21.

359 38 49
                                    

***

***

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

***

16 marca 2013

Gdy wychodzimy z pokoju, ukazuje nam się kolejne obskurne pomieszczenie, w którym śmierdzi tak, jakby coś zdechło. Ech, może to my?

Theo, ty mistrzu dowcipu.

- Nie wiem w jaki sposób i po co tu przyszliśmy, ale wygląda jak początek jakiegoś kiepskiego horroru - stwierdza Shailene, a ja niechętnie przyznaję jej rację. Jak mogłem tak bardzo się schlać, żeby nie pamiętać żadnego szczegółu z poprzedniej nocy?

- Halo jest tu ktoś? - Odzywam się głośniej, a Shai szturcha mnie boleśnie w żebra. Krzywię się i rozmasowuję bolące miejsce. - Za co?!

- To tak jakbyś krzyczał do naszego potencjalnego mordercy: halooo tu jesteśmy, chodź nas zabić!

- Ale tutaj nie ma naszego potencjalnego mordercy - zauważam, przewracając oczami. - Jest tu całkiem pusto, jesteśmy sami - spoglądam na kanapę, na której leży wielki zgnieciony koc. Nie zastanawiając się długo, siadam na nim, ale ledwo mój tyłek dotyka koca, podrywam się z miejsca jak oparzony. Jeszcze nie spotkałem ruszającego się i jęczącego koca. Shai podchodzi bliżej i wytrzeszcza oczy, podczas gdy ja biegnę na drugi koniec pokoju z krzykiem i mocno walącym sercem. Zawał. Mam zawał serca.

- Stary, co tak wrzeszczysz jakbyś ducha zobaczył? - Odzywa się głos spod koca. Po chwili wynurza się spod niego głowa łysego, starszego mężczyzny, który otwiera małe, ciemne oczka. Patrzy na nas spod zmrużonych powiek, po czym wyciąga fajkę. Gdy tylko zaczyna ją palić, w pomieszczeniu unosi się zapach starych skarpet. Robi mi się niedobrze.

- Kim jesteś? - Pytam, mając na tyle odwagi, żeby podejść bliżej. Shailene zaczyna się krztusić, gdy skarpetowy dym dociera do jej nozdrzy.

- Stan. Nie pamiętasz mnie? Imprezowaliśmy całą noc! Ale mam kaca... mógłbym wypić teraz cały ocean spokojny - mężczyzna zwala koc na brudną podłogę i wstaje. Mierzy mnie wzrokiem i zatrzymuje się na rysunku na czole. - O, stary, ten rysunek to arcydzieło.

- W jaki sposób się tam znalazł? - Pytam ze zgrozą.

- Założyliśmy się. Ja zjadłem dżdżownicę, a ty dałeś sobie namalować kutasa na czole.

Dlaczego alkohol odbiera mi mózg?

- I co wygraliśmy? - Pytam zrezygnowany.

- Nic. No, może dumę.

Shailene parska śmiechem i odchodzi kawałek, a ja zauważam, że wzrok Stana spoczywa na pośladkach Shai i lekko wytrzeszcza oczy, po czym oblizuje wargi. Zaczyna się we mnie gotować... Spierdalaj, koleś. Ona nigdy nie poleci na kogoś kto pali coś, co śmierdzi starymi skarpetami.

Podchodzę do Shai i dyskretnie ją zakrywam.

- Okej Stan, bo sprawa wygląda tak, że kompletnie nic nie pamiętamy - odzywa się Shailene. - Mógłbyś nam powiedzieć, gdzie my w ogóle jesteśmy i jak się tu znaleźliśmy?

- Serio nic nie pamiętacie? Ale to chyba dobrze. Najgorsze imprezy pamięta się od A do Z, a najlepsze od A do Bleeeee - Stan imituje wymioty. - Jesteśmy w Providence.

- CO?! - Krzyczy Shailene, aż podskakuję. - W którym Providence?!

- No w Rhode Island - odpowiada spokojnie Stan.

- Jakim cudem znaleźliśmy się w innym stanie?!

- Ale ja jestem wciąż taki sam...

- MAM NA MYŚLI STANY ZJEDNOCZONE AMERYKI!

- Nie wiem! Jai zadzwonił, że jedziecie, więc odebrałem was z peronu i poszliśmy się bawić. Wszyscy byliśmy weseli, ale jeden taki, co z wami przyjechał to sztywny jak kij. Potem gdzieś zniknął.

- Nie ma Ansela, Theo - Shailene zakrywa ręką usta.

- Okej, na początek trzeba poszukać telefonów, portfeli... - zaczynam.

- Zapomnij - śmieje się Stan. - Przyjechaliście tu bez niczego. 

- To niemożliwe. Przyjechaliśmy tu pociągiem tak? Musieliśmy mieć przy sobie jakieś pieniądze, dokumenty... - stwierdzam.

Stan znów parska śmiechem. Zaczyna mi działać na nerwy.

- Mówiliście coś w nocy, że udało wam się przyjechać na gapę, a jakby była kontrol biletów to i tak nie dostalibyście mandatów, bo jesteście Nieustraszeni, a Nieustraszeni biletów na pociąg nie kupują. Cokolwiek to znaczy.

- To skąd mieliśmy alkohol, żeby się tak upić? - Shai marszczy czoło.

- W plecakach mieliście go pełno.

- Zaraz... ale skoro upiliśmy się mocniej tutaj, to dlaczego w ogóle nie pamiętam podróży pociągiem? - Pytam.

- Ja tak samo - zgadza się Shai. - Może... no nie wiem. Może coś było w tym alkoholu, który piliśmy u Milesa?

- Jai - mówimy równocześnie.

CDN.

Miłego wieczoru

Z pamiętnika Theo JamesaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora