39.

279 33 53
                                    

24 kwietnia 2013

- Shai? - Pukam do drzwi. - Mogę wejść?

Czekam chwilę, po czym dziewczyna mi otwiera.

- Wszystko w porządku? - Pytam, od razu gryząc się w język. Jasne, że nie. Ale jesteś mądry Theo, brawo. - Okej, zapomnij. Jedziemy do mnie.

- Nie, ja już się ogarniam i możemy wrócić do twojej rodziny. Długo ich nie widziałeś, na pewno chcecie spędzić ze sobą czas.

- W tej chwili nie mogę na nich patrzeć. Moja babcia zachowała się okropnie, strasznie cię za nią przepraszam - mówię ze skruchą.

- Przyjeżdżałeś do niej ze swoją byłą dziewczyną, którą bardzo polubiła. To zrozumiałe, że będę musiała się trochę bardziej postarać, żeby mnie polubiła - odpowiada smutno Shai.

- Na dzisiaj oboje mamy dosyć, więc wynosimy się stąd. A Ruth nie była moją dziewczyną... tylko... No wiesz, bliższą koleżanką, ale nie byliśmy w jakimś stałym, poważnym związku.

- Nie musisz się tłumaczyć, Theo - blondynka uśmiecha się do mnie i wtula we mnie. - Rozumiem, że przede mną miałeś inne dziewczyny.

Patrzę w jej oczy jak zahipnotyzowany. Mają przepiękny odcień, zależy jak pada na nie światło.

Zbliżam usta do jej warg i łączę je w słodkim pocałunku. Teraz to czuję. Czuję się tak, jakby nasze dusze połączyły się w jedną. Jedna dusza w dwóch ciałach.

Kiedy nie możemy złapać oddechu, odsuwam się od niej lekko i znów patrzę jej w oczy, uśmiechając się.

- Kocham cię, Shai - mówię, a ona wytrzeszcza oczy.

- Poważnie?

- Czy poważnie cię kocham? - Powtarzam ze śmiechem. - No jasne. Czemu mi nie wierzysz?

- Powiedziałeś mi to pierwszy raz odkąd jesteśmy razem. Po prostu... przez jakiś czas miałam wrażenie, że nie traktujesz mnie poważnie.

- Traktuję cię jak najbardziej poważnie, skarbie. Kocham cię - mówię ponownie i całuję ją w policzek. - To co? Zostawiamy moją głupią rodzinkę i jedziemy do mnie?

- Nie musisz...

- Muszę - przerywam jej i biorę ją za rękę, po czym wychodzimy z łazienki.

Przechodzimy przez salon i wszyscy podnoszą głowę.

- Jedziemy do mnie - informuję ich i nawet nie czekam na odpowiedź, tylko prowadzę swoją dziewczynę do wyjścia.

- Theo! Shailene! - Woła jeszcze mama i wybiega za nami. Dogania nas na dworze, więc się zatrzymujemy. - Chciałam cię bardzo przeprosić, Shailene za moją teściową. Jedyne na czym jej zależy to kłótnie, nie mam pojęcia po co musiała tu przyjechać. Naprawdę miło cię poznać kochana - mama bierze Shai za ręce. - Pozwólcie, że zaproszę was jutro na obiad. Dziadkowie dziś wieczorem mają samolot powrotny do Grecji, więc nie musisz się obawiać nieprzyjemności z ich strony. Tacy już są, to starsi ludzie, nieco uszczypliwi.

- Jasne, rozumiem. Dziękuję pani Taptiklis.

- Mów mi Jane, kochanie - uśmiecha się do Shai, po czym zwraca się do mnie. - Synku, zadzwoń do mnie wieczorem, dobrze?

- Okej mamo - w końcu się uśmiecham. Moja mama to równa babka.

***

- Ładne masz to mieszkanie - Shai rozgląda się po wnętrzu z zaciekawioną miną.

- Starałem się - szczerzę zęby. Odpinam walizkę i ze zdziwieniem patrzę na rzeczy, które są w środku. Z pewnością nie należą do mnie. - Co jest, kurwa...?

Odpinam cały zamek i wyciągam po kolei jakąś skąpą bieliznę, są ubrania, które wyglądają jakoś dziwnie znajomo. W końcu znajduję notes z wybitymi na okładce literami RK. I nagle doznaję oświecenia.

To walizka Ruth. Kupowaliśmy je razem, na wakacjach. Są identyczne, dlatego musiałem się pomylić.

- Wziąłem nie swoją walizkę - mówię do Shai, a ona zaczyna się śmiać.

- Mówiłam! Lepiej mieć oczojebną czerwoną, wtedy nigdy się nie pomylisz!

- Na szczęście wiem do kogo należy.

- Do kogo?!

- No cóż... Ruth i ja kupiliśmy sobie na wakacjach identyczne walizki. I w środku znalazłem notes z jej inicjałami, więc pozwól, że do niej zadzwonię. Nie wiem co robi w Londynie - dodaję sam do siebie.

Wyciągam telefon i wybieram jej numer.

- Cześć kotku! - Wita się ze mną.

- Cześć Ruth, jest sprawa. Bo widzisz, wyniknęła dziwna sytuacja...

- Masz moją walizkę, a ja twoją! Zorientowałam się i właśnie do ciebie jadę! Będę dosłownie za chwilę!

- Nie Ruth... - chcę coś powiedzieć, ale się rozłącza. - Fuck!

- I co? - Pyta Shai.

- Hm... Ruth jest już w drodze, zaraz tu będzie - odpowiadam.

- Aha... A ja idę zadzwonić do mamy, okej? Miałam jej dać znać jak dolecimy.

- Spoko.

Shai idzie do sypialni, a ja układam rzeczy Ruth z powrotem w walizce. Po niedługiej chwili słyszę dzwonek do drzwi. Podchodzę do nich i otwieram.

- Cześć Theo - Ruth od razu wpija się w moje usta. Na chwilę się zapominam i odwzajemniam ochoczo pocałunek, ale zaraz trzeźwieję i ją od siebie odsuwam.

- Cześć. Eee... jest tu też moja dziewczyna - mówię szybko. Mam nadzieję, że Shai tego nie widziała. Kurwa. Muszę popracować nad samokontrolą.

- Jak miło. Chętnie ją poznam - Ruth wbija się do środka, zanim zdołam zaprotestować.

Shai wychodzi z sypialni i patrzy zaskoczona na Ruth.

- Hej, jestem Ruth - blondynka podaje rękę Shai.

- Shailene - Shai przygryza wargę. - Może zostaniesz z nami na jakąś kawę albo herbatę?

Błagam, odmów. ODMÓW.

- Jasne, czemu nie - Ruth posyła mi niewinny uśmiech. Kiedy Shai się odwraca, blondynka przejeżdża ręką po moim kroczu, z trudem zamaskowuję cichy odgłos, który wydobywa się z moich ust.

***

Cały czas stresuję się, że Ruth zrobi coś, co nas oboje zdradzi. Siedzę jak na szpilkach i nie mogę się doczekać chwili, kiedy wyjdzie. Nie chcę zostawiać ich samych nawet na moment, ale zaraz pęknie mi pęcherz, muszę do łazienki.

- Zaraz wracam - mówię, kiedy nie mogę już wytrzymać.

Staram się załatwić sprawę dosyć szybko, ale i tak schodzi mi dosyć długo. Wychodząc z łazienki, słyszę płacz. Przyspieszam kroku i wchodzę do salonu. Widzę Ruth z szerokim uśmiechem i Shailene, której łzy spływają ciurkiem po policzkach. Stoją na przeciwko siebie.

- Co się stało? - Pytam ostrożnie.

- NIENAWIDZĘ CIĘ! JAK MOGŁAM BYĆ TAKA GŁUPIA?! - Krzyczy Shai i wybiega z salonu.

CDN.

😎

Z pamiętnika Theo JamesaWhere stories live. Discover now