Epilog

4.6K 217 52
                                    

  Opadłam bezsilne na koalna. To koniec, lecz początek czegoś lepszego. Tak myślę..

Jennifer już nie ma. Oddała za mnie życie. To jest okrpne, ale także cudowe. Nie spotkałam jeszcze osoby która aż tak by się poświęciła i to osobie za którą nie przepada, bo prawdę mówiąc nigdy nie byłyśmy zbyt blisko.

Zabiłam właśnie człowieka i.. Wróć wilkołaka i czuję się z tym okropnie. Mimo iż zabił mi matkę mam wyrzuty sumienia. Nie tak mnie wychowała, chciała żebym była dobra. Chris był ojcem Jacob'a więc w tym wypadku został sierotą. I to przezemnie.

Muszę sobie poradzić. Teraz ja będę Alfą, a co najgorsza to nie wiem jak...

2 miesiące później

Bycie Alfą nie sprawia mi większego problemu, w sumie to praktycznie nie ma różnicy, a wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie. Taki układ mi odpowiada.

Od ostatnich paru dni czuję się okropnie. Mam chyba grupę, a jest to na prawde dziwne. Mój organizm powinien być odporny na takie rzeczy, lecz jak wyjaśnić czterdzieści stopni gorączki, brak apetytu i osłabienie.

Wstałam z łóżka i wyszła z pokoju. Z okropnym bólem pleców zeszłam na dół, w celu zrobienia sobie herbaty. Chciałam zeskoczyć z 2 ostatnich schodków, co było tak banalne że małe dzieci są w stanie to wykonać, ale ja jak widać nie byłam na tyle uzdolniona że upadłam. Z wielkim hukiem zleciłam na ziemię, los chciał żeby wypadło akurat na plecy. Dokoła mnie wszyscy się zlecieli, pytając czy nic mi nie jest, pomagając wstać, tylko Cassie stał z boku i uważnie obserwowała moje ruchy. To było naprawdę irytujące.
- Co się tak patrz.. - niedokończyłam ponieważ mi przerwano. Jak zwykle. Pomyślałam.
- Dziewczyno czy ty widziałaś siebie w lustrze?! - wykrzyknęła, na co złapałam się za głowę - Ja rozumiem choroba, że się mizerniej, chudnie i takie tam, ale ty to lekka przesada - uniosłam brwi do góry, co pewnie wyglądało śmiesznie. Powolnym tempem podeszłam do lustra, każdy kolejny krok sprawiał mi wiekszy ból. Podniosłam głowę i zobaczyłam jakąś anorektyczke. To nie byłam ja i nie możliwe żebym po tygodnu choroby tak schudła. Jak na zawołanie Jacob przyniósł mi wagę a reszta przyglądała mi się uważnie. Ostrożnie i powoli weszłam na urządzenie. Oczekujące wyniku zamknęłam oczy chcąc pochamować łzy. Kiedy waga wydała charakterystyczny dźwięk głośno przełknęłam ślinę. Spojrzałam w dół. 42 kg. Nie mogę uwierzyć, jak w tydzień zeszło mi 20 kg. To radzej nie może być zwykłą grypa.
- Nie przejmuj się i chodź. Sprawdzimy jak bardzo obiłaś sobie plecy - każdy trakuje mnie jak małą dziewczynkę. To ja jestm Alfą i ja powinnam im pomagać. Położyła się ma brzuchu, a James podciągną moją koszulkę na plecach. Chciała zostać lekarzem, liczę na niego.

Jacob P.O.V

Alex leżała na brzuchu, a James podciągną jej koszulkę. Widok ręki innego faceta na ciele mojej Alex strasznie mnie wkurza, ale wiem że on nigdy by jej nie skrzywdził. Z rozmyślań wyrwał mnie widok otwartej rany na plecach dziewczyny. Ewidentnie było widać że zostało to jeszcze po walce z moim ojcem, ale nie powinno goić tak długo, nawet gdy był to coś zadany przez Alfę. Byłego Alfe. To nie były zwykłe draśniecia, tylko strasznie głębokie rany. Miały na pewno więcej niż 5 centymetrów.

James wzią mnie za ramię i zaprowadził do starego gabinetu Chris'a. Był dźwiękoszczelny, jedyne takie miejsce w całym domu.
Spojrzałem na chłopaka. Płakał, ale powód był mi nie znany.
- Alex.. Ona .. ona umrze - zrobiłem wielkie oczy, a później szybko je zamknąłem by słona woda, zwana łzami nie wypłynęła na powierzchnię.
- W momencie kiedy Chris ją drapną, jego pazur został w jej ciele. Wbił się na tyle mocno by jego odłamki mogły przedostać się do organizmu. Jego toksyny wyniszczają ją od środka. Jeśli teraz się nie przemieni to być może uda nam się znaleźć wyjście - nie wiedziałem co powiedzieć, więc tylko przytaknąłem. Chciałam iść już do moje księżniczki. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłem uchylone drzwi. Kurwa... Wybiegłem z pokoju, po czym jak burza wleciałem do salonu. Alex uśmiechnęła się smutno, powiedział bezgłośne przepraszam i zamknęła oczy. Zmarła. Stałem jak wryty w ziemię i patrzyłem jak umiera. Dookoła mnie stall wszyscy, ale nikt nie raczył się odezwać. Ja to zrobiłam. Tylko trochę za głosno
- Ratujcie ją! Kurwa no - walnąłem z pięści w ścianę.
Klęknąłem koło niej, pocałowałem w czoło i wyszeptałem ciche Kocham Cię.

Wybiegłem z domu, po czym od razu się przemieniłem. Przebiegiem cały las i zatrzymałem się na środku ruchliwej ulicy. Nie obchodziło mnie nic. Dosłownie. To co że prawie dwumetrowy wilk wyszedł na ulice. Nie liczyło się to że mogą mnie złapać, zabić lub robić na mnie doświadczenia. Liczyło się to ze mojej ukochanej juz nie ma. Samochody posiadały na siebie, połowa trąbiła, połowa uciekała. Mam to w dupie. Alex się liczy. Moja Alex.. Zawyłem najgłośniej jak się dało. Jestem pewien że moją rozpacz usłyszą na drugim końcu Anglii.

Teraz już nie mam po co życ..

A i to epilog!

Nie tak miała skończyć się ta historia ale nie zawsze w życiu jest happy end. Przepraszam jeśli ktoś miał inne oczekiwania, albo uważa że spieprzyłam epilog :/
Jest druga w nocy, więc bądźcie wyrozumiali :)

Bardzo, ale to bardzo z całego serca chcę wam podziękować za to że tak ciepło przyjeliscie to opowiadanie. Wiem że nie należało do najlepszych, ale była to moje pierwsza książka.

Kończymy z wynikiem:
28 tyś wyświetleń
2,70 tyś gwiazdek
I ok. 200 kometarzy

To jak dla mnie bardzo duży wynik więc bardzo dziękuję i mam nadzieję ze będzie się powiększać:)

Nowe ObliczeWhere stories live. Discover now