23.

353 39 35
                                    

***

***

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

***

16 marca 2013

Ogarniamy się i wychodzimy na zewnątrz, w nieciekawych humorach. Jesteśmy głodni, zmęczeni i na kacu. Nie mam nawet pieniędzy na najmniejszą paczkę Cheetosów!

- Jestem głodny - jęczy Miles zbolałym głosem i masuje się po brzuchu. - Ile człowiek może przeżyć bez jedzenia?

- Chyba dwa tygodnie. Nie wiem - odpowiada mu Shailene, która idzie obok mnie.

- To niemożliwe. Ja już teraz czuję, że jestem jedną nogą w tamtym świecie. Widzę światełko na końcu tunelu, ale całą siłą woli zmuszam się, żeby do niego nie iść. Jestem za młody, żeby umierać - warczy, patrząc ze złością na niebo.

- Niechętnie, ale muszę przyznać ci rację - zgadzam się z nim. Czuję się taki pusty, jakbym nie jadł dziesięć lat. Oddałbym wszystko za Cheetosy. Wszystko.

- Nie przesadzajcie, mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia. Trzeba zarobić na bilety do Nowego Jorku - przypomina Shai i patrzy znacząco na Jaia, który wzdycha.

- Zawsze wszystko na mojej głowie.

- Tak, pigułki gwałtu też były twoim pomysłem, więc spoko.

- Nie umiecie się bawić.

- Oczywiście, że umiemy. Bez twojej pomocy też świetnie sobie radzimy.

- Spokój! - Przerywa Zoë. - Pęka mi głowa, a wy szczekacie na siebie jak pojebani. Możecie kłócić się w inny sposób? Nie wiem, pisać listy.

- I wysyłać je gołębiem, który nasra na przeciwnika - dodaje Miles.

Parskamy śmiechem. Dochodzimy do centrum Providence, gdzie jest mnóstwo ludzi. Podajemy Jaiowi pusty kubek, który stawia przed sobą i wzdycha ciężko. Siadamy na chodniku nieco dalej i zaczynamy obserwować Jaia. Zaczyna śpiewać piosenki z różnych bajek Disneya, a my umieramy ze śmiechu.

Po dłuższym czasie Jai ma wciąż bardzo mało pieniędzy. Starczy może na pół biletu dla jednej osoby.

- Co pan wyprawia?! - Z zamyślenia wyrywa mnie wściekły, kobiecy głos.

Odwracam się i widzę Milesa, który próbuje wyrwać loda jakiemuś dziecku, które zaczyna płakać. Jego matka wygląda tak, jakby miała zaraz dostać ataku furii. Widać, że to wyższe sfery, dziane.

- Jestem głodny! Daj to! - Krzyczy Miles z obłędem w oczach.

- MAMOOOOOOO! - Drze się dziecko.

- Miles! - Docieramy do niego w mgnieniu oka i odciągamy go od chłopca. Milesowi udało się wyrwać tego loda i teraz zajada go ze smakiem i zadowoloną miną.

- Co to ma znaczyć?! Dzwonię na policję!

- Nie, niech pani poczeka! - Zoë próbuje jakoś załagodzić sytuację. Nagle robi smutną minę, a z jej oczu zaczynają płynąć łzy. - Bardzo mi przykro i przepraszam panią... Po prostu... Nasz kolega jest upośledzony - spuszcza głowę. Kobieta spogląda na Milesa, któremu lód ścieka po brodzie i ma całe brudne ręce.

- Taak, no teraz widzę. Ale co tu robicie?

- Zgubiliśmy dokumenty, portfele i telefony, a teraz nie możemy wrócić do domu w Nowym Jorku. Miles nie rozumie sytuacji, a wtedy robi się drażliwy i nie jesteśmy w stanie nad nim zapanować...

- Ojej. To bardzo przykre - kobieta wyciąga z torebki portfel i podaje Zoë kilka banknotów studolarowych. - Tyle wystarczy, żebyście wrócili do domu?

- Tak... ale ja... - jąka się Zoë.

- Nie ma sprawy. Miłego dnia - uśmiecha się kobieta i odchodzi z wciąż krzyczącym dzieckiem.

- O kurwa, mamy kasę! - Krzyczy radośnie Miles.

- Tak, dobrze udawałeś - uśmiecham się.

- Co? Ale co udawałem?

- Nic, nic, Miles. Możemy iść do Jaia - odzywa się Shai.

- A może zostawimy go tak i pójdziemy na jakąś szamę? - Proponuje chytrze Zoë.

- To byłoby okrutne.

- Cała ta sytuacja to jego wina! Zasługuje na karę!

- JA CHCĘ JEŚĆ! - Krzyczy Miles.

- Dobra, chodźmy do maka, żeby nie wydać od razu całej kasy.

- A potem pójdziemy na policję - stwierdza Shailene.

- Trochę wcześnie, ale możemy spróbować - wzruszam ramionami.

CDN.

😘

Z pamiętnika Theo JamesaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora