Zielone oczy.

8.7K 364 66
                                    

Nadal siedzieliście w domu Scotta

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nadal siedzieliście w domu Scotta. Wszyscy chcieli cię lepiej poznać. W pewnym momencie otworzyły się wejściowe drzwi, z pracy wróciła pani McCall. Uśmiechnęła się na twój widok.
-Nowa koleżanka? -zapytała.
-Powiedzmy -odpowiedział jej syn. Skinęła głową i skierowała się w stronę kuchni.
-Kupiłam truskawki, ma ktoś ochotę na koktajl?
-Wie pani, że ja zawsze mam ochotę -krzyknął do niej Stiles.
-A ktoś, pomijając tego pasożyta, który dzień i noc przyklejony jest do mojej lodówki?
-Myślę, że wszyscy się skuszą... -odpowiedział Scott.
Rozmawialiście poprzez zagłuszający was turkot blendera, który miażdżył czerwone truskawki.
-Więc... -zaczął McCall. -Nie wspominałeś, że masz dziewczynę.
Stiles zaczerwienił się lekko na policzkach. Trudno mu pewnie rozmawiać na takie tematy w towarzystwie Lydii, w której kiedyś był zakochany, czy Malii, z którą niegdyś chodził. Patrzyłaś na niego z uśmiechem na twarzy, byłaś ciekawa co takiego powie. Ale jakoś nie mógł nic z siebie wykrztusić. Siedział jak dziecko, które jeszcze nie nauczyło się mówić tylko bełkotało coś pod nosem. Jego wzrok był wlepiony w oczy przyjaciela jakby chciał powiedzieć "Stary, dlaczego pytasz mnie o to w towarzystwie ich wszystkich?". Scott poruszył porozumiewawczo brwiami "No dawaj, wszyscy chcą się dowiedzieć".
-Bo nie jestem jego dziewczyną. -zerwałaś się nagle, nie mogłaś wytrzymać tego napięcia. Wszyscy znów zwrócili się w twoją stronę. Stiles opuścił oczy, wlepiając wzrok w dywan.
-Mówiłem, to tylko koleżanka.
-Współczuję Stiles. Właśnie zostałeś wrzucony do pudełka z napisem "FRIENDZONE". -powiedział Liam teatralnie rysując cudzysłów w powietrzu. Malia prychnęła.Chyba nie specjalnie przypadłaś jej do gustu.
-Koktajl gotowy kochani. -powiedziała mama Scotta. Załadowała szklanki na tackę i ruszyła w waszym kierunku. Derek wstał, jakby chciał pomóc kobiecie. Chwycił tacę. -Pomogę -powiedział. Pani McCall puściła ją tak gwałtownie, że jedna szklanka przechyliła się i oprózniła swą zawartość prosto na twoją nową sukienkę i buty. Do twojej głowy napłynęła krew. Zrobiłaś się wściekła. Wszyscy nagle ruszyli w twoją stronę krzycząc -Nie!
Nie wiedziałaś o co im chodzi. Wstałaś i miałaś ochotę połamać Derekowi kośi. Skąd w tobie taki napływ agresji?
-Spokojnie! -krzyknął Stilinkski i złabał cię w ramionach. Zaczęłaś się szarpać, wbiłaś mu pazury w brzuch. Zaraz... pazury? Nagle uspokoiłaś się słysząc jęk kolegi. Wyciągnęłaś dłonie przed siebie i zobaczyłaś pięciocentymetrowe pazury, zakończone tak ostro, że mogłabyś przeciąć nimi beton. Poczułaś jak mocno bije ci serce. Wszyscy sapali jakby właśnie przebiegli maraton. Każdy patrzył się w twoje oczy, nikt nie odzywał się słowem, nawet Derek, który parę sekund temu był bliski może nie śmierci, ale wielu obrażeniom.
-Oszty w mordę... -szepnął Mason.
-Widzieliście już coś takiego? -powiedziała mama Scotta. Nie wiedziałaś o co im chodzi. Przecież każdy z nich widział juz wiele razy jak ktoś przemienia się w wilkołaka. Stiles zwijał się z bulu na podłodze. Na szczęście pani McCall miała w domu kilka apteczek jak na kobietę pracującą w szpitalu przystało. Bałaś się do niego podejść.
-Przepraszam... -wyszeptałaś a w oczach paliły cię łzy. -ja na prawdę nie chciałam.
Stiles popatrzył na ciebie ale nic nie powiedział, znieruchomiał tylko jakbyś miała na twarzy gigantycznego pająka. Zobaczyłaś jak Scott podnosi telefon.
-Niech pan przyjedzie do mojego domu. Proszę...

Dziesięć minut później do drzwi zapukał niewysoki, ciemnoskórym mężczyzna -szef Scotta. Podszedł do ciebie uważnie ci się przyglądając.
-Witaj. -Powiedział spokojnie. -Wiem, że może to dziwnie zabrzmieć... Ale niech ktoś ją uderzy. Musi się zmienić jeżeli mam coś zobaczyć.
-Ja mogę. -powiedział bez wahania Derek. Następnie podszedł do krzesła na którym siedziałaś i zapodał ci porządny prawy sierpowy. Wszyscy trzymali cię za kończyny ale ty nawet nie chciałaś uwolnić się z ich uścisku. Nie miałaś zamiaru znowu kogoś zranić.
-Puście.
Wszyscy zwolnili objęcia. Najwidoczniej zadziwił ich twój spokój.
-Niesamowite... -powiedział mężczyzna. -czytałem o tym ale nigdy wczesniej...
-I co? -przerwała mu Lydia.
-Widziałem już czerwone, żółte, niebieskie... Ale zielone? -powiedział Mason.
-Dacie mi skończyć? -syknął zniecierpliwiony mężczyzna. -Zielone oczy to symbol samodzielności wilkołaków, ich niezależności od alfy, który go ugryzł.
-Ale czad... -powiedział Liam.
-To nie wszystko... Zielonooki prędzej uczy się kontroli nad swą mocą, ma bardziej wyczulone zmysły, a co najlepsze może przewidywać przyszłość.
-Jak ja... -wyszeptała Lydia.
-Zupełnie jak Banshee.
Wszyscy patrzyli na ciebie z podziwem. Z jednej strony to fajnie, że nie jesteś taka jak inni.

Just Love Me ~Teen WolfWhere stories live. Discover now