Rozdział 16 - Inny pocałunek

876 146 59
                                    

Ludzie myślą, że jeśli wyjdą za próg mojego domu, to już mogą żyć tak, jakby mnie nie było. Hulaj dusza, Wojny nie ma!

O nie, co to, to nie, moi drodzy. Bo wychodząc za drzwi wciąż stoicie na moim podwórku.

Ta lipcowa noc 1941 roku była taka jasna. Można było patrzeć na niebo i zamiast gwiazd widać było coś podobnego do zorzy. To Warszawa wołała swoje dzieci na pomoc, bo zadawano jej kolejne rany, kopano i bito. Opadała z sił, a przecież, ach, naiwna Warszawo, do twojej śmierci jeszcze trzy lata. Nie gorączkuj się tak, dziewczyno! Na każdego przyjdzie czas, uwierz mi. Na każdego...

Kasia klęczała przy ognisku, rozpalając je i podtrzymując żarzące się już patyki przy blasku. Ciemność lasu otaczała ją i tuliła sprawiając, że kobieta czuła się bezpiecznie. Miała wszak przy sobie swoich przyjaciół, harcerki. Czegóż tu się bać? Kogóż?

Alek i Rudy stali z boku, ciesząc się możliwością rozmowy bez natarczywego towarzystwa Tadeusza, który spał smacznie w kadrówce, nawet nie wiedząc o przygotowywanym przyrzeczeniu. Kamińska uznała jednak, że w dobrym guście będzie go obudzić pięć minut przed, żeby nie ogarniał zaistniałej sytuacji, ale też nie poczuł się wykluczony.

Ognisko płonęło i wyglądało na dość solidne, więc drużynowa pogroziła chłopcom ze śmiechem palcem i poszła do namiotu obudzić Berenikę.

***

Monika była jak burza. Chodziła w kółko po pokoju na ostatnim piętrze alei Szucha i przeglądała jakieś papiery. To nie, to nie na nią, to jakiś inny, to zbyt małe przewinienie, za to nie można, tego nie zarzucono.

Wściekła szamotała się pomiędzy biurkiem, a ścianą, na której znaczyły się ślady krwi. Podeszła do niej i dotknęła krwawych ozdóbek. Zamknęła oczy czując, jak cały ten ból wylany na białą farbę wchodzi w jej ciało.

Zakochane kobiety są piękne. A nieszczęśliwie zakochane okrutnie piękne.

***

– Wstawaj, kochanie, pobudka! – Kasia potrząsnęła na wpół przytomną Berką za ramiona. Mała przetarła oczy i ziewnęła przeciągle. Włosy miała w nieładzie, nogi zdrętwiałe od kulenia się pod kocem i trzęsła się z zimna.
– Ale po co? – zapytała ospale, przymykając oczy. – Kaaasia, dziś nie mam warty, proooszę – ziewała wymawiając samogłoski.
– Chodź, chodź, cała drużyna już wstała, mamy grę, maluszku – mówiła spokojnie, jak do własnego dziecka. Pawlusowa popatrzyła na nią nieufnie, ale kiwnęła głową i poczęła szukać części swojego munduru.

Uradowana powodzeniem swojego planu Kasia wyszła na zewnątrz, lecz gdy tylko zrobiła krok w stronę ogniska, ktoś zasłonił jej usta i pociągnął w tył.

***

Jagoda siedziała na parapecie okna w swym mieszkaniu i patrzyła na panoramę Warszawy. Nie mogła tej nocy zasnąć, męczyły ją koszmary, budziła się zlana potem. Postanowiła więc sobie odpuścić i poczytać, jednak litery rozmazywały jej się przed oczami i utrudniały pochłanianie treści książki.

Miłek zerkał na nią z nadzieją, że i jego weźmie na te warszawskie widoki, ale dziewczyna nie zwracała na niego uwagi. Dopiero, gdy miauknął przeciągle, prawie budząc panią Klarę, brunetka schyliła się i wzięła go na kolana.

– I co mi po tobie, co? – zapytała kotka. Musnął ją noskiem w dłoń i ułożył się na jej brzuchu, zwracając główkę w stronę miasta. – Berka tak strasznie cię kocha, a ty tłuścioch jesteś i leniwe bydle. – Głaskała go za uszkami i po łebku. – A ty ją kochasz?

Zwierzak miauknął w odpowiedzi i pogrążył się w przysypianiu. Jaga patrzyła na niego ze łzami w oczach. Kochał jej siostrę bardziej niż ona sama ją kochała. Jakże to tak...

Władcy ruinWhere stories live. Discover now