Rozdział 17

4K 273 16
                                    

Przez całą drogę nikt nie odważył się odezwać. Teraz trochę żałuję że tak potraktowałam Luke'a, bo przecież mogłam obejść się bez bicia. Sama się sobie dziwię że tak zareagowałam. Zawsze byłam spokojna i czasami było mi ciężko odkręcić słoik z ogórkami od babci, a teraz takie coś. Może żałuję, ale jedyne co wywnioskowałam z tej chorej sytuacji to, to że mam niezły prawy sierpowy.

Kiedy wszyscy już weszli, a ja miałam właśnie przekroczyć próg, ktoś pociągną mnie za nadgarstek. Jak się okazało to Jacob który teraz prowadził mnie na tył domu. Szliśmy chwilę, po czym chłopak przystaną kilka metrów od budynku.
- Przepraszam, ale nie chciałem żeby ktoś słyszał naszą rozmowę - powiedział kładąc rękę na karku. Widać było że jest czymś zestresowany
- Przecież oni byli w.. - teraz zdałam sobie sprawę że to wilkołaki i słyszą dużo lepiej niż inni. Jacob spojrzał na mnie i zaśmiał się pod nosem. - No tak wilkołaki..
- Mam pytanie - zatrzymał się jakby czekał na odpowiedź. Ja tylko powoli kiwnęłam głową -Skąd wiedziałaś co czuje Luke? - tylko co mam powiedzieć. A no wiesz widzę i czuję jak ty i on rozbieracie mnie wzrokiem. To będzie głupie..
- Nie wiem, tak jakoś.. - odparłam zmieszana
- Ok. A kiedy to się zaczęło? - poczułam ogromną ochotę na pocałowanie go. Chciałam znowu poczuć smak jego ust i to uczucie które mi przekazuje, tylko szkoda że to jedynie złudzenie.
- Podczas naszgo..ymm..pocałunku - zaczęłam niepewnie - Czułam wszystko co ty w tamtej chwili. Tak jakbyś chciał mi to przekazać bez słów. Czułam też pożądanie Luke'a i uwierz to nie było miłe. Czuć jak ktoś pożera cię wzrokiem - podniosłam głowę i spojrzałam w oczy chłopakowi.
- Dlaczego jesteś smutny? - poczułam to patrząc na niego. Może ja jednak czuję to innych, ale czemu Jacob jest smutny.
- Sprawdź co teraz czuje Cassie - powiedział wogóle nie zwracając uwagi na moje pytanie, ale nie zamierzam drążyć tematu. Powie jak będzie chciał. Wiem że nie ma jeszcze do mnie stu procętowego zaufania. Ono rodzi się z czasem.. Ale dobra muszę sprawdzić uczucia Cassie.

Pomyślałam o dziewczynie i nic. Chyba muszę być blisko danej osoby by to zrobić.
- Nie mogę - zwróciłam się do Jacob'a
- Czyli się pomyliliśmy. Nie wyczuwasz emocji - powiedział po czym zaczął iść w kierunku domu. Znów pomyślałam o Cassie i poczułam nagłą euforię i radość jakiej nigdy nie doznałam.
- Zaczekaj - krzyknęłam i podbiegłam do Jacob'a
- Cassandra jest teraz mega radosna, jak chcesz to sprawdź - po tych słowach mój wzrok powędrował na drzwi, a chłopak je uchylił. Na środku salonu ukazali się nam wszyscy siedzący na podłodze i Cass śmiejąca się w niebo głosy.

Weszliśmy do środka i przywitaliśmy się że wszystkimi. Miałam zacząć grać z nimi w butelkę, ale przypomniało mi się że jutro szkoła. Niestety.
- Ja już pójdę się położyć - powiedziałam podnosząc się z ziemi. Sam miał zawiedzioną minę, za to Jennifer chyba cieszyła się że nie będzie musiała znosić mojego towarzystwa. Nie wiem za co ta dziewczyna mnie tak nienawidzi, ale będzie musiała się przyzwyczaić..

Ruszyłam dobrze znaną mi już drogą. Stojąc pod drzwiami przypomniała mi się jedna rzecz.
- Kurwa. Nie mam książek - mruknęłam pod nosem i ruszyłam spowrotem na dół.
- Jednak zostajesz - usłyszałam ucieszoną Cassie
- Nie. Przypomniało mi się że nie mam ciuchów i książek na jutro i kolejne dni - zaczęłam zakładać buty
- Pójdę z tobą - Jacob podniósł się z kanapy i także je założył

Przekroczyliśmy próg domu i chłopak bez żadnego słowa zaczął biec. Ja nie pozostawałam mu dłużna i od razu go dogoniłam. Biegliśmy tak całą drogę i dobrze mi to zrobiło. Zatrzymaliśmy się przy budynku, który kiedyś nazywałam swoim domem teraz tak już nie jest. Nie mogę czuć się tam bezpieczna. Nie mogę znowu mieszkać z ludzki którzy mnie nie chcą. Muszę wreszcie się uwolnić i nic mi nie przeszkodzi..

- Wejdę przez balkon - zwróciłam się do Jacob'a który tylko kiwną głową. Tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Sprawnie wspięłam się po rynnie i złapałam za barierki. Przełożyłam przez nią nogę, później drugą i popchnęłam oszklone drzwi. Sprawę ułatwiło mi to że nigdy ich nie zamykam.
Będąc w pomieszczenia zaczęłam pakować wszystko co miałam w tym pokoju. Miałam brać tylko najpotrzebniejsze rzeczy na następne kilka dni, ale nic dłużej mnie tu nie trzyma.

Po 30 minutach zdałam sobie sprawę że trochę tego jest więc jeszcze będę musiała tu wrócić. Założyłam na siebie plecak i torbę oraz dwie wzięłam do ręki i o mało się nie przewróciłam. Ostrożnie otworzyłam drzwi by nikogo nie obudzić. Było grubo po 12. Zczłapałam ze schodów i już miałam ciągnąć za klamekę, kiedy wrota do wolności otworzyły się. Serce zaczęło walić mi jak szalone. Bałam się że to Krzysztof i tak cała Charlotte. I bam.. Jacob
- Już myślałam że to mój ojciec - odetchnęłam z ulgą, a chłopak zaśmiał się i zabrał odemnie dwa pakunki. Kiedy już prawie wyszliśmy usłyszałam kroki. Teraz już się nie wycofam. Odwróciłam się w stronę odgłosów i ujrzałam niezadowoloną minę mojego ojca.
- Alexo Rosalio Williams gdzie ty się wybierasz? - chyba myśli że się go przestraszył, ale niech sobie za dużo nie wyobraża. Po za genami nie łączy nas nic.
- Daleko od Ciebie - powiedziałam i wyszłam. Słyszałam jak coś jeszcze krzyczy ale nie obchodziło mnie to. Teraz liczę się tylko jak i mój plan wyeliminowanie Chris'a i zapanowania nad watahą...

***
W mediach Alex

Rozdział nie sprawdzany, pisany na szybko. Przepraszam za błędy, dziękuję za gwiazdki i oczka.
Było by mi miło gdybyście zostawiali po sobie ślad(komentarze). Do następnego
Julia❤💜

Nowe ObliczeWhere stories live. Discover now