32.

341 34 40
                                    

27 marca 2013

Już od kilku dni jestem chłopakiem Shailene. Czy coś się zmieniło? Na razie nie, bo utrzymujemy nasz związek w tajemnicy. Nie wiemy, czy możemy się ujawnić, czy to nie przeszkodzi w jakikolwiek sposób filmowi. Nie rozmawialiśmy na ten temat z produkcją, więc na razie to, że jesteśmy razem jest tajemnicą.

- Cześć Theodore - wita się ze mną Shai i całuje mnie lekko w usta.

- Cześć Shailers - uśmiecham się do niej i przyciągam ją bliżej siebie, sadzając ją sobie na udach.

- Co robisz? - Pyta przygryzając wargę i obejmuje mnie nogami w biodrach.

- Ten króciutki całus to nie było dla mnie wystarczające powitanie - przybliżam się do jej ust i zaczynam ją całować, namiętnie i żarliwie. Shai nie pozostaje mi dłużna i oddaje pocałunek z taką samą mocą. Moje ręce wplątują się w jej długie blond włosy, by po chwili zjechać po plecach aż do jej pośladków, które ściskam. Shai rozwiera językiem moje usta i bezceremonialnie łączy go z moim. Powoli zaczynam tracić oddech, ale nie chcę tego przerywać, jest tak cudownie...

- Chyba przerwa nam się kończy - Shai odrywa się ode mnie, dysząc tak jakby przebiegła maraton. Sam czuję się podobnie.

- No to troszkę się spóźnimy - uśmiecham się sprytnie i zaczynam muskać ustami jej twarz, od ust do ucha. Przygryzam delikatnie jego płatek, a Shai wzdycha. Czuję, że przechodzi ją dreszcz, więc nie przerywam pieszczot nawet na krótką chwilę.

- Domyślą się, co robiliśmy. A raczej dopowiedzą sobie więcej - Shai próbuje się wyrwać, ale ją zatrzymuję.

- Niech sobie myślą, co chcą. Mogę spędzać czas ze swoją seksowną dziewczyną, tak długo ile tylko zechcę.

- Ale oni nie muszą o nas wiedzieć - wkłada ręce pod moją koszulkę i zaczyna jeździć palcami po moim brzuchu. Zbliża usta do mojej szyi, by się do niej przyssać jak pijawka. Gdy odrywa się od niej, znów całuje mnie mocno w usta. Napiera swoimi biodrami na moje biodra i zaczyna się o mnie ocierać.

- Shai - wzdycham, wypuszczając ze świstem powietrze, kiedy na chwilę się odrywam od jej ust. Shailene nie zaprzestaje swoich ruchów, a ja powoli czuję, że ubrałem dziś za małe spodnie. Pot wstępuje na moje czoło, kiedy zaczynam poruszać się razem z nią, coraz szybciej. - Shai jestem taki twardy...

- To chyba dobrze... Gdybyś nie był, to zaczęłabym się martwić, że może jesteś gejem... - parska śmiechem.

- Przy tobie każdy gej zamienia się w hetero, kotku - zaczynam zsuwać z siebie spodenki wraz z bokserkami, żeby się uwolnić. - Zaraz dojdę.

- No to chyba musimy przestać - Shai przestaje się poruszać i schodzi ze mnie.

- Co?! Ale Shai! - Protestuję.

- Chcesz tak wrócić z mokrą plamą? Bo ja nie - bierze mnie za ręce i ciągnie w stronę wyjścia.

- Znowu mi to robisz. Już drugi raz! Co George zrobił ci takiego złego?

- Zajmę się nim wieczorem - Shai puszcza mi oczko i mimochodem chwyta mnie tam, gdzie najbardziej tego pragnę. - Obiecuję, że będzie zadowolony.

- Okej, ale jak mam tam wrócić ze stojącym? Zauważą - robię minę cierpiętnika.

- Twój dres jest luźny. Chyba, że ktoś cię dotknie i poczuje...

- Tylko ty możesz mnie tu dotykać.

- No ja myślę - uśmiecha się triumfalnie.

***

Po południu, zanim wracamy do domu, jedziemy jeszcze coś zjeść do centrum. Słyszę w radiu jedną ze swoich ulubionych piosenek, więc biorę głośniej.

- O nie, Theo, błagam - mówi Shai, próbując zmienić stację. - Przełącz.

- Nie ma mowy! Uwielbiam to!

- No weź! - Udaje jej się zmienić stację, na której leci piosenka Michaela Jacksona. - Król!

- Król czy nie król, wracamy do tamtej piosenki! - Zmieniam z powrotem na tamtą piosenkę, a Shai próbuje ją zmienić. Przez chwilę siłujemy się w milczeniu, aż Shai chwyta moją rękę i wkłada ją sobie pod miseczkę stanika. Uśmiecha się triumfalnie, bo już wie, że wygrała. Cyckom się nie odmawia. Nigdy.

Resztę drogi pokonujemy, słuchając już muzyki wybranej przez Shai, ale wcale nie czuję się przegrany.

***

Odbieramy nasze zamówienie, po czym siadamy na krzesłach. Gdy tylko dotykam go tyłkiem, natychmiast podrywam się jak oparzony... moje krzesło było mokre.

- Kurwa! - Warczę, dotykając się po mokrych spodniach na pośladkach. Shai widząc to zaczyna dusić się ze śmiechu. Po jej policzkach spływają łzy i pewnie nie będzie w stanie uspokoić się przez kolejne kilka minut. Odstawiam ze złością mokre krzesło i przysuwam sobie nowe. Zanim siadam, sprawdzam czy jest suche. Jednak i tak czuję się strasznie niekomfortowo, bokserki przykleiły mi się do pośladków...

- Dobra, przestań już - mówię do Shai, ale ona nie potrafi przestać się śmiać.

- O rany, nie mogę - gdy wydaje się, że już się uspokoiła, znów parska śmiechem.

- Bardzo śmieszne - warczę, myśląc jedynie o tym, żeby przebrać się w coś suchego. Czuję się, jakbym popuścił.

- Theo się zesikał, Theo się zesikał - Shai wytyka mi język, a ja rzucam w nią swoją frytką. Dziewczyna próbuje złapać ją do buzi, ale ta trafia ja jej twarz. - Chciałam iść jeszcze na małe zakupy...

- Okej. Założę bluzę na biodra - mruczę pod nosem.

***

Chodzimy po sklepach już godzinę, a ja czuję się coraz gorzej z tym mokrym tyłkiem. W końcu nie wytrzymuję i chwytam pierwszą lepszą parę spodni, po czym podchodzę do kasy, żeby ją kupić. W oddali słyszę, że ktoś wybucha śmiechem i nawet nie muszę się odwracać, żeby wiedzieć kto to... No jasne, że Shai.

Wyciągam kartę z terminala, po czym odbieram torbę od kasjerki i wychodzę do sklepu.

- Hej, gdzie idziesz? - Pyta wciąż rozbawiona Shai.

- Do łazienki. Przyłączysz się? - Poruszam brwiami.

- No jasne - uśmiecha się szyderczo i idzie za mną.

CDN.

😏😏😏 

Z pamiętnika Theo JamesaOnde histórias criam vida. Descubra agora