Rozdział 4

3.5K 169 5
                                    

Weszłam do szkoły i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogłoszenie o nadchodzącym balu. Przeszłam kilka kroków i od razu dopadła do mnie Lydia i chłopaki. Przywitałam się ze wszystkimi delikatnym uśmiechem i całą czwórką szliśmy w stronę szafek - mojej i brunetki. 

- Idziecie na bal? - pyta Stiles na co wzdycham i otwieram moją szafkę zabierając potrzebną książkę na dziś. - Hayley? - spoglądam na chłopaka unosząc brwi i uśmiecham się lekko kręcąc głową. 

- Jadę wtedy do Madrytu więc odpadam - mówię na co brunetka krzywi się lekko i łapie mnie pod ramię. 

- Spadajcie głupki muszę pogadać z Hay - mówi na co Scott całuje ją w usta i znika razem ze swoim przyjacielem. Unoszę brwi patrząc zdziwiona na dziewczynę, a ta rumieni i się i wzrusza ramionami. 

- Co to było? - pytam wskazując palcem na Scotta znikającego za zakrętem. Lydia rumieni się i wzrusza ramionami łapiąc mnie pod ramię i kierując się powoli w stronę klasy. 

- Jesteśmy razem - mówi na co piszczę i spoglądam uradowana na dziewczynę. 

- Ciągnęło was do siebie - mówię i kiwam głową. 

- A co z balem? - pyta na co przygryzam wargę i wzruszam ramionami. - Jeszcze nie ma dokładnej daty balu i tak pomyślałam, że może poszłabyś? 

- Lydia to miłe jednak..ja jadę do Madrytu do..

- Do przyjaciół - mówi smutno na co kręcę głową i spuszczam głowę w dół. 

- Tak przyjaciół, ale to przyjaciele moich rodziców - przełykam ślinę i spoglądam na dziewczynę. - No i w pewnym sensie jadę tam także do rodziców..

- Dlaczego w pewnym sensie? - pyta marszcząc brwi i przyglądając mi się badawczo. 

- O patrz zaraz lekcja - mówię i ruszam do klasy zostawiając zdziwioną dziewczynę w tyle. Weszłam do klasy i usiadłam jak najszybciej do ławki pod oknem wyjmując swoje rzeczy. Kilka chwil później do klasy weszła brunetka od razu siadając obok Scotta i spoglądając na mnie przez chwilę. Jednak ja udaję, że nie widzę jej wzroku i skupiam spojrzenie za oknem. 

~*~

- Hayley poczekaj - spoglądam na Lydię i uśmiecham się do niej delikatnie. - Podwieźć cię do domu? - pyta na co kręcę głową. 

- Wujek ma po mnie przyjechać, ale to miłe..dziękuję - mówię i kieruję się do radiowozu wuja. Wsiadam na miejsce pasażera i witam się z nim lekkim uśmiechem podczas zapinania pasów. 

- Jak było w szkole? - pyta na co spoglądam na niego z niedowierzaniem. - Nie pytam - mówi na co śmieje się i opieram głowę o szybę. 

- Zajedziemy na stację? Potrzebuje wziąć jedną...

- Czy to Resse's? - pyta na co uśmiecham się delikatnie i kiwam głową. - Jasne..po za tym i tak muszę zatankować radiowóz - mówi i zjeżdża na stację. Wysiadam z samochodu zabierając portfel z torby i kieruję się do środka, a wujek tankuje auto. Po chwili zmieniamy się i to Charlie znajduje się w budynku, a ja na zewnątrz. 

Marszczę brwi i kieruję się w stronę łazienek jakby coś mnie tam ciągnęło. Chciałabym po prostu usiąść w samochodzie i poczekać na wujka jednak moje "przeczucie" ma coś innego do powiedzenia. Kiedy wychodzę za róg w mojej głowie zaczynają się szepty, niezrozumiałe i tworzące ból głowy. 

Kiedy ustałam przed drzwiami łazienki głosy jak za sprawą magicznej różdżki ucichły, drzwi były uchylone, a z wewnątrz pomieszczenia widać było migające światło. Ułożyłam dłoń na drewnianej podłodze i delikatnie je popchnęłam, a z mojego gardła od razu wydostał się przeraźliwy krzyk. Krzyk, który po prostu sprawił, że lampa znajdująca się w pomieszczeniu pękła, a mnie usłyszał całe miasteczko, jak nie stan. 

Cofnęłam się do tyłu i upadłam na tyłek widząc scenerię przede mną. W całej łazience było pełno krwi, a wszędzie porozrzucane były ludzkie narządy. Kiedy usłyszałam kroki podniosłam pierwszy lepszy przedmiot z ziemi i wycelowałam nim w osobnika zbliżającego się do mnie. 

- Hayley? - nie powiem bo odetchnęłam z ulgą widząc wujka i opuściłam moją broń czym okazała się szkło. Upuściłam je na ziemię widząc krew spływającą mi z dłoni i spojrzałam znów na łazienkę. - O cholera...- mówi zasłaniając usta dłonią i spogląda na mnie. 

- To nie ja..- mówię wpatrując się w pomieszczenie. 

~*~

Wysiadłam z samochodu Edwarda otulona kurtką wujka i spojrzałam na Lydię siedzącą na schodach. W moich oczach zalśniły łzy co brunetka zauważyła i zaraz zamknęła mnie w szczelnym uścisku, który odwzajemniłam rozklejając się jak dziecko. Czułam jak cała dygoczę z przerażenia, mój żołądek się zaciska a ja sama powoli tracę kontrolę nad moim ciałem.

Oderwałam się do Lydii i szybkim krokiem ruszyłam do domu, drżącymi rękami otworzyłam je i szybko skierowałam się do kuchni. Z szafki wyjęłam moje leki i wycisnęłam z listka dwie tabletki. Od razu je połknęłam, a dopiero później popiłam je wodą którą podała mi Bella. Odetchnęłam głęboko i odstawiłam szklankę na stół. Złapałam za drżącą dłoń starając się powstrzymać drżenie i zamknęłam oczy. Jednak od razu je otworzyłam dostrzegając przed oczami obraz łazienki ze stacji. 

- Wszystko dobrze? - spoglądam na Lydię stojącą w wejściu do kuchni i kiwam głową ze sztucznym uśmiechem. 

- Teraz już tak - mówię cicho i zdejmuję kurtkę wujka odwieszając ją na krzesło. W środku wciąż czułam jak mój żołądek się zaciska.  Uśmiecham się sztucznie i łapię brunetkę za dłoń kierując się z nią na górę. - Zostaniesz ze mną? - pytam na co brązowooka przygląda mi się przez chwilę, a zaraz uśmiecha się szeroko. 

- Myślałam, że już nie zapytasz - mówi i wyjmuje telefon z kieszeni. Pisze coś do kogoś i odkłada komórkę na szafkę obok łóżka...

Wpojenie|Jacob BlackOnde histórias criam vida. Descubra agora