Rozdział 19

3.7K 262 13
                                    

Dedykuję ten rozdział DominikaSpychalskaArbuzoffaDark-ShadoowZielonaLimonkaSelenaRevelle. Dziękuję za tak dużą ilość komentarzy i liczę że będzie ich jeszcze więcej.

Pierwsze 15 minut lekcji minęło, a ja już przestałam wierzyć że uda mi się zrozumieć ten temat. Będę musiała zwrócić się do Sary z prośbą o pomoc. Ona jest wszechwiedząca. Nie wiem jak ta dziewczyna znajduje czas na naukę skoro ma tyle zajęć poza lekcyjnych, a nauczyciele piątkami nie grzeszą..

Wiedziałam że nie uda mi się skupić, więc postanowiłam posłuchać muzyki. Wyciągnęłam słuchawki z plecaka i puściłam składankę ulubionych piosenek.

***

Tik tak tik tak... Dźwięk zegara doprowadza min do szału. Jeszcze tylko 45 sekund i opuszczę tą salę tortur. Przynajmniej nie wzięła mnie do odpowiedzi, ale zielonookiemu szatynowi o imieniu Christian nie poszczęściło się i usiadł z dwóją w dzienniku. 28 sekund. Jeśli przed dzwonkiem nic nie żąda zadać to nie będzie trzeba odrabiać. I to nie tylko ja wychodzę z tego założenia. Kiedy tylko zadzwoni dzwonek wszyscy wybiegają z klasy. Jestem tu dopiero trzeci tydzień, a zasadzie drugi, ale zdążyłam nauczyć się zasad panujących w klasie jak i szkole. Tu tak jak w stadzie panują alfy, czyli inaczej szkolna elita i wszyscy inni mają się im podporządkowywać, ale podobno jeszcze nie ma tej dziewczyny. Mówiąc tej mam na myśli rudą sukowatą Kate, przynajmniej tak opisuje ją Sara i kilka innych osób. Mam nadzieję że to nie będzie prawda i jak pan wróci wszystko pozostanie tak samo.

Drrrrrrrrr
Po dwóch sekundach nikogo nie było w klasie, ja szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Słychać było tylko krzyki zdenerwowanej nauczycielki, które po chwili ucichły.

Szukałam wzrokiem Jacob'a albo Sary ale chyba oboje wyparowali. Zrezygnowana poszłam pod salę w której odbędzie się lekcja chemii. Mówiłam już jak bardzo jej nienawidzę. Chyba nie. Więc mówię. Nienawidzę jej. Usiadłam na parapecie i zaczęłam powtarzać materiał z ostatnich lekcji. Wolę nie ryzykować i pouczyć się trochę, by nie dostać złej oceny już na starcie mojego chodzenia do tej szkoły.

Po przeczytaniu paru zdań zrozumiałam że na prawdę będzie potrzebna mi pomoc chodzącej encyklopedii Sary i to nie tylko z matmy, ale także chemii, a jak się później okaże zapewne fizyki. Schowałam podręcznik i chciałam wstawać ale ktoś zasłonił mi oczy.
- Kto to - zapytała ta osoba a ja rozpoznałam ją po głosie.
- Jacob - powiedziałam uradowana. Chłopak zabrał swoje ręce a przekręciłam się w jego stronę. Ują mój podbródek i połączył nasze usta w krótkim pocałunku. Spuściłam głowę żeby zakryć rumieńce. Byłam taka szczęśliwa, jak mogłam pomyśleć że jest takim debilem żeby nie mieć uczuć. Czuję je.. Tą miłość którą ma w sobie, ale zaraz to wcale nie musi być miłość do mnie... Może po prostu kocha rodzinę, albo kogoś innego.. Boże Alex ale ty jesteś głupia. Przecież gdyby kochał kogoś innego nie stał by tu z tobą, trzymając cię za rękę i na dodatek całując. Odpędziłam tą myśl od siebie i spojrzałam na chłopaka. Patrzył na mnie tak jak by czekał na odpowiedź. Pewnie nie wiedział jak się zachowam. No bo w końcu pocałował mnie, w szkole, przy wszystkich i do tego nawet nie jesteśmy razem, ale mówi się trudno..
- Idziemy - zapytałam niepewnie po czym założyłam plecak na ramię. Chłopak kiwną główą, po czym ruszyliśmy do przodu.

Jacob stwierdził iż chemia do niczego w życiu nam się nie przyda i postanowił że dziś wyjątkowo możemy sobą ją odpuścić, tak samo jak resztę zajęć. Zbliżając się ku wyjść zauważyłam niską blondynkę biegnąca w naszą stronę. Burza puszystych włosów, spodnie zawinięte przy kostkach i kolorowe skarpetki wystające z trampek. Tak to na pewno ona. Sara stanęła przed nami i oblukała od góry do dołu. Jej wzrok pozostał na splecionych rękach. Po jej minie było widać złość i ogromną euforię. W sumie nie tylko po jej minie, bo także to czułam. Dziewczyna założyła rękę na rękę i popatrzyła pytająco.
- Kiedy miałaś mi zamiar o tym powiedzieć - nie wiedziałam co powiedzieć. Chciałam być z Jacob'em ale on sam powinien się mnie o to zapytać.
- Nie wiem o co ci cho...- nie musiałam dokończyć zdania i już wiedziałam o czym mówi. Sara wlepiała wzrok w nasze ręce i uśmiechała się pod nosem. Teraz niech on się wypowiada. Niech on przejmie inicjatywę i postanowi co dalej zrobić z naszą relacją. Przecież nikogo do miłości zmuszać nie będę.
- Nie jesteśmy razem - jedno zdanie i mój świat się zawalił. Nie mogę uwierzyć że dał mi nadzieję że uda się stworzyć związek. Od razu puściłam jego rękę i spuściłam głowę. - Ale zaraz - teraz podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Teraz pojawiła się namiastka nadzieję, która zostanie ze mną do końca. - Nie jesteś razem... oficjalnie - po tych słowach kąciki moich ust powędrowały do góry. Byłam taka szczęśliwa, że jest jeszcze szansa.
- A więc - zaczęła Sara i pogoniła Jacob'a ręką na zachętę.
- Więc Alex czy chciała byś być moją dzie - nie dokończył. A jednak się waha, ale muszę to uszanować i nie dać po sobą i poznać że jest mi przykro. Nawet bardzo.
- Kochanie tutaj jestem - krzyknęła pewna rudowłosa Dziewczyna, która teraz machała w naszym kierunku.
- To się zaczyna - usłyszałam szept Sary. Czyli to musi być Kate, ale dlaczego już wróciła. Każdy mówił że w słonecznej Hiszpanii miała siedzieć jeszcze 2 tygodnie. Mogła chociaż przyjść chwilę później i nam nie przeszkadzać.

Podbiegła do Jacob'a i rzuciła mu się na szyję. Wtedy pękłam. Kilka łez wydostało się na wierzch, ale szybko je starałam. Nie mogę okazać że jest źle. Nie w takim momencie. - Tak bardzo tęskniłam, ale już jestem i możemy znowu być razem - jak to być razem?! Mój smutek przerodził się w złość i nienawiść. Od pojawienia się minęło ze dwie minuty a już zaczyna niszczyć mi życie. Ludzi mieli rację to zwykła suka. Ale dlaczego Jacob mnie oszukał. Dlaczego chciał być ze mną skoro był z Kate. Może nudziło mu się bez niej, albo nie miał się z kim ruchać. Oszukał mnie i chciał się pobawić moimi uczuciami. Ale nie ze mną takie numery. Mimo wszystko otarłam łzy i obejrzałam się dookoła. Zauważyłam że zebrała się spora grupa gapiów. Chciałam podejść do tej całej Kate i Jacob'a ale dziewczyna pocałowała go. Gdyby nie chciał to by ją odepchnął, ale tego nie zrobił. Najpierw odwzajemnił pocałunek, a później do pogłębiał. Nie wierzę...

Tego już za wiele. Pewnym krokiem zaczęłam iść w kierunku pożerającej się pary. Stanęłam dwa centymetry przed nimi i rozdzieliłam ich. Popatrzyłam na Kate i bez uczuć dałam jej z liścia. Starałam się zrobić to lekko by nie stało się to co z Charlotte, ale dziewczyna i tak się zachwiała, po czym złapała za bolące miejsce. Każdy myślał że na tym koniec, ale nie tylko ona zawiniła. Odwróciłam się do chłopaka i tym razem z uczuciem, a całej siły przywaliłam mu z pięści w nos. Wiedziałam że nic mu się nie stanie, a nawet gdyby to szybko się zagoi, nie bo halo.. to wilkołak. Nawet gdyby był człowiekiem dostał by tak samo. Zranił mnie i na czelność jeszcze całować się z nią na moich oczach, gdzie chwilę wcześniej robił to ze mną. Jacob leżał na ziemi i próbował wstać, ale nikogo do siebie nie dopuszczał więc nie zbyt mu tu szło. Miałam się już wycofać i wyjść, ale mój wilk pragną więcej musiałam dokończyć to co zaczęłam, a później wypuścić to na zewnątrz. Stanęłam obok chłopaka i pochyliłam się nad nim.
- To było za złamane serce, a teraz wstawaj KUNDLU - wycedziłam przez zęby, a na ostatnia słowo zrobiłam większy nacisk by bardziej podkreślić jego prawdę. Po tych słowach poklepałam go po policzku i wstałam. Odkręciłam się i poczekałam kilka sekund aż chłopak powoli i posłusznie zacznie wstawać. Kiedy był już oparty przynajmniej na łokciach, przynajmniej tak mi się wydawało, odwróciłam się i kopnęłam go z całej pety w brzuch. On natomiast bezsilne upadł na ziemię i zwiną się z bólu. Z jednej strony dałam mu nauczkę, ale...

Właśnie co ale? Ale kurwa skrzywdziłam osobę, którą tak bardzo kocham. Popatrzyłam na niego i po prostu się rozpłakałam. Jacob leżał koło schodów cały we krwi miał zapewne złamany nos i przynajmniej trzy żebra. Z bezradności zaczęłam cofać się do tyłu i wypowiedziałam bezgłośne przepraszam. Zaczęłam biec w kierunku wyjścia, aż w końcu wbiegałam z budynku, po czym przeskoczyłam przez płot i zatrzymałam się przy wejściu do lasu. Jakieś 1,5 km na wschód jechała karetka. Dopiero teraz tak na prawdę uświadomiłam sobie że mogłam go nawet zabić. Wbiegałam do lasu i od razu się przemieniłam...

Znowu coś spierdoliłam..

Hejka 💜
Mam nadziej że nikt nie jest zły za nie pojawienie się rozdziału w najbliższym czasie, albo przynajmniej mi wybacza (Możecie napisać w komach).
Miałam ostatni tydzień na poprawianie ocen w szkole, a od poniedziałku do dziś (19:00) wycieczkę. Przepraszam że tak wyszło i co do tego tematu to chyba wszystko.

Rozdziału nie sprawdzałam, ponieważ chciałam wstawić go już teraz, a nie jutro i mam nadziej że się spodoba. Co do liczby słów to czy rozdziały mają być takie jak ten (1200 słów) czy krótsze (np.700 słów) A może macie jeszcze jakieś propozycje? Liczę na miłe komentarze i gwiazdki.


To chyba na tyle. Pozdrawiam

Julia :*

Nowe Obliczeحيث تعيش القصص. اكتشف الآن