22.

325 33 36
                                    

16 marca 2013

Wpadamy do poprzedniego pokoju jak burza i podchodzimy do Jaia.

- Wstawaj! - Krzyczę, jednym szarpnięciem ściągając z niego kołdrę.

- Osochozi? - Odpowiada zaspanym głosem, nawet nie otwierając oczu. Odwraca się na drugi bok i zasypia ponownie.

- Jai! - Shailene rzuca się na łóżko obok niego i szarpie go za ramię. Jai niechętnie otwiera oczy, ale uśmiecha się na widok dziewczyny, po czym obejmuje ją i przyciąga bliżej siebie.

- Cześć, Shai - wita się zadowolony, a ja mam ochotę walnąć go czymś ciężkim.

- Cześć Jai, weź tę łapę, bo utnę - odpowiada dziewczyna z groźnym wzrokiem. Jai niechętnie zabiera swoją rękę z jej ciała, ale nadal się do niej uśmiecha. Shai przewraca oczami. - Możesz nam wyjaśnić co my tu robimy i dlaczego?

- A gdzie jesteśmy? - Zaczyna się rozglądać po pokoju. - Ach, co my robimy u Stana?

- Ty mi lepiej powiedz co żeś dodał do alkoholu - warczę.

- Ech, skąd wiecie? - Pyta ze zdziwieniem. Mrożę go wzrokiem. - No cóż, chciałem żeby ta noc była niezapomniana.

- Aha - zaczynam powoli. - Pamiętasz coś? - Jai kręci przecząco głową. - No właśnie. Odniosłeś odwrotny skutek, bo ta noc jest zupełnie zapomniana! - Krzyczę. - Co nam dosypałeś?! Jakieś prochy?! GADAJ!

- Ludzie, zamknijcie ryje, ja śpię! - Protestuje Miles głosem przytłumionym przez poduszkę.

- Właśnie, kurwa - dodaje Zoë.

- No więc... Ja tak jakby... dodałem tam tabletkę.

- Jaką tabletkę? - Shai patrzy na niego spod zmrużonych podejrzliwie oczu.

- Tabletkę gwałtu - mówi cicho Jai.

- CO KURWA?! - Wrzeszczę, gwałtownie podskakuje mi ciśnienie. - CHCIAŁEŚ NAS ZGWAŁCIĆ?!

- Nosz do jasnej ciasnej, zaraz ja cię zgwałcę jeśli nie przestaniesz się wydzierać! - Wkurza się Zoë i ponownie zakrywa głowę poduszką.

- Ta, kurwa, chciałem cię przelecieć, Theo, co, nie piecze cię jeszcze odbyt? - Odpowiada ironicznie Jai. 

- Zdajesz sobie sprawę, że jesteśmy w jakimś Providence w Rhode Island, bez telefonów, dokumentów, pieniędzy, a wieczorem mieliśmy być na spotkaniu w Chicago? - Pyta Shailene, schodząc z łóżka. Staje obok mnie i krzyżuje ręce na piersiach.

- Nie mamy nic? - Mówi zdziwiony Jai.

- Kompletnie nic. Nasz samolot do Chicago odlatuje o 12, czyli za jakąś godzinę. Produkcja i Neil zjedzą nas żywcem, nawet nie możemy do nich zadzwonić, bo nie mamy telefonów!

- No i Ansel zniknął - dorzucam niepewnie. - Stan mówił, że przyjechał z nami, ale potem zniknął.

- Porwała go impreza - odzywa się Miles.

- No raczej nie. Mamy problem - Shai przygryza wargę, widać, że zaczyna się martwić. Ansel jest najmłodszy, powinniśmy się nim zająć, a tymczasem zniknął i nie wiemy, gdzie jest...

- Nie panikujcie, znajdzie się - mówi Zoë, w końcu wychodząc z łóżka.

- Ale on zaginął. Musimy iść na policję - odpowiadam.

- Nie przyjmą teraz zgłoszenia, jest za szybko - Jai przeciąga się i ziewa.

- No to chociaż ogarnijmy jakąś kasę na powrót.

- A jak się tutaj dostaliśmy bez niczego? - Pyta zaciekawiony Miles.

- Ponoć mówiliśmy, że jesteśmy Nieustraszeni, a oni nie muszą kupować biletów - odpowiada Shai, a reszta parska śmiechem.

- No cóż, z naszej ekipy tylko Elgort nie jest Nieustraszony i to może być klucz do naszej zagadki jakim jest brak jego obecności - zauważa Miles.

- Może kanary go złapały i musiał wysiąść wcześniej? - Rechocze Zoë.

- To do niego pasuje, na bank wykopali go z pociągu!

- No nie, bo Stan mówił, że przyjechał z nami - stwierdza Shai i zaczyna zakładać spodnie. Wzdycham cicho z ulgą, w końcu przestaną się gapić na to, co należy do mnie. - Okej, ludzie, ogarnijcie się i idziemy załatwić jakieś pieniądze na powrót.

- Ciekawe jak - mówi sceptycznie Jai. - Co, wystawisz przed siebie kapelusz i będziesz śpiewać i tańczyć na ulicy?

- Dobry pomysł, ale JA tego nie zrobię - Shai uśmiecha się szyderczo.

- A kto?

- TY - odpowiada dobitnie.

CDN.

🌚🌝

🌚🌝

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.
Z pamiętnika Theo JamesaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora