4.

511 47 66
                                    

***

***

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***

28 listopada 2012

Jestem strasznie podekscytowany wizją spędzenia czasu z Shailene. Sam nie wiem dlaczego tak się dzieje, nie rozumiem co się ze mną dzieje. Zupełnie jej nie znam, więc dlaczego tak się cieszę? Jakiś głosik w mojej głowie mówi mi, że Shailene mi się podoba. No tak, jest śliczna. Ale, do cholery, nie jestem typem, który zakochuje się w dziewczynach po jednym spotkaniu!

- Theo! Tutaj! - Słyszę wołanie, więc odwracam się i uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Podchodzę do dziewczyny, a ona przytula się do mnie. Marszczę brwi, to dosyć czułe powitanie... - Cześć.

Jej uśmiech jest taki piękny. Naprawdę, mam wrażenie jakby wokół zrobiło się jaśniej i radośniej.

- Cześć Shai - odpowiadam i odrywam się od niej. - To co, gdzie proponujesz iść? Jaki prezent chciałaby otrzymać nasza solenizantka?

- Hmm, Zoë ucieszy się jak dasz jej jakiś alkohol - Shai parska śmiechem.

Marszczę brwi. Mogła mi to przecież przekazać przez telefon... Nie musieliśmy iść razem na zakupy... Czyżby...?

- Wiem co myślisz, Theo Jamesie - mówi Shai, patrząc na mnie z rozbawieniem. - Po prostu nie chciałam znowu jeść w samotności, więc podstępem zwabiłam cię tutaj - porusza brwiami. Parskam śmiechem.

- No cóż, Shai, to się dobrze składa, bo mi też smutno jeść samemu - obejmuję ją ramieniem i wchodzimy do centrum. Wokół nie ma zbyt wielu ludzi, pewnie dlatego że jest dopiero po trzynastej. Za kilka godzin zbierze się niezły tłum.

Jestem zaskoczony tym, że Shailene jest taka normalna. Jest zdecydowanie sławniejsza niż ja, ale nie zgrywa gwiazdy. W tych czasach to naprawdę niespotykane. Te wszystkie celebrytki, których życiowym sukcesem jest ilość followersów w mediach społecznościowych. I dzień w dzień stoją jak te parasole przy ściankach, mizdrząc się do obiektywów... Ambitne.

- To co, pójdziemy kupić ten alkohol i na jakiś obiad? - Pytam po chwili.

- Tak, ja też kupię jej coś takiego. Może Malibu? - Zastanawia się głośno.

- Najlepsza jest stara dobra wódka - uśmiecham się. Wódka albo Martini... Ale mam się ochotę napić.

- Myślałam, że wy, Anglicy pijecie jedynie herbatkę - Shai parska śmiechem.

- A Amerykanie jedzą tylko hamburgery - odcinam się.

- Okej, Theo, z tym to trafiłeś, bo akurat taki miałam plan na dzisiejszy obiad.

- Widzisz jak cię znam - poruszam brwiami.

- A widzimy się dopiero drugi raz. To przeznaczenie!

Z pamiętnika Theo JamesaWhere stories live. Discover now