Prolog

5K 185 22
                                    

Stałam przed budynkiem czekając na moich rodziców.Znów pokłóciłam się z Mattem tylko tym razem to koniec.Przyznał się,że zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką.Po kliku minutach przede mną zaparkował czarny samochód moich rodziców.Bez słowa usiadłam z tyłu i zwiesiłam głowę.

-Hayley co Ci strzeliło do głowy by wyjść z domu.-mama nie wytrzymała i odwróciła się w moją stronę.Nic nie powiedziałam tylko spojrzałam w okno.-Mówiliśmy przecież,zabroniliśmy Ci iść na tą imprezę.Masz szlaban do końca wakacji.-powiedziała,a wtedy samochód wpadł w poślizg spojrzałam jeszcze raz przerażona na mamę i wtedy uderzyliśmy w drzewo.Widziałam jeszcze nieżywych rodziców i wtedy zemdlałam.

Uniosłam się do siadu i przetarłam zmęczone powieki. Od czasu wypadku nie mogę przespać spokojnie jednej nocy bo wciąż śni mi się ta sytuacja. Wzięłam głęboki wdech i odrzuciłam kołdrę na bok kładąc rozgrzane dłonie na zimnej podłodze. 

- Już dziś - mówię patrząc na kalendarz i zaznaczoną datę wyjazdu do Forks. Wstałam z łóżka i uprzednio zabierając ubrania weszłam do łazienki znajdującej się w moim pokoju.

- Hayley jesteś gotowa? - westchnęłam cicho kiedy usłyszałam krzyk Alice u której aktualnie mieszkam.

- Pięć minut Alice - odkrzykuje i wycieram się z kropelek wody, związując włosy w turban.

- Słyszałam to godzinę temu - mówi rozbawiona na co również się uśmiecham.

- Kocham cię - krzyczę słysząc jak zbliża się do schodów.

- Ja ciebie też - odkrzykuje na co uśmiecham się pod nosem i zabieram za mycie zębów. 

- Hayley masz samolot za trzy godziny - wzdycham na słowa Toma i wypluwam pianę. 

- Pięć minut - warczę pod nosem i szybko szykuję się do końca. Ubrana w jasne jeansy i czarną koszulkę na ramiączka wyszłam z łazienki wcześniej susząc i układając włosy.  Zbiegłam na dół o mało nie spotykając się z podłogą przez walizki leżące zaraz przy  schodach. - Kurwa - unoszę głowę słysząc znajomy śmiech.

- Ale z ciebie niezdara Kate - wzruszam ramionami i przyjmuje pomoc Alana - syna Alice.

- Wiem to Anal - prycham i staję na nogach patrząc zadziornie na chłopaka. 

- Mówiłem ci byś tak do mnie nie mówiła - syczy na co przewracam oczami i wchodzę do kuchni. Uśmiecham się do Alice i Toma i siadam przy stole przysuwając do siebie talerz z naleśnikami.

- To ostatni dzień kiedy jem te cuda - wzdycham i biorę kolejny kęs jedzenia. 

- Hayley skoro to twój ostatni dzień to mamy coś dla ciebie - mówi Tom i podaje mi małe pudełeczko. Uśmiecham się i odbieram je patrząc na nie przez chwilę.

- No..otwórz - zachęca mnie Alice na co patrzę na nią z nieprzekonanym uśmiechem,ale niepewnie otwieram pudełko. Moje oczy zachodzą łzami widząc srebrną bransoletkę. 

- W środku jest napis - szepcze Alan kładąc mi dłonie na ramionach. 

- Pamiętaj - marszczę brwi i spoglądam na całą trójkę.

- Chodzi o to byś zawsze pamiętała o nas i tym kim jesteś Kate - uśmiecham się i ściskam dłoń Alana. Chłopak pomaga założyć mi bransoletkę i spoglądam na nią z łzami w oczach. 

- Dziękuję - wstaję z miejsca i obejmuję Toma i Alice. 

- No już, już - mówi Alice i klepie mnie po dłoniach. - Zaraz spóźnimy się na twój samolot. 

- Mam jeszcze dwie godziny - marszczę brwi i spoglądam na spanikowaną kobietę. 

- Ale odprawa trochę potrwa tak samo jak dojazd na lotnisko - przewracam oczami i kończę jeść naleśniki. 

- Skoro tak bardzo chcesz się mnie pozbyć to pójdę dopakować rzeczy - mówię śmiejąc się w duchu z jej miny. 

- Nie o to mi chodziło..- mówi na co Alan śmieje się najwyraźniej nie mogąc wytrzymać śmiesznej miny swojej mamy.

- Ona żartowała mamo - mówi Alan na co przytakuje i wstaję z miejsca nim zdążyłam oberwać, tym razem ręcznikiem.

- I tak jest dobrze bo tym razem poleciał ręcznik a nie kubek - mówię i wbiegam po schodach na górę by dopakować ubrania. 

~*~
- Obiecuje odezwać się chociaż raz dziennie - mówię tkwiąc w uścisku Alice i Toma.

- Tylko byś spróbowała nie - żartuje Tom i we dwoje odzywają się ode mnie.

- No i nadszedł czas na nasze pożegnanie Anal - mówię cicho przytulając chłopaka,który mocniej mnje do siebie przyciąga.

- Uważaj tam na siebie Kate - kiwam głową i odsuwam się od Alana.

- Kocham Was i Alan możesz przerobić sobie moją sypialnie na twoją upragnioną siłownię - uśmiecham się i biorąc ze sobą bagaż podręczny wchodzę za bramkę,która na szczęście nie zaczęła piszczeć. Będąc na ruchomych schodach odwróciłam się na chwilę i pomachałam jeszcze raz do Alice, Toma i Alana.

----
Uwaga!
Wybaczcie błędy języczne i inne te duperele.

Wpojenie|Jacob BlackWhere stories live. Discover now