Rozdział 24

1.8K 89 14
                                    

*kilka dni później*

Westchnęłam cicho zakładając torbę na ramię jednak tak szybko jak ją założyłam tak szybko została zdjęta z mojego ramienia. Spojrzałam na Paula i przewróciłam oczami z lekkim uśmiechem. 

- Jak się czuje moja ulubiona pacjentka? - spoglądam na mojego lekarza i uśmiecham się delikatnie wzruszając ramionami. 

- Całkiem dobrze - mówię i ściskam dłoń jak dla mnie Deana. 

- Pamiętaj, żeby jeść lekkie posiłki, nie przemęczać się zbytnio i po prostu uważać na siebie Hayley - kiwam głową i zabieram wypis. - Och i pozdrów wujka. 

- Nie ma problemu - mówię z uśmiechem i razem z Paulem i Rachel wychodzimy z sali. Nie spiesząc się kierujemy się do wyjścia ze szpitala. Rozglądam się po korytarzach słysząc szepty, ale nie widząc nikogo przełykam ślinę. 

- Pojedziemy prosto do Emily, twój wujek jest w pracy, a Belli nie ma więc zabierzemy cię do nas - mówi Rachel na co kiwam głową i wpatruję się w widoki za oknem. Opieram głowę o szybę i z każdą chwilą moje powieki robiły się coraz cięższe. 

~*~

- Ruda wstawaj - w duchu miałam ochotę zabić Paula za nazywanie mnie rudą jednak powoli otworzyłam oczy i ociężale wysiadłam z auta. 

- Hayley - uśmiecham się do Leah i niepewnie oddaję uścisk. - Dobrze widzieć cię niewykrwawiającą się - kiwam głową i cofam się lekko do tyłu. 

- A ciebie dobrze widzieć w postaci człowieka - mówię niepewnie co Leah kwituje śmiechem. 

- Chodźmy do środka, Emily zrobiła babeczki - kiwam głową i we dwie wchodzimy do środka. Niepewnie zajmuję miejsce pomiędzy Jacobem i Rachel i chcę już sięgnąć po babeczkę jednak powstrzymuje się. 

- Czemu nie bierzesz? - pyta Em na co uśmiecham się delikatnie. 

- Chyba niezbyt mogę jeszcze jeść takie rzeczy. - mówię cicho jakby bojąc się reakcji Emily i spuszczam wzrok. 

- Och nie przejmuj się zaraz zrobię ci coś in..

- Nie trzeba Emily i tak nie jestem głodna - mówię na co dziewczyna kiwa głową i siada Samowi na kolana. Odwracam wzrok i przygryzam wargę wpatrując się w swoje dłonie leżące na moich nogach. 

- Chcesz się przejść? - pyta cicho Leah na co uśmiecham się delikatnie i niepewnie przytakuję. - Niedługo wrócimy - mówi głośniej i ciągnie mnie do wyjścia z domu. Posyłam reszcie jeszcze blady uśmiech i wychodzę razem z dziewczyną. Po przejściu kilku metrów od domku i mając pewność, że nikt nie usłyszy tego co się u nas dzieje daje upust emocjom. Łzy wypływają ze mnie potokiem, a ja sama staję w miejscu zakrywając dłonią ust. - Och Hayley - czuję ramiona dziewczyny oplatające moje ciało i wtulające w nią. 

- Ja nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje - szepcze wtulając się w dziewczynę i tym samym mocząc jej ramię. 

- Chodzi o wpojenie czy? 

- Nie o to Leah - szepcze i spoglądam na dziewczynę - Z tym zdążyłam się już pogodzić jednak... musisz obiecać mi, że nikomu o tym nie powiesz, nawet Sue - mówię odsuwając się od niej. Wycieram łzy z twarzy i widzę jak dziewczyna kiwa głową. 

- To zostanie między nami - obiecuje na co biorę głęboki wdech i siadam na trawie, obok mnie spoczywa dziewczyna więc opieram głowę o jej ramię i przygryzam wargę. 

- Zanim tu przyjechałam miałam wypadek po którym trafiłam do szpitala, tam się wszystko zaczęło. Słyszałam głosy w głowie, w nocy często budziłam się z tak głośnym krzykiem, że pękały lustra, szklanki i czasem nawet szyby w oknach. Wszyscy byli przerażeni i przez to poszłam do psychiatry, który przepisał mi leki na to. Kiedy zaczęłam je brać wszystko znikało tylko czasami zdarzało mi się coś słyszeć jednak bardzo rzadko. - spoglądam w niebo i kręcę głową - Kiedy tu przyjechałam i poznałam Edwarda to wróciło, leki mi się kończyły aż w końcu całkiem zniknęły. Kiedy pojechałam do Alice miałam jeden cel, poprosić znów o te leki jednak tego lekarza tam nie było Leah. - ściskam dłonie w pięści - Dziś w szpitalu znów słyszałam te głosy i miałam tak straszną ochotę krzyczeć. 

- Hej.. spójrz na mnie, obiecuję że ci pomogę - mówi dziewczyna na co kiwam niepewnie głową i uśmiecham delikatnie. - Mam całkiem spory zbiór starych ksiąg więc może one nam pomogą. Zajmiemy się tym jutro, a teraz wracajmy do domu Emily i Sama. 

- Jasne - mówię jednak żadna z nas się nie podnosi. Wybuchamy śmiechem i w końcu wstajemy z miejsca, łapię Leah pod ramię i we dwie kierujemy się do mieszkania Alfy stada i jego przeznaczonej. 

~*~

Dwie godziny później usłyszeliśmy jak auto podjeżdża pod dom Emily. Wszyscy chłopcy oprócz Sama i Jacoba wybiegli na zewnątrz by powitać przybyszów. Leah i ja powolnym krokiem ruszyłyśmy za Samem, Emily i Jacobem. Dziewczyna ścisnęła moją dłoń i minęła chłopaków zatrzymując się brzy Belli i Tylerze. 

- Jeśli znów przyjechałaś mieszać w głowie Tylerowi to lepiej stąd idź - mówi i powstaje niezręczna cisza. Spoglądam na Jacoba, który podszedł do mnie i objął mnie ramieniem całując w bok głowy. Uśmiecham się delikatnie i układam głowę na ramieniu chłopaka i wpatruję się w moją kuzynkę, która skutecznie odwraca ode mnie swój wzrok. 

- Ciebie też Bello dobrze widzieć, czuję się świetnie nie musisz pytać - mówię z przekąsem i podchodzę bliżej brunetki tym samym wyswobadzając się z uścisku Jacoba. 

- Hayley..

- Wiesz to zabawne skoro ja byłam gotowa na złamanie karku przyjechać do ciebie kiedy ty leżałaś w szpitalu, a ty nie przyjechałaś nawet na chwilę zobaczyć co ze mną - prycham pod nosem i spoglądam na Tylera, który przygląda mi się wkurzony. - Wspierałam cię, kiedy miałaś gorszy okres w życiu nie cieleśnie, ale mentalnie do cholery a ty odpłacasz mi się w sposób.. - czuję rękę Tylera zaciskającą się na moim ramieniu. 

- Nie odzywaj się do niej - warczy na mnie Tyler na co parskam mu w twarz. 

- Spierdalaj frajerze, myślisz, że jak jesteś wilkołakiem to możesz wszystko? - pytam na co ten mocniej zaciska dłoń na moim ramieniu. 

- Radzę ci ją puścić bo zaraz stracisz łapsko - warczy Jake stając za mną, bijącą od niego wrogość od brata sprawia, że ja sama mam ochotę spierdzielać stąd gdzie pieprz rośnie. Tyler puszcza moje ramię na co rozmasowuje je i oddycham głęboko. - nigdy więcej jej nie dotykaj - mówi i odsuwa się ze mną do tyłu. 

- Wrócę już do domu - mówię do Emily, Leah, Sama i chłopaków. 

- Odwiozę cię - kiwam głową, a Paul z Jacobem kierują się do auta chłopaka by zabrać moje torby. 

- Przepraszam za to zamieszanie - szepcze do Sama i kieruję się w stronę Jacoba. Mijając się z Leah łapię za jej ramię ściskając delikatnie. - Jesteśmy w kontakcie - mówię i podchodzę do auta Jacoba. Wsiadam na miejsce pasażera i chłopak nie przejmując się bratem i Bellą stojącymi obok auta rusza kurząc. 

-----------

/ Rozdział trochę dłuższy bo ponad 1000 słów, ale niezbyt mi się podoba. 

/ Wybaczcie jeśli jest słaby, ale mam słabszy na psychice dzień więc no.. 

Wpojenie|Jacob BlackWhere stories live. Discover now