Rozdział 10

4.9K 317 16
                                    


Spałam sobie spokojnie, ale coś zakłuciło mi ciszę. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i sprawdziłam godzinę. Kto normalny wraca do domu o 23:45 w Niedzielę, kiedy kolejnego dnia trzeba wstać rano iść do szkoły, pracy i takie tam.
O nie jutro poniedziałek i znowu trzeba iść do tego więzienia zwanego szkołą.

Podniosłam obolałe kości i już chciałam iść do swojego pokoju, ale usłyszałam śmiech Charlotte, więc postanowiłam że usiądę na schodach.

- Ty jeszcze nie śpisz? - widać było że się zdziwił i nadal był zły za to co się stało rano
- Jak widać nie - przewróciłam oczami i zrobiłam krok w górę
- Nie pyskuj tylko przeproś Charlotte, bo mogło się to skończyć gorzej - nie mam zamiaru jej przepraszać. Przecież ona mnie sprowokowała
- Sorry - rzuciłam oschle wbiegającą po schodach na górę
- Aleeexxxx! Wracaj tu natychmiast! - nie wiem po co on się tak darł słuch mam jeszcze dobry, ale nie zamierzałam zejść na dół.

Weszłam do pokoju i udałam się do łazienki. Tak mam łazienkę w pokoju i nie narzekam. Przynajmniej jestem pewna że nikt nie wejdzie do środka.
Ściągnęłam zbędne ubranie i weszłam pod prysznic. Pusciłam gorąca wodę i zaczęłam myć włosy. Po kilku minutach gotowa i pachnąca wyszłam z łazienki i poszłam na moje ogromne łoże.

Do moich uszu dobiegł dźwięk budzika, w postaci mojego telefonu leżącego tuż obok mojej głowy. Myślałam że zaraz to rozwalę bo nie chciał się wyłączyć. Kto wogóle wymyślił szkołę. Przez nią muszę wstawać o 6:00 rano. Zaspana ruszyłam do szafy na przeciwko. Wyjęłam z niej czarne rurki, bordową koszulkę i czystą bieliznę. Wykonałam poranną toaletę i wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schoda, robiąc przy tym niemiłosierny hałas. Widok który zobaczyłam w kuchni przyprawił mnie o mdłości. Tata przytulał Charlotte od tyłu a ona robiła naleśniki. Może inny uznali by to za słodkie, ale proszę was to dorośli ludzie. Rozumiem jakby mieli po 16 lat, a nie prawie 40.

Usiadłam przy stole czekając na dalszy przebieg wydarzeń. Ojciec odwrócił się i spojrzał na mnie ze złością wymalowaną na twarzy.
- Dlaczego wczoraj nie przyszłaś jak cię wołałem?
- Przepraszam, nie słyszałam - muszę stwarzać pozory żeby pozwolił mi dziś spać poza domem.
- Dobrze. Mamy dla ciebie ważną wiadomość, a mianowicie będziemy mieli syna - co? czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam. On nigdy nie lubił dziecie co by wyjaśniło moja stosunki z nim. Ale zaraz on wie że ja jestem inna, wie że jestem wilkołakiem i to dlatego tak mnie traktuje.
- No tak nareszcie będziesz miał swoje wymarzone dziecko. Bo taki dziwadło jak ja ci nie pasuje - wyglądał jak by zaraz miał się zesrać. Próbował ukryć swoje zdziwienie ale się mu nie udało.
- Alex - jego podwyższony ton zaczynał mnie irytować. Ani on straszny ani jakiś męski. Po prostu bez uczuciowo mówił głośniej. Miałam w dupie jego wypowiedz, więc wzięłam plecak i ruszyłam w kierunku drzwi. Łapiac za klamkę pokazałam mu jedynie faka i wyszłam.

Całkiem zapomniałam że miałam się opanować by pozwolił mi na wieczorne wyjście. Ale teraz to się nie liczyło. Jego wysokość jest wiecznie niezadowolony. Mieszkam z nim od 2 lat. Przez ten czas byłam grzeczną dziewczynką ale widzę że liceum w tym mieście mnie zmieni. A zwłaszcza wszystkie te nadprzyrodzone istoty z niezwykłymi umiejętnościami.

- Co się stało księżniczko? - przede mnie wyskoczył Jacob. Miał rację stało się coś, a raczej ktoś. Zapewne wyczytał to po mojej minie, chyba że ma jaką zdolność o której jeszcze nic nie wiem.
- Nic - nie chciałam opowiadać mu historii mego życia, po pomyślał by że się nad sobą urzalam czy coś

- Dobra dam sobie spokój bo wiem że mi nie powiesz - no i bardzo dobrze. Taki jest mój plan - Ej zamierzasz się tak nie odzywać? - właśnie tak kolego
- No dobra to choć - Jacob złapał mnie za rękę i pobiegł w kierunku leśnej ścieżki. Kiedy byliśmy już w lesie i nikt nas nie widział  chłopak zmienił się w wielkiego wilka

~ Tak będzie szybciej

  Czy ja jeszcze o czymś nie wiem. Jacob nie mówi mi że może ze mną rozmawiać gdy jest w wilczej postaci, a tym bardziej że słyszę go jako głos w głowę, tylko ja..  chyba.

  Powoli zbliżyłam się do zwierzęcia i usiadłam na jego grzbiecie. Położyłam się i wtuliłam w miękką sierść. Po niecałych pięciu miutach byliśmy na skraju lasu skąd było widać budynek naszego liceum. Droga piechotą zajęła by przynajmniej 20. Zssunęłam się z wilkołaka i odeszłam trochę dalej. Schyliłam się by zawiązać sznurówkę, po czym wstałam a przede mną stał Jacob w ludzkiej postaci bacznie mi się przyglądając.

- Idziemy? - starałam się by wyszło dość delikatnie. Chłopak wyglądał jak by był w jakimś transie
- Co? A tak - no i miałam rację

Pod drzwiami do szkoły zauważyłam Sarę. Pożegnałam się z Jacob'em i podbiegłam do dziewczyny. Zaraz usłyszałyśmy dzwonek i weszłyśmy do więzienia. Szykowałam się na szybką śmierć spowodowaną alergią na nauczycielkę matematyki a tym bardziej na jej przedmiot.

Hejka 💙❤💜
10 rozdział na 1 tyś oczek. Dziękuję wam za to z całego serca i cieszę się że tak dużo osób czyta moją "książkę"

Końcówka miała być inna ale mój telefon mnie nie lubi i połowa rozdziału się wykasowała. Ale wyszło jak wyszło.

  Zapraszam też do opowiadania mojej if. Jest to fanfiction o Bars and Melody. Nosi tytuł "Stay Strong"💜❤💙

Julia:*

Nowe ObliczeWhere stories live. Discover now