Rozdział 11

4.8K 316 14
                                    

  Osobiście przysięgam że zabiję osobę która wymyśliła że matematyka na być jako pierwsza w dodatku w poniedziałek. Mało tego już przy wejściu wiem że zrobi kartkówkę.

- Dzwonek cię uratował. Potem opowiesz mi wszystko ze szczegółami - czy wspominałam że Sara jest bardzo ciekawa świata i nie zamyka jej się buzia.
- Nie wiem o co ci chodzi - naprawdę nie wiedziałam co może mieć na myśli
- O Ciebie i Jacob'a - ona nie może wiedzieć. Ale co jest w tym dziwnego że przyszłam z nim do szkoły

Usiadłyśmy w ostatniej ławce. Nawet nie zdążyłam wyjąć długopisu, a pani Smith już zaczęła coś gadać. Już w połowie lekcji zauważyłam że wszyscy przestali pisać a więcej niż połowa spała albo leżała na ławce.

4...3...2...1... 0
Nareszcie dzwonek zbawienia. Wyszłam szybkim krokiem w kierunku sali biologicznej, by uniknąć rozmowy z Sarą. Sama nie wiem dlaczego bałam się tak rozmowy, przecież pomiędzy mną a Jacob'em nic nie ma.

- Ej Alex gdzie tak się śpieszysz? - usłyszałam krzyki Sary z końca korytarza
- Nigdzie idę pod sale - powiedziałam gdy dziewczyna była już koło mnie
- Tssa jasne. Mam pytanie ale odpowiadaj szczerze ok? - pisnęłam tylko głową. Wiem że zapyta się o Jacob'a.
- Jak to się stało że szłaś do szkoły z jednym z najprzystojniejszych chłopaków ze szkoły? - co mam powiedzieć? A wiesz pomaga mi bo niedługo będę okropną bestią taką jak on?
- Zgarną mnie po drodze - tak będzie dobrze
- I ja mam ci uwierzyć? - taaaak
- Jak nie to nie. Nie chcę mi się gadać

Podeszłam do drzwi kiedy rozbrzmiał dzwonek. Czuję ze ta lekcja nie będzie należała do fajnych. Zajęłam krzesło pod ścianą i oparłam głowę o parapet.

Lekcja trwała dobre 20 minut a ja nawet nie wypakowałam potrzebnych książek. Wszystkie rozmowy ucichły kiedy drzwi uchyliły się, a w nich pojawił się niebieskooki blondyn Luke. Jak to Sara mówi " największa dupa w mieście". Powód westchnień wszystkich dziewczyn  w promieniu dobrych 50 km.
- Jaki jest powód tego że zaszczycił nas pan swoją obecnością na lekcji? - no tak musi przecież mieć to wejście słynnego bad boy'a
- Na pewno nie moja sympatia do pani - zakpił i usiadł w ostatniej ławce, czyli dosłownie kilka centymetrów za mną

Reszta lekcji minęła tak samo czyli jedym słowem ogromnie się nudziłam, chociaż jest jedna rzecz która mnie cieszy, a mianowicie odespałam dzisiejszą noc.

Opuściłam budynek liceum i od razu poczułam ciepłe promienie słoneczne. Ściągnęłam bluzę a po chwili przede mną pojawił się Jacob.
- Idziemy? - nie sądziłam że będzie chciał że mną wracać
- No spoko, ale nie wolisz iść ze swoimi kolegami? - momentalnie spojrzałam na grupkę chłopaków na placu.
- Nie, a poza tym mieszkasz blisko mnie a dokładniej na przeciwko tylko dzieli nas las więc?

Nie odpowiedziałam tylko ruszyłam do przodu. Jak tylko chłopak zorientował się że się zgodziłam dobiegł do mnie i szliśmy w kierunku naszych domów.

20 minut zleciało nam na rozmawianiu o wszystkim i niczym. Po przez głupkowate wydarzenia z dzieciństwa po smutne sprawy rodzinne.

- To do 18 - powiedział Jacob po czym mnie przytulił. Trwało to niecałe 2 sekundy, ale był to najlepszy moment w moim życiu. Nigdy jeszcze nie czułam się tak jak teraz.

Weszłam do środka i od razu udałam się do swojego pokoju. Rzuciłam plecak w kąt i zaczęłam się pakować.

Nawet nie wiem jak ten czas szybko zleciał. Zanim się obejrzałam wybiła godzina 18. Wzięłam torbę i weszłam do kuchni by zrobić sobie coś do zjedzenia na szybko. Podczas zjadania kanapki usłyszałam pukanie do drzwi, a zaraz po nim mojego tatę
- Alex nie ma - gdy to usłyszałam wbiegałam do przed pokoju tak że teraz stałam obok niego
- Hejka - pomachałam mu na co się uśmiechnął
- A jednak jest. Idziemy? - tym razem odezwał się chłopak. Przytaknęłam i już miałam brać kurtkę do ręki i wychodzić ale ktoś mnie zatrzymał. Mówiąc ktoś mam na myśli mojego stukniętego ojca.

- Gdzie ty chcesz iść z tą torbą? I dlaczego masz coś namalowane na ręce - zapomniałam mu powiedzieć że chcę iść do Sary. A jeżeli chodzi o drugą część jego wypowiedzi to nie za bardzo orientuje o co chodzi
- Um.. ja idę na dwie noce do koleżanki a Jacob mnie tylko odprowadza
- O nie. A i czy to tatuaż? - wskazał na moje przedramie u prawej ręki. Gdy się spojrzałam nie mogłam uwierzyć. Był narysowany tam pentagram na wzór czegoś jakby tatuaż. Ale pamiętała bym jakbym to zrobiła
- Nie wiem skąd to się wzięło - tym razem powiedziałam prawdę
- Nie udawaj. Może powiesz jeszcze że ktoś ci to przez sen zrobił - w tym momencie spojrzałam na Jacoba i zaśmiałam się na co on mi zawturował - Może
- Nie pyskuj tylko marsz do pokoju - moja pierwsza myśli jaka przyszła mi do głowy to I tak wyjdę.
Podeszłam do chłopaka udając że go przytulam i szepnęłam mu do ucha by czekał na mnie pod balkonem. Z prędkością światła wbiegałam do pokoju i napisałam na kartce wiadomość dla taty. Weszłam na balkon gdzie na dole czekał Jacob.
- Rzuć torbę a potem zejdź po tej runnie a ja w połowie kiedy będziesz skakać przytrzymam cię - on chyba nie wie do czego jestem zdolna. Przecież od końca rynny jest jakieś niecałe 0,5 metra do ziemi a z balkonu ok.3

Zrzuciłam torbę którą już po chwili trzymał chłopak. Stanęłam na barierce i przyjęłam pozycje do skoku ( musiałam to napisać😂). Wylądowałam na trawi na kucąco, podniosłam się i poprawiałam włosy
- Tak to się robi - uśmiechnęłam się sama do siebie
- Widzę że nie pierwszy raz uciekasz - zaśmiałam się, ale to był mój pierwszy raz kiedy z niego skakałam. Tydzień temu nawet nie pomyślała bym o tym że tak potoczy się moje życie. Ale teraz zaczynam nowy rozdział i nikt mi w tym nie przeszkodzi.

Hej ❤
Wstawiam na szybko, bez sprawdzania. Robię postępy bo jest już ponad 900 słów. Dziękuję za wszystkie oczka i gwiazdki. Było by mi miło jakbyście zostawiali ślad po sobie w postaci komentarz.

Jeśli ktoś ma jakiś pomysł co do dalszej akcji śmiało pisać w komach lub na priv.

Julia:*

Nowe ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz