. Czułam na sobie wzrok innych uczniów co było zbędne, ponieważ jestem tylko nową uczennicą. A no tak zapomniałam że u takich buców z bogatych rodzin "Nowa" znaczy kolejną sensację do obgadania.

Po długich poszukiwaniach dotarłam do gabinetu dyrektora. Już miałam pukać ale drzwi same się otworzyły i wyszedł zza nich wysoki brunet. Najbardziej zaciekawiły mnie jego oczy, miały kolor podchodzący pod żółty. Po chwili chłopak znikną z mojego pola widzenia i było słychać tylko krzyki dyrektora.

-Jacob wracaj!!

Powoli weszłam do środka i zapukałam kilka razy w futrynę.

- Wejdź dziecko. Przepraszam cię za tą scenę, ty pewnie jesteś Alex nowa uczennica? - pokiwałam głową bo co miałam zrobić powiedzieć mu że nie jestem nową uczennicą tylko kolejnym bachorem które przyszło terroryzować szkołę czy strzelić pogadankę o tym jak bardzo się cieszę że będę uczęszczać do tej jakże pięknej szkoły.

- Mógł by pan zaprowadzić mnie do klasy? - chciałam to już mieć za sobą cały ten dzień i kolejne 3 lata.

Nawet nic nie powiedział tylko dał mi jakiś segregator i dwie kartki. Ruszyłam za rudowłosym staruszkiem jak sądzę do mojej celi ( chodzi o klasę dla niekumatych). Szliśmy w milczeniu aż powiedział coś co zbiło mnie z toru.

- Wiem co się stało z twoją mamą i bardzo mi przykro. Była moją znajomą sam dowiedziałem się 2 tygodnie temu jak twój tata zapisał ci do mojej szkoły - trafił w mój czuły punkt nie lubię wspominać o mamie tym bardziej dlatego że była bardzo tajemniczą kobietą. Zawsze mówiła zagadkami.

- Taka prawda już się z tym pogodziłam - może uda mi się odciągnąć go od tego tematu

Po 5 minutach drogi dotarliśmy na drugi koniec szkoły pod sale 302. Rozumiecie że w jednej szkole jest 305 klas? Bo ja nie. Przecież tu się można zagubić. Z zewnątrz wyglądała na dużo mniejszą, za to w środku przypominała przedwieczny zamek. Stare lampy po obu stronach oświecały korytarz a obrazy królów wraz z żonami przyprawiały o dreszcze.

- Dalej poradzisz sobie sama - tak się odcięłam od rzeczywistości że zapomniałam że staruch jeszcze za mną stoi. Nie czekając na moją odpowiedz po prostu odszedł i zostawił mnie tu samą na pastwę losu.

Otwierając drzwi do moich nozdrzy wpadł zapach psa mokrego psa. Powoli uchyliłam drzwi i tak oto wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Nie zwróciłam uwagi na to co się dzieje i co powinnam zrobić ale w ostatniej ławce dostrzegłam Jacoba piszącego coś w zeszycie. Minęło dosłownie kilka sekund a nasze spojrzenia się skrzyżowały...






Nowe ObliczeWhere stories live. Discover now