Rozdział 14

4K 292 8
                                    

JACOB POV.

Kolejne 24 godziny i nic. Ostatnie cztery dni dla każdego były okropne. W szkole powiedzieliśmy że Alex ma grypę i nikt się nie czepiał, ale dziwi mnie fakt że ojciec jej nie szuka. Przecież miała być w domu 2 dni temu. No ale widać jak mu zależy..

To rzadkość w historii żeby ktoś tak długo był w śpiączce po przemianie. Zdażyło się tak raz w przypadku najsilniejszego alfy stada, czyli mojego ojca. Alex nie może być alfą bo jej tata nie był wilkołakiem i dziwne jest to że ona wogle nim jest. Dlatego kiedy się obudzi będziemy musieli poszukać jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia. Co ja pierdole żyje w świecie o jakim ludzie słyszeli tylko z książek i jestem wilkołakiem a chce szukać racjonalnego wyjaśnienia..

Wstałem wcześnie i od razu poszedłem do pokoju mojej księżniczki. Ona nie jest twoja mówiła mi podswiadomość a serce ewidentnie jej nie słuchało.

Usiadłem na krześle i złapałem Alex za rękę. Nie mogę jej stracić, nie kolejną osobę na której mi bardzo zależy. Nie chcę jej widzieć znowu w takim stanie, bo naprawdę jej kocham. Wiedziałem to kiedy pierwszy raz spojrzałem jej prosto w oczy, które teraz są zamknięte i nie widać tego blasku i radość którymi obdarza każdego pomimo swoich problemów. Spojrzałem na lekko rozchylone usta dziewczyny i zauważyłem że straciły swoją malinową barwę. Tak bardzo chciałem znów poczuć ich smak.

Pochyliłem się na Alex i złożyłem szybki pocałunek na jej ustach. Niby tak krótki czas, bo tylko niecałe trzy sekundy, a jednak sprawia wiele radości.

Czas wrócić do normalnego życia, bo przecież na dobrą sprawę nie wiemy kiedy się wybudzi. Zrezygnowany wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi. Złapałem za klamkę i chciałem ostatni raz spojrzeć na dziewczynę. Ona lekko poruszała się i mówiła coś pod nosem.

ALEX POV.

Czy trafiłam do nieba? To była pierwsza myśl od kąt ogarną mnie ten błogi stan. Nie byłam tego pewna, ale nie tak wyobrażałam sobie niebo. Dookoła mnie był las, a ja stałam po środku pustej przestrzeni. Przed sobą miałam jakiegoś chłopaka, który pochyla się nad leżąca dziewczyną. Zaraz zaraz to Jacob Przybiegłam do nich by przyjrzeć się dokładnie kto to jest obok. To niemożliwe to przecież ja...

Poczułam coś na ustach, tak jakby krótki pocałunek, a później wyobraziłam sobie Jacob'a. Tak bardzo chciała bym żeby to stało się na prawdę, żeby Jacob na prawdę mnie pocałował. A nie tylko w moim śnie..

Nagle tak jakby wstapiło we mnie tyle energii że byłam w stanie otworzyć oczy. Po kilku nieudanych próbach udało się a przed mną ukazał się bóg w ludzkiej postaci. Jacob stał pod drzwiami, a usta układały mu się w kształt litery O.
- Alex - chłopak podszedł do mnie sybko i przytulił - Tak się i ciebie materiałem. To znaczy wszyscy się martwili - usiadł obok i zaczą wlepiać we mnie swoje piękne oczęta.

Podniosłam się i spuściłam nogi na podłogę. Chciałam watać, ale coś a raczej ktoś mi nie pozwolił.
- Nie możesz wstać, twój organizm jest osłabiony - nie posłuchałam go i wstałam. Nie będę się nad sobą urzalać.
- Dobrze się czuję i nie będziesz mi mówić co mam robić - wyszłam z pokoju, choć nie potrzebnie bo przecież to aktualnie mój pokój.

Weszłam spowrotem i ujrzałam rozbawioną minę Jacob'a.
- Co cię tak śmieszy? - zapytałam, a on po moich słowach wybuchną niepochamowanym śmiechem. Wzięłam poduszkę i zaczęłam okładać chłopaka. Tak się zamachnęłam że wylądował na łóżku. Siadłam na nim okrakiem z miną zwycięscy.
- I co teraz zrobisz? ha - wytknęłam mu język i nie za bardzo zorientowałam się co się właśnie dzieje. W ułamku sekundy znalazłam się pod Jacob'em.
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie - momentalnie pojawił mu się banan na mordzie.

Nastał chwila ciszy, a następnie Jacob przybliżył twarz obok mojej. Serce zaczęło bic mi jak szlone. Nie wiedziałam co mam zrobić, nie wiem czy jestem gotowa. Nie chcę żeby robił mi nadziej na cokolwiek. Kiedy już miała stać się ta cudowna chwila ktoś wszedł do pomieszczenia. Przysięgam że już po niej..

- Ej stary chodź na śniada - przezrwał kiedy zobaczył co się dziej. Szybko podniosłam się z łóżka i stanęłam obok zielonookiego blondyna James'a. Jacob poszedł w moje ślady.
- Alex ale jak? - no tak zapomniałam że dla każdego jestem już prawie martwa
- Obudziła się jak u niej byłem i - spojrzałam na Jacob'a, który najwyraźniej niewiedział jak wytłumaczyć zaistniałą sytuację
- Mniejsza o to, później będziesz się tłumaczył, a teraz chodźcie na śniadanie - popatrzyłam się na chłopaków i usiadłam na łóżku
- Ja zostanę, nie jestem głodna. Dołączę za jakiś czas - powiedziałam i pochyliłam głowę do tyłu tak że teraz leżałam.
- No ok - powiedział James i wyszli

Muszę spędzić chwilę czasu sama ze sobą i pomyśleć nad wszystkim co się ostatnio stało...

Witojcie!
Rozdział nie sprawdzany. Przepraszam jeśli się nie spodoba, ale nie miałam pomysłu. Jeśli macie jakieś sugestie lub uwagi piszcie w komentarzach lub na priv.
Dziękuję też za tyle oczek oraz gwiazdek a także komentarze które na prawdę motywują mnie żeby pisać dalej.

Do następnego
Julia💙❤💜


Nowe ObliczeWhere stories live. Discover now