Rozdział 19

8.2K 474 48
                                    

Nie wiedziałam, o co chodzi mojej mamie, ale po wejściu do domu, stanęłam jak wryta.

— Co się dzieje? — zapytałam, kurczowo ściskając palca. Moja mama biegała z ciuchami i wpakowywała je do walizki, która leżała tuż pod moimi nogami.

— Pakuj się. — powiedziała tylko i zniknęła w salonie.

— Ale mamo! — pobiegłam za nią. — O co chodzi?

— Wyjaśnię ci w drodze. Szybko! Za godzinę mamy samolot. — pogoniła mnie koszulką.

— Jak to samolot? Możesz się zatrzymać?! — rozłożyłam ręce bezradna.

— Dobra słuchaj, dostałam świetną ofertę! — powiedziała entuzjastycznie. — Tylko musimy polecieć na... Tydzień? Może dwa? Do Denver. — uśmiechnęła się od ucha do ucha.

— Tydzień, może dwa?! — powtórzyłam z niedowierzaniem. — Przecież to kawał drogi!

— Chcesz cały czas siedzieć w Durango? Okazja, przecież wrócimy. — wzruszyła ramionami składając sukienkę.

— Mamo? Nie zapytałaś mnie o zdanie. Nie chcę jechać. Zostaję. — założyłam ręce na krzyż.

— Nie ma mowy. — parsknęła śmiechem, a ja otwarłam usta z zadumy.

— Dlaczego niby? Mam siedemnaście lat, poradzę sobie. — spojrzała na mnie opiekuńczo.

— Kochanie ja wiem, że sobie poradzisz. — pomasowała mnie po ramionach. — Ale będę się o ciebie bała. Nie mogę cię zostawić samej.

— Ale... — jęknęłam. — Ja nie mogę teraz jechać. Naprawdę aż tak się martwisz? Możesz codziennie dzwonić, albo pisać, albo nie wiem... Proszę cię, nie chce nigdzie jechać. — opadłam smutna na kanapę. Między nami zapadła cisza.

Może i to jedyna raz w życiu, kiedy mam taką możliwość, tylko nie chcę. Chcę zostać tutaj, teraz tyle się dzieje... Dobrze mi tak, jak jest.

— Idę się spakować... — oznajmiłam zrezygnowana i ruszyłam do swojego pokoju.

— Raven?

— Co? — fuknęłam.

— Zgodzę się, żebyś została sama... — krzyknęłam uradowana i rzuciłam się jej na szyję dziękując. — Ale pod jednym warunkiem.

— Jakim? — odsunęłam się od niej. Bałam się, co znowu wymyśli.

— Żadnych imprez. — przewróciłam oczami. — Mówię poważnie. Jeżeli dowiem się, że jakąś urządziłaś wyślę cię do szkoły z internatem do Oregonu.

— To odległy stan. Bardzo. — uniosłam brwi.

— Wiem, i o to chodzi. — przytuliłam ją jeszcze raz i pocałowałam w policzek.

— Dziękuję!

— Dobra, dobra. Nic za darmo, zobaczysz. Jeszcze mi się jakoś odwdzięczysz. A teraz muszę cię zostawić, bo przy tych korkach zanim dostanę się na lotnisko, samolot mi ucieknie. — ścisnęła moją dłoń na pożegnanie i uciekła.

— Pa mamo! Bezpiecznego lotu! — zawołałam za nią i szczęśliwa położyłam się na łóżko. Wreszcie kilka dni spokoju od dziwnych facetów.

* * *

We wtorek postanowiłam nie przyjść do szkoły i poleniuchować cały dzień. Nie chciałam też iść ze względu na Colina.

Dzisiaj niestety już musiałam zjawić się w tym piekle. Wyszłam z łazienki i zauważyłam blond głowę mojej przyjaciółki, która stała z resztą naszej grupki. Podeszłam uśmiechnięta i złapałam ją w pasie od tyłu, po czym nią zakręciłam, a ona w tym czasie piszczała.

Jedna nocWhere stories live. Discover now