XXVI Epilog

710 38 14
                                    


Teraz to już naprawdę ostatni rozdział.

________________________________________

Kitty

Dzień za dniem mija, w więzieniu jest coraz mniej więźniów. Ciekawe dlaczego 😂😂. Z moich kalkulacji wynika iż od kilku miesięcy nie przybyli nowi strażnicy. To chyba znak dla mnie. Pora skończyć z tym miejscem. Dosłownie. Jestem strasznie głodna. Wszędzie widzę chodzące worki krwi. Dziś jest dzień inny niż zwykle. Obecnie siedzę na stołówce. Przede mną stoi pół szklanki starej zwierzęcej krwi. Mam dość. Przy drzwiach stoi tylko jeden strażnik, w tym pomieszczeniu nie ma żadnej kamery. Pora się pozbyć niepotrzebnego cośka. Wstałam od stołu. Wszystki pary oczu skierowane były na mnie. Zazwyczaj wszyscy czekamy na znak od tego osobnika przy drzwiach daje nam odpowiedni sygnał. Podeszłam do wcześniej wymienionego osobnika. Cały czas mnie czujnie obserwował. Zatrzymałam się centralnie przed nim.
- Jak chcesz zginąć ?
- Co ty niby możesz mi zrobić kobieto ? - Nim się zorientował piłam jego krew. Nie była zbyt dobra co oznacza iż nie żywi się zbyt dobrze. No cóż nie będę narzekać, gdy się najadłam pozwoliłam martwemu ciału mężczyzny upaść z chukiem na ziemię. Teraz to wszyscy patrzyli na mnie z przestrachem.
- Mam ofertę nie do odrzucenia dla wampirów.
- My nic od ciebie nie chcemy wariatko. - Odezwał się jeden z wymienionej wcześniej rasy.
- Chyba się nie rozumiemy. Eh...... Zacznijmy od nowa. Jestem Kitty Dark. Daję wampirom dwie opcje, a mianowicie pomagam wam uciec, w zamian za ratunek będzie mi służyć. Opcja numer dwa brzmi tak, ja uciekam z tego miejsca sama i was wszystkich zabijam.
- Co jeśli nie wybierzemy żadnej z tych opcji ? - Zapytał ten sam osobnik co wcześniej.
- To proste zabiję was.
- Chwila co z nami wilkołakami ? - Jakaś wilczyca zabrała głos.
- Zabiję was.
- Nie zgadzamy się na to. - Ta sama kobieta.
- Nie obchodzi mnie to co wy chcecie.
- Dlaczego wcześniej nie uciekłaś ?
- Bo mi się nie chciało i zaczęło mi się tu nudzić. Tik tak, którą opcje wybieracie ?
- Potrzebujemy więcej czasu.
- Przykro mi lecz go nie macie. - Podczas tej rozmowy zabiłam około dziesięć wilkołaków. Teraz jednak kucam nad zwłokami stażnika przeszukując jego mundur. Po chwili znalazłam to co chciałam czyli krótkofalówę oraz krótki pistolet z trzema magazynkami. Świata nie zawojuję ale lepze to niż nic. Bez jakiego kolwiek pozbyłam się obrączek z nóg i rąk. Następnym krokiem było zawiadomienie reszty strażników za pomocą krótkofalówki.
- Potrzebna pomoc na stołówce ! Atakują mnie !! Potrzebne wsparcie !! Wzywam wszystkich na tej jednostce !! - Po przekazaniu tej wiadomości rzuciłam użądzeniem o najbliższą ścianę. Za pomocą pistoletu zastrzeliłam sześć wilków oraz dwa wampiry.
- To jak wampirki zgadzacie się macie około dziesięć minut nim przyjdą tu strażnicy ?
- Nigdy !! - Odezwali się wszyscy krwiopijcy. No cóż ich wybór. Skoro chcą zginąć to ich problem. Oni są osłabieni, a ja nie ich strata. Najpierw pozbyłam się wszystkich wilkołaków potem zabrałam się za wampiry. Gdy została ich piątka jeden z nich się odezwał.
- Chcemy żyć.
- Dobra decyzja - W tym momencie do pomieszczenia wbiegło dwudziestu mężczyzn uzbrojonych po zęby.
- Od wrócę ich uwagę a wy posilcie się. - Rzuciłam szybko i ruszyłam biegiem na jednego z nich. Nim się zorientował wyrwałam mu serce. Pan numer dwa mnie postrzelił nabojem z werbeny, nie ukrywam wkurzył mnie co spowodowało to, że skręciłam mu kark. Numer trzy skończył tak samo jak numer jeden. Z czwóreczką było ciężej bo pomagało mu jeszcze kolejnych pięciu mężczyzn to nie fair jedna na pięciu ! Oni cały czas do mnie strzelali. Nie miałam za dużego pola manewru więc przemieniłam się w wilka. I spowodowało, że moi przeciwnicy zbaranieli. Wykorzystałam to i jednemu za pomocą pazurów poderżnełam gardło drugiemu i trzeciemu oraz reszcie przegryzłam. tchawice. Pozbyłam się ośmiu zostało dwunastu. Poprawka siedmiu wampiry dołączyły do walki. Gdy został tylko jeden strażnik odezwałam się.
- Zostawcie go.
- Ale ... - Zaczął wampir.
- Zostaw to mnie. Spokojnie. - Podeszłam do człowieka. Popatrzyłam mu w oczy. ( Znaczy to iż go zahipnotyzowałam )
- Jest tu magazyn z bronią ? - Zapytałam się go.
- Tak. Dzisiaj robiłem tam porządki.
- Czy są tu bomby ?
- Tak.
- Ile ?
- Na tyle by wysadzić to miejsce.
- Gdzie jesteśmy ?
- Na wyspie. Daleko od jakiego kolwiek lądu. Jakby wysadzić to miejsce to nikt tego usłyszy ani nie usłyszy.
- To dobrze. Masz trzydzieści minut. Na rozłożenie bomb i wysadzenie ich lecz najpierw zaprowadź nas do magazynu. Muszę się przebrać, tak samo jak tamci panowie. Potem zaprowadzisz nas do łodzi. I czas start.
- Tak jest.
- Prowadź. - Dziesięć minut później byłam ubrana w czarne jensy do tego biały crop top i na to czarna skórzana kurtka. Dodam jeszcze, że nie mam stanika 😁😁 no co nie znalazłam żadnego pasującego na mnie. Na nogach miałam tego samego koloru desanty ( buty wojskowe ). Piątka wampirów ubarała swoje ubrania mam na myśli że te w których ich złapano. Jeśli chodzi o mnie to ja założyłam ciuchy, które sobie wybrałam. Gdy już byliśmy na statku to stanełam za sterem i odpłynełam na tyle by wybuch nie uszkodził okrętu oraz by być pewna że baza uległa zniszczeniu.
- Tak w sumie wypadało by się poznać. My wiemy jak ty się nazywasz lecz nie znasz naszych imion. - Zmierzyłam ich po kolei wzrokiem. Jeden z nich jest zielonookim brunetem z zarostem o ciemnej karnacji, drugi niebieskookim barczystym blondynem o jasnej karnacji. Trzeci szatynem o piwnych oczach, jest wyższy ode mnie o głowę, określam go jako górę mięśni. Czwarty to afroamerykanin o ciemno brązowym afro i ciemno zielonych oczach natomiast piąty czyli ten z którym rozmawiam to czarno włosy, błekitnooki z lekkim zarostem, widać iż jest dobrze zbudowany, zapewne ma kaloryfer na brzuchu. Niestety nie dane mi to zobaczyć.
- Ja jestem William, ale mów do mnie Will, ten z afro to Eric, ta góra mięśni to Edmund lecz wołamy Ed czy Edzio. Ten blondynek to Przemek, brunet nosi imię Szymon. - Nie wierzę że to powiem.
- Moje pierwsze imię brzmi Monika, lecz je zmieniłam na Kitty. To nie jest przypadek, że mam takie samo nazwisko jak król wampirów. Dylan jest moim ojcem. - Powiedziałam patrząc na Willa.
- Twój ojciec jest beznadziejny, on i jego cała rodzina powinna umrzeć. Już wiem z co Cię zamknęli. Podpadłaś jakiemuś wapmirowi i on Cię wydał !! - Szymon.
- I tu się mylisz. Dylan, ta nic nie warta namiastka wapira w zamian za pokój sprzedała mnie wilkołakom, którzy mnie więzili i torturowali, potem świat dowiedział się o wampirach i wilkołakach. Tak w ścisłości to mnie wymienił. Wilkołaki chciały mnie ponieważ jestem nie pokonana. Posiadam geny wilkołaka i wampira jednocześnie. Każda ze stron chciała mnie po "swojej stronie " lecz nigdy nie chciałam się w to wszystko mieszać.
- Wow. - Cała piątka odezwała się na raz.
- Wiem nie miałam zbyt łatwego życia. Teraz to wy opowiedzcie coś o sobie.
- Zostałem przemieniony jakieś sto lat temu, miałem wtedy dwadzieścia lat. Moi rodzice byli bogaci. Nigdy się mną nie interesowali. Zawsze byłem tym gorszym, moja starsza siostra była tą idealną. Ukończyłem studia prawnicze bo tak chcieli rodzice. Gdy byłem na drugim roku zostałem przemieniony byłem strasznie zagubiony wtedy poznałem Izi była wampirzycą od wielu setek lat. Pomogła mi. Niestety została zdemaskowana, wbito jej kołek w serce. Gdy ukończyłem szkołę z wyróżnieniem spotkałem chłopaków. - William
- Ja jestem najstarszy z nich wszystkich. Urodziłem się w 11019 roku. Moja rodzina nie należała do bogatych, czy nawet średnio bogatych, razem z moimi pięcioma braćmi należeliśy to tak zwanych slamsów. Rodzice byli ćpunami z długami, jestem pewien że nie mieli zielonego pojęcia iż posiadają dzieci. Bracia zginęli gdy miałem szesnaście lat. Zamarzneli z zimna. Niestety nie miałem takiego szczęścia jak oni, tak wtedy myślałem. Gdy miałem osiemnaście lat poznałem Krzysztofa. Był w wampirzym gangu o nazwie Wściekłe Psy. Obiecał mi lepszą jakość życia, to był miód dla moich uszu. Po trzech latach znajomości pozwoliłem mu mnie przemienić. Nie powiedział mi o tym kim się stanę. Nie mówił, że będę aż tak łaknąć krwi. Po jakiś siedmiu latach to wszystko mi się znudziło. Zacząłem się błąkać po świecie, po drodze poznałem Edzia, Szymka i Przemka. - Eric.
- Moja jest za to jest nudna. Odkąd pamiętam to byłem przeciętny, rodzice mnie kochali, poszedłem na pierwszą imprezę w wieku dwudziestu jeden lat. Tam poznałem Eric'a. To on zmienił mnie w wampira. - Ed.
- Miałem idealne życie. Kochający rodzice, ciekawy kierunek studiów. Puf i nie mam nic, jakiś bałwan kierujący tirem wjechał w samochód mojej rodziny. Pech chciał bym tylko ja przeżył. Ten pech miał na imię Ewa, wampirzyca będąca lekarką. Na początku nie rozumiałem dlaczego, nadal nie rozumiem dlaczego to zrobiła. Spotkałem na swojej drodze Eric'a oraz Edzia - Szymek.
- Powiem szybko i na temat. Byłem młodym nauczycielem historii w liceum. Stanąłem w obronie jednego z uczniów i jego matka się wściekła. Zmieniła mnie w pragnącą krwi bestię. Tyle w tym temacie. Reszty można sie do myślić- Przemek.

Kitty IIWhere stories live. Discover now