X

554 41 17
                                    

Dzień zawodów.

Od rana po stajni chodzili zawodnicy, a ja spokojnie sobie siedzę i piję latte machiato w plastikowym kubku w boksie Parysa. To zabawne tak obserwować jak większość jeźdźców biega zestresowanych w te i we te. Nawet nie zdają sobie sprawy, że się z nich jawnie śmieje. No wystarczy tego dobrego pora osiodłać i rozgrzać Parysa. Po godzinie nadszedł mój czas. Osobiście uważam iż przejazd, który wykonałam bezbłędnie i w najkrótszym czasie.

Dwa dni później

Wczoraj wróciłam do domku. Niestety nie zajęliśmy z Parysem pierwszego miejsca lecz trzecie. Hanower w trakcie ostatniego przejazdu doznał kontuzji, a mianowicie stłuczenie kości prawego kopyta. Niestety jeśli chodzi o zawody to starty z Parysem zostają wstrzymane na okres jednego roku. Bez tego ogiera nie mam zamiaru startować w jakich kolwiek zawodach. Moje serce krwawi, na myśl iż Parysek doznał kontuzji to moja wina. Siedzę w salonie i oglądam jakiś głupkowaty serial na Comedy Central. Do pomieszczenia wszedł Kamil.

- Wyłącz TV i chodź pojeździć.

- Nie.

- Daj już sobie spokój. Półgodziny temu Parysa odwiedził weterynarz. Za jakiś czas Hanower wróci do formy, zobaczysz znowu oboje będziecie skakać i zdobywać pierwsze miejsca.

- Nie wiesz tego. Nikt nie wie czy Parys kiedy kolwiek będzie chciał znowu skakać. Nie masz pojęcia to moja wina.

- Nie mogłaś tego przewidzieć. To nie twoja wina. Przestań tak myśleć. Pamiętaj o spotkaniu z twoim ojcem za pięć dni. Idziesz na nie sam, a ja zrobię sobę przerwę od tego wszystkiego.

- Co to znaczy że zrobisz sobie przerwę ?

- To znaczy iż pojadę sama na jakieś dwutygodniowe wakacje.

- Jadę z tobą.

- Nie Kam. Ja muszę odpocząć sama.

- To chociaż bądź obecna na spotkaniu z Dylanem i Lili. 

- Zgoda lecz następmego dnia wyjeżdżam.

- Ugh niech tak będzie.

Przez pięć dni nic szczególnego nie robiłam, chyba że spanie i jedzenie oraz oglądanie Tv jest jakoś specjalnie interesujące to spoko. Jeśli kogoś to obchodzi to wybrałam miejsce mojego wypoczynku, a mianowicie Karaiby. Jestem już spakowana i obecnie czekam w sali tronowej Dylana oraz jego żonę. Ps. Oni się spóźniają.

- Naprawdę musiałaś ?

- O co Ci chodzi Kamciu ?

- O to że jesteś w stroju bojowym i że wyglądasz jakbyś miała później jechać na jakąś misję. Naprawdę musisz zmieniać swój wygląd ?

- Tak. - W tym momencie do sali wszedł król i królowa.

- Witaj bracie.

- Cześć Lili oraz Dylanie. Z jakiego powodu nas tu wezwaliście ? - Kam

- Aby dać wam pewne zadanie, a mianowicie abyście oboje zamordowali radę wilkołaków. - Dylan

- To nie możliwe. - Odezwałam się.

- Dlaczego ?

- Bo wtedy naruszę umowę, dzięki krórej jestem wolna. Jeśli tak się zstanie nigdy więcej nie zobaczę słońca, będę gnić przez wieczność w zadrzybionej starej celi.

- Co tam jedna czy dwie osoby gdy w grę wchodzi los reszty wampirzego rodu.

- Co niby wilkołaki mogą nam zrobić ?

Kitty IIWhere stories live. Discover now