19.

419 40 25
                                    

***

***

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***

15 marca 2013

Wieczorem zbieramy się na imprezę urodzinową Jaia. Ubieram ciemne jeansy i koszulę w kratę. Zastanawiam się, czy ubrać nieco bardziej eleganckie buty, czy adidasy.

- Nike - mówi Zoë, a ja podskakuję. Obserwowała mnie?

- Co ty tu robisz, Zoë? - Pytam. Wciąż jestem na nią zły, że nam rano przerwała. Gdybyśmy mieli zamknięte na klucz drzwi... Ale nie spodziewałem się, że będziemy z Shai uprawiać seks, więc ich nie zamknąłem. Jestem debilem, ale na przyszłość będę już pamiętał.

- Chciałam z tobą porozmawiać o Shai... Wiesz, w związku z tym co zobaczyłam rano - przygryza wargę.

Przerwałaś nam seks. O czym tu więcej rozmawiać?

- Okej, mów - wzruszam ramionami.

- Chciałabym wiedzieć, czy traktujesz ją poważnie, Theo. Ona nie jest dziewczynką na jedną noc, którą wykorzystasz, po czym ją olejesz i pójdziesz przelecieć inną.

- Co? - Mam ochotę parsknąć śmiechem. Zoë naprawdę ma mnie za taką osobę?! W sumie... chyba mnie przejrzała, bo zazwyczaj traktowałem tak dziewczyny. Nie szukałem nikogo z kim mógłbym stworzyć poważny związek. Ale z Shai jest inaczej. To głębsze uczucie.

- Theo, mówię serio, nie śmiej się. Może nie wygląda na taką, ale jest wrażliwa. Nie chcę żeby cierpiała.

- Zoë, masz mnie za totalnego dupka, czy mi się wydaje? - Patrzę na nią ze złością.

- No... no nie, ale może ty chcesz się tylko zabawić, a ona się zakocha i będzie cierpieć...

- Dla mnie to nie jest zwykła zabawa - przerywam jej. - Przyłapałaś nas, okej, rozumiem, że mogłaś wyciągnąć pochopne wnioski, ale Shai nie jest dla mnie jakąś przygodą. Naprawdę coś do niej czuję.

Nie wierzę, że zwierzam się akurat Zoë ze swoich uczuć. Nigdy nikomu nie mówię takich rzeczy. Zresztą nie miałem okazji, bo przecież nigdy nie byłem prawdziwie zakochany. A teraz jestem?

- Okej, James, ale pamiętaj, że mam cię na oku - patrzy na mnie podejrzliwie. - Spróbuj ją skrzywdzić, a urwę ci jaja.

- Hej, to jest to, co we mnie najcenniejsze! - Protestuję, a Zoë robi minę godną wściekłego byka. - Żartuję! Wyluzuj, Kravitz!

Zanim wychodzi, ponownie wykonuje gest, wskazujący, że ma mnie na oku. Rany, lepiej jej nie drażnić.

***

Spotykamy się w salonie Milesa. Ansel też już jest, więc za chwilę możemy wychodzić. Podchodzę bliżej Shai i obejmuję ją ramieniem, a w zamian ona uśmiecha się do mnie szeroko.

- Okej, ludzie - krzyczy Jai. - To moje urodziny, więc nie pozwolę, żeby ktokolwiek się dzisiaj źle bawił. Mam dla was coś fajnego, zanim wyjdziemy - odwraca się i podnosi ze stołu szklanki z przezroczystym płynem. Pewnie to wódka. - Dodałem do tego coś super, więc powinniście się zaraz rozluźnić.

- Ej, ja nie biorę narkotyków - protestuje Shailene.

- Serio? Wcale nie widziałem, że jarasz trawę - śmieje się Jai.

- Ale to żaden narkotyk, to zwykle zioło - wtrąca się Zoë.

- Zaufajcie mi. To nie jest nic ciężkiego, powinno nam tylko lekko zaszumieć w głowie.

Jai podaje nam po szklance, a Ansel wącha zawartość i się krzywi.

- Nigdy nie wąchaj wódki, stary! - Woła Miles.

- Przezorny zawsze ubezpieczony - odpowiada Ansel. - Chyba pamiętacie, że jutro rano mamy lot do Chicago? Musimy być wieczorem na spotkaniu z produkcją.

- Luzuj gacie, Elgort - Miles przewraca oczami. - Pij, bo jesteś spięty jak dupa wielbłąda podczas burzy piaskowej.

- Hej! - Protestuje Ansel.

- Dobra, przestańcie już - przerywa Shai. - Pijemy i idziemy się bawić.

- Chociaż ktoś tutaj mądrze prawi - śmieje się Zoë. - Zdrowie Jaia!

- Zdrowie Jaia! - Odpowiadamy chórem i pijemy.

CDN.

😈

Z pamiętnika Theo JamesaWhere stories live. Discover now