Rozdział 13

9.2K 511 207
                                    

Wcale nie miałam ochoty iść na ten głupi mecz, ale przynajmniej mogłam odpocząć myślami od innych spraw.

Patrząc na Charlotte, miałam wrażenie, że jest zagorzałą fanką hokeja, odkąd przyszła na świat.

Osobiście nie rozumiałam tego podniecania się facetami, którzy wyglądali jak otyli w tych strojach i odbijali czarne, małe coś, zwane krążkiem.

Ten idiota z cyfrą „7" na plecach, musiał akurat trafić. Lucas ukłonił się teatralnie w moją stronę. Pokazałam mu środkowego palca, na co on pomachał kijem.

— Weź się rozluźnij, bo ściśnięta jesteś jak stringi w dupie Kasie. — rzuciła do mnie Charlotte.

— Co to za porównanie? — zaczęłam się śmiać.

— Pasujące do twojej sytuacji. — odparła Lottie. Rzuciłam w nią popcornem.

Drużyna naszej szkoły jak zwykle przegrywała, ale dzisiaj tylko różnicą dwóch punktów, więc kto wie? Może wreszcie uda im się to wygrać.

— Przepraszam, mogę twój numer? — zapytał jakiś pierwszoklasista. — W sumie twój też. — zwrócił się do Charlotte.

— Wybacz, nie jestem zainteresowana. — powiedziałam całkiem szczerze.

— Po co ci? — Lottie chyba też nie wyrażała chęci dzielenia się swoim numerem.

— Chciałbym mieć kontakt z jakąś prostytutką. — myślałam, że gałki wypadną mi z oczodołów. Uśmiechał się arogancko, jak dupek. Moja przyjaciółka wstała, uśmiechnęła się serdecznie i odchrząknęła. Nie byłam pewna co zrobi, ale ciekawie się patrzyło na zdenerwowaną Lottie.

— Słuchaj, chłopcze. — położyła mu dłoń na ramieniu. W jej oczach widziałam gniew, a szczęka drgała jej bez przerwy. — Poszukaj u siebie w klasie, albo zapytaj siostry. Ona się w tym obraca. — wylała na niego zawartość kubka, który trzymała, a jego mina była bezcenna. Zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać, kiedy uderzyła go w policzek z liścia, a następnie kopnęła kolanem w przyrodzenie. — Jeszcze raz do mnie podejdziesz...

— D-dostałem t-t-takie zadanie. — mówił, krztusząc się i wskazując na jego kolegów, którzy mieli z niego niezłą polewkę.

— Spadaj.

— Dobra! — krzyknął wystraszony i uciekł. Wtedy też zakończył się mecz. Łudziłam się, znowu przegrana. Mimo, że Luke strzelał celnie.

— Nie wiedziałam, że z ciebie taki agresywny człowiek. — poszturchałam ją łokciem.

— Jestem spokojna, dopóki ktoś nie nazwie mnie dziwką. Wszystkim, tylko nie tym.

— Dlaczego?

— Z tego się wzięłam. Sorry, bo twoja mama teraz, no sama wiesz... Ale moja wpadła. Przynajmniej znała ojca, ponieważ był to stały klient.

— Oh, rozumiem. — kierowałyśmy się do wyjścia. — Myślisz, że się nie pozabijały?

— Wątpię. Mają zupełnie inny gust. Blond ideał na piątej. — powiedziała i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, zniknęła a przy nie wyrósł Colin.

— „Hokej to nie żarty" ? — rzuciłam ironicznie.

— Nie dołuj mnie bardziej, Raven. — oparł głowę o jakiś automat z przekąskami.

— Rozumiem, że jesteś załamany, ale ja już bym się przyzwyczaiła. — spiorunował mnie wzrokiem. — Hej! Przynajmniej Luke dobrze grał.

Jedna nocWhere stories live. Discover now