Rozdział 15

4.1K 282 2
                                    

Komentować, nie żałować..

Wstałam. Wyszłam. Jestem w kuchni. Wszystko działo się jakby w szybszym tępie. Zanim się obejrzałam stałam już po środku wielkiej kuchni i otaczała mnie pustka. Nikogo nie było, a przecież przed chwilą rozmawiałam z Jacob'em i James'em. Postanowiłam coś zjeść więc podeszłam do lodówki. Zabrałam szynkę oraz ser i zrobiłam sobie kanapki. Po posiłku miałam udać się spowrotem do pokoju, ale coś przykóło moją uwagę, a mianowicie kartka na stole.

Jesteśmy na łące w lesie. Jak się obudzisz to do nas dołącz

~Jacob

Kiedy przeczytałam wiadomość popędziłam do pokoju w celu przebrania się. Będąc już w pomieszczeniu zabrałam potrzebne ubrania i udałam się do łazienki. Przejrzałam się w lustrze i o miało nie dostałam zawału. Wyglądałam jak siedem nieszczęść i tak też się czułam. Nie dość że miałam potargane włosy to jeszcze podkrążone oczy, a do tego bolał mnie cały kręgosłup. Ale dość urzalania się nad sobą. Ubrałam się w czarne rurki oraz szarą bokserkę, rozczesałam i wyprostowałam włosy. Wytuszowałam rzęsy i zakryłam niedoskonałości korektorem. Gotowa ruszyłam w stronę wyjścia, a po drodze zgarnęłam telefon. Przed samymi drzwiami założyłam czarne vansy i skórzaną kurtkę. Przekroczyłam próg domu i dopiero teraz zorientowałam się że nie mam jak zamknąć domu. Intuicja kazała zajrzeć mi pod doniczkę która stała obok drzwi.
- Bingo - powiedziałam wyciągając kluczyk spod przedmiotu. Zakluczyłam mieszkanie i wyciągnęłam telefon. 19:42. Przecież niedawno miałam jeść śniadanie a teraz już wieczór. Naszła mnie chęć na bieganie więc postanowiłam to zrobić.

Jestem ciekawa dlaczego to wszystko przydarzyło się akurat mi. Czemu moja mama musiała umrzeć? Czemu ja jestem wilkołakiem? Czemu zakochałam się w chłopaku którego prawie nie znam? Czemu mój ojciec uciekł kiedy dowiedział się kim jestem? I najważniejsze czemu nie mogę znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania?

Blisko polany zatrzymałam się by pomyśleć czy warto. A może powinnam uciec i iść na przekór przeznaczeniu. Może powinnam zapomnieć o tym kim jestem i zacząć na nowo. Nie. Ta myśl pojawiła mi się chwilę przed przyjściem Cassandry. Tym razem nie ucieknę od problemów i stawię im czoła.
- Już jesteś. Czekaliśmy na ciebie - usłyszałam głos Cassie idącej w moją stronę
- Przepraszam, ale chyba usnęłam i tak jakoś wyszło - zaczęłam tłumaczyć swoją długą nieobecność kiedy dziewczyna stała już koło mnie
- Nic się nie stało. A teraz chodź - pociągnęła mnie w swoją stronę. Znowu - Teraz zasłonię ci oczy - powiedziała Cassandra zawiązując jakiś szalik na mojej twarzy. Nic nie odpowiedziałam tylko pozwoliłam by dziewczyna mnie prowadziła. Kiedy zatrzymałyśmy się usłyszałam jak mówi bym ściągnęła opaskę.
- Niespodzianka - moim oczom ukazała się polana ozdobiona kolorowymi światłami. Dookoła stało kilka stołów z piciem i jedzeniem oraz DJ. A najważniejsze że na środku całego zamieszania stali ludzie których znam bardzo krótko a i tak kocham ich jak rodzinę. W sumie to są moją rodziną. Stali tam wszyscy z watahy a także Sara. Nie byłam pewna tylko jednego. Po co robili jaką kolwiek niespodziankę bez okazij.
- Wszystkiego najlepszego księżniczkio - Jacob podszedł i mnie przytulił.
- Ale moje urodziny były tydzień temu - powiedziałam patrząc chłopakowi w jego piękne żółte oczy
- Właśnie dlatego świętujemy - Jacob wziął mnie na ręce i obkręcił dookoła, po czym poszliśmy do tłumu.

Impreza trwała w najlepsze od 2 godzin i chyba szybko się nie skończy. Jestem im wdzięczna, bo mimo tego że prawie mnie nie znają urządzili dla mnie to przyjęcie i do tego uważają mnie za rodzinę. Są na prawdę kochani i nie wiem jak bym sobie poradziła z tym wszystkim bez nich, a w szczególności bez Jacob'a. Zauważyłam że Sara odchodzi już od Luke'a więc postanowiłam do niej podejść.
- Jak się bawisz? - zapytałam blondynkę
- Świetnie, ale muszę już się zmywać bo mój ojciec kazał mi wrócić pół godziny temu - przytuliła mnie i uciekła bez żadnego pożegnania. Nawet nie zdążyłam zareagować.

Podeszłam do Cassie i już miałam coś powiedzieć, ale mi przeszkodzila.
- Fajna ta twoja koleżanka, ale jak już jej nie ma to możesz spróbować się przemienić - zapomniałam na śmierć o przeminie i o tym że jeszcze tego nie komtroluję
- No dobrze - Cassie zaczęła iść w stronę Jacob'a, który teraz rozmawiał z Thomas'em.
- Chodź pomożemy Alex przy przemianie - Cassandrą pociągnęła chłopaka za rękaw i ruszyliśmy dalej.

Wyszliśmy z łąki i zatrzymaliśmy się pośród ogromnych dębów. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić dlatego stałam i wpatrywałam się w pustą przestrzeń przed sobą.
- Ziemia do Alex - usłyszałam śmiechy obojga
- Co? - zapytałam kiedy zorientowałam się że trochę czasu zajęło mi to patrzenie na drzewa
- Czy ty wogóle mnie słuchasz? - zapytała lekko poddenerwowana Cass. Pokręciłam głową na znak że tego nie robiła - To powiem ci to już ostatni raz. Wyobraź sobie że się zmieniasz. Myśl o tym jakby to było twoje największe pragnienie - jak powiedziała tak zrobiłam, ale niestety nie udało mi się
- To nie ma sensu, ja tak nie umiem - zrezygnowana usiadłam na pniu i spuściłam głowę
- Nie możesz się poddawać. Never say never - po słowach chłopak zrobiło mi się jakoś lepiej i postanowiłam spróbować jeszcze raz. Może przynajmniej tego nie spierdolę...

Wiem że rozdział nie jest idealny ale starałam się. Cierpię na chorobę o nazwie brakus wenus. Nie sprawdzałam go, więc nie winić mnie za błędy. Kolejny pojawi się ok. Czwartku, mam taką nadziej...

Dobranoc
~ Julia💙❤💜

Nowe ObliczeWhere stories live. Discover now