17.

345 46 54
                                    

***

***

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***

14 marca 2013

Po całym dniu spędzonym na statku z dziećmi, czuję się wyczerpany, zresztą inni też wyglądają na znużonych. Jedynie Ansel tryska energią i wciąż opowiada, że były to jedne z jego najlepszych urodzin. Jeśli tak naprawdę jest... to trochę nieciekawe życie prowadził do tej pory. Spędzi z nami trochę czasu i może uda mu się wyrosnąć z Disneya. Ja w jego wieku myślałem tylko o dziewczynach, Cheetosach i seksie. I o tym, żeby porządnie się napić.

- Jestem wykończona. Marzę o tym, żeby się w końcu położyć - wzdycha Shai, kiedy jedziemy taksówką do domu Milesa, który postanowił nas przygarnąć na noc, więc nie musieliśmy wynajmować pokoju w hotelu.

Kładzie głowę na moim ramieniu, a ja uśmiecham się sam do siebie. Moje uczucia względem niej są coraz silniejsze. Czy to miłość? Nie wiem... Już tak dawno nie byłem w poważnym związku... Chyba nawet nigdy nie byłem zakochany. Miałem wiele dziewczyn, ale nigdy nie było to nic szczególnego. Z nią czuję się inaczej... Moim głównym celem jest sprawienie, żeby była szczęśliwa, żeby się śmiała... Zależy mi na niej.

- Taaa, Disney wykańcza fizycznie i psychicznie - zgadzam się i obejmuję ją, delikatnie masując jej ramię. - Też marzę o łóżku i o... Cheetosach.

Shailene parska śmiechem. Uwielbiam ten dźwięk.

- No tak - zwraca twarz w moją stronę, więc posyłam jej znaczący uśmiech. - Serowe Cheetosy, sens twojego życia.

- Każdy ma coś, co kocha nad życie.

Taksówka podjeżdża pod dom Milesa. Podaję taksówkarzowi swoją kartę, po czym wychodzimy z auta i ku zdziwieniu Shai, chwytam ją za rękę. Kierujemy się do drzwi, po czym wchodzimy do środka. Zoë, Miles i Jai siedzą już na kanapie w salonie, pojechali inną taksówką. Ansel wrócił do swojego domu.

- Nie wiem jak wy, ale ja się muszę czegoś napić - odzywa się Miles, wstając. Podchodzi do szafki i wyciąga pięć szklaneczek i karafkę, po czym stawia to na stoliku.

Siadam z Shailene na drugiej kanapie. Dziewczyna kładzie głowę na oparciu i przymyka oczy. Jej długie włosy rozsypują się wokół niej. Orientuję się, że patrzę na nią trochę za długo, więc niechętnie odwracam wzrok.

Miles rozdaje nam pełne szklanki i upijam łyk alkoholu. Jeśli tak dalej pójdzie, to chyba naprawdę się rozpiję.

- Daj Cheetosy, Miles. Theo kocha Cheetosy - odzywa się Shai sennym głosem.

- A ty co, śpiąca królewno? - Zoë patrzy na nią rozbawiona. - Otwieraj oczy i pij z nami.

- Jestem zmęczona - odpowiada tylko Shai. Zmienia pozycję i kładzie głowę na moich nogach.

Przestań się tak uśmiechać, durniu. Przestań!

- Wiecie co, chyba pójdę położyć Shai... Jest naprawdę zmęczona - mówię, patrząc na nią. Kiwa delikatnie głową, więc biorę ją na ręce i wstaję.

Kieruję się w stronę jednego z pokojów gościnnych, w którym śpi Shai.

- Położyć... Jasne - śmieje się Jai. - Chyba włożyć...

Puszczam tę uwagę mimo uszu i otwieram drzwi, po czym zamykam je kopniakiem. Delikatnie kładę Shailene na łóżku, po czym siadam obok i gładzę jej włosy. Dziewczyna nie otwiera oczu, ale uśmiecha się lekko. Patrzę na jej usta i marzę o tym, żeby ją pocałować. Ale ona jest prawie nieprzytomna, więc to chyba niezbyt dobry pomysł.

- Dobranoc, Shai - mruczę i nachylam się nad nią, żeby pocałować ją w policzek, ale Shai przekręca głowę tak, że moje usta lądują na jej ustach i łączą się w delikatnym pocałunku. Dziewczyna przyciąga mnie jeszcze bliżej, więc zmieniam pozycję tak, że leżę na niej, ale swój ciężar opieram na łokciach. Usta Shai są słodkie, idealne... stworzone do tego, żeby je całować. Kiedy obejmuje moją twarz swoimi delikatnymi dłońmi, zupełnie zapominam o całym otaczającym nas świecie.

CDN.

Dobranoc

Z pamiętnika Theo JamesaWhere stories live. Discover now