Rozdział 11

9.4K 512 220
                                    

Jechałem wzdłuż jakiegoś pola, na którym pasły się krowy, wypatrując czekoladowej czupryny, ale nigdzie jej nie widziałem. Zatrzymałem się i postanowiłem użyć telefonu.

— Halo?

— Raven?

— Skąd, u licha, masz mój numer?

— Od Lily, czy to ważne? Gdzie ty jesteś? — usłyszałem charakterystyczny dźwięk, a potem się rozłączyła.

— Niech ci będzie. — powiedziałem pod nosem i ruszyłem na peron. Miałem rację, siedziała na jednej z ławek, kryjąc twarz w kolanach.

— Wolne? — podniosła głowę i zmierzyła mnie wzrokiem spuchniętymi oczami. Serce mi się krajało, ale co miałem zrobić? Nie uduszę przecież Kasie.

— Jak mnie znalazłeś?

— Nie jestem głupi, potrafię rozpoznać odgłos wydawany przez pociąg.

— Lily kazała ci mnie znaleźć. — stwierdziła. Tak, to prawda. Ale nawet jeśli ona by mi tego nie powiedziała, to sam bym ją znalazł.

— Dlaczego tutaj? — rozejrzałem się.

— Tutaj go poznałam. — łamał jej się głos.

— O co chodzi z tą sesją? — wiedziałem, że chodzi o zdjęcia, ale nie bardzo o tym, co Andrew do nich miał.

— Mówiłam ci o niej. Miał tam być i mnie wspierać, a... Wyszło jak wyszło. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. — otarła łzy z policzków.

— Jak będziesz miała jakiś problem, to możesz mi powiedzieć, dobrze? — pokiwała głową. Wyglądała jak kawałek brownie, który się rozwalił.

— Jedź do domu. — wstała i znajdowała się centralnie naprzeciwko mnie. Przeczesała włosy dłonią. Nie byłem pewien jak postąpić, więc po prostu ją objąłem i przytuliłem jej głowę do swojej piersi. Potem w milczeniu odwiozłem ją do Lily, bo mnie o to poprosiła.

Perspektywa Raven

Na szczęście ochłonęłam i nie byłam tak wkurzona na Kasie jak wcześniej, ale nadal jednak nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Lily dziękowała Colinowi, a ja nie odzywając się usiadłam na kanapie i zaczęłam jeść popcorn.

— Już myślałam, że nas wystawisz. — powiedziała Lil kiedy skończyła się żegnać ze swoim chłopakiem. — Masz szczęście, bo jeszcze nie mówiłam jak to się stało, że ja i Colin zostaliśmy parą.

— Gdzieś w podświadomości jednak wiedziałaś, że wrócę skoro nadal tego nie opowiedziałaś. — posłałam jej cwaniacki uśmieszek.

— Dobrze, więc... — przytuliła do siebie poduszkę. — Najpierw poszliśmy do niego, ponieważ jego mama coś chciała, miałam okazję ją poznać. Fantastyczna kobieta. No i musiał zawieźć gdzieś tam coś tam...

— Nie pamiętasz? — zbulwersowała się Charlotte.

— Nieważne! — Kasie rzuciła w nią ciastkiem.

— Jak wracaliśmy, zaczęło się ściemniać, cudowny widok słońca. W tym momencie w radiu zagrała piosenka „Thinking out loud". Oboje chcieliśmy pogłośnić i nasze dłonie się zetknęły, po czym na siebie spojrzeliśmy... I pocałował mnie! — ukryła twarz w poduszce, a nam banan nie schodził z twarzy. — Może nie jakieś woow, ale dla mnie było idealnie. — rozmarzyła się.

— Ciekawe. — odparła Lottie. — Kasie, jak poznałaś Lucasa?

— Co? — zaśmiała się. — Na jakiejś imprezie. Nie pamiętam. A co?

Jedna nocKde žijí příběhy. Začni objevovat