Rozdział 23

8K 466 114
                                    

Całą matematykę myślałam o tym, co się wydarzyło. Nadal nie mogłam pojąć tego, jak zareagowała Lily na wieść o tym, że jej chłopak całuje inną. Może była smutna, ale zanim do mnie przyszła? To chyba jedyne logicznie wyjaśnienie. Pokręcone to wszystko tak bardzo, że czułam jakbym miała zwariować i jak to powiedziała Charlotte:

 — Jak w serialu Netflixa.

Kiedy dzwonek zadzwonił i ogłosił koniec tej męczarni, ruszyłam na stołówkę. Zdziwiłam się, że serwują dzisiaj ciasto czekoladowe, chociaż w sumie? Ostatnio poniedziałki są bardzo zaskakujące.

— No siemka. — przywitałam się z Lily. Tylko ona siedziała przy „naszym" stoliku.

— Hej... — spojrzała na mnie z pod byka.

— Wiedziałam, że cię rozzłości to, co zrobił Colin! — dotknęłam palcem jej klatki piersiowej. — Weź wreszcie mi powiedz jak to jest, bo wierzyć mi się nie chcę, że to co wczoraj mi powiedziałaś, jest prawdą.

— Ale jest! Nie chodzi w ogóle o to. Watson dzisiaj rozda prace, dowiemy się jakie dostaliśmy oceny. Boję się, Raven... — oparła czoło o blat. Tuż po tym przyszła reszta naszej gromadki.

Dzięki Bogu, bez Eriki.

— Cześć, poziomki. — zawołał wesoło Lucas. — Herbata z twoim cukrem jest lepsza. — zwrócił się do mnie.

— Kurwa... — Lottie pokręciła głową. — Ale przypał. — westchnęła i wpakowała pół kawałka ciasta do buzi.

— Co? — zapytał rozbawiony Colin.

— Przepałam sie z jekimś gostkem. — mówiła jedząc. — I nic nie pamiętam. — dodała, kiedy połknęła słodycz. — A on jest tak strasznie brzydki... — jęknęła, pokazując nam zdjęcie owego chłopaka w telefonie.

— Widziałam brzydszych. To nie był twój pierwszy raz, więc nie narzekaj. Byłaś pijana. — wzruszyłam ramionami, na co ona rzuciła mi oskarżycielskie spojrzenie, unosząc brwi.

— Właśnie, gdzie ty z tym dżemem zniknęłaś? Poszłaś sobie do domu i nic nawet nie powiedziałaś. Wiesz ile razy musiałam prać sukienkę? Tak śmierdziała tymi wymiocinami Sophie! — zatrzymałam widelec w połowie drogi do moich ust.

— Może zapytaj Colina, czemu sobie poszłam. — makaron, który zwisał mi na widelcu znalazł się w mojej jamie ustnej. Uśmiechnęłam się w zasadzie chamsko i czekałam, aż odpowie na tę zaczepkę, bo Lottie dodatkowo wlepiła w niego gałki oczne, jakby czekała na cud.

— Normalna dziewczyna zostałaby i się cieszyła. — powiedział nonszalancko.

— Oh wybacz, nie zauważyłeś, że jestem nienormalna? Może rzeczywiście przyda ci się wizyta u okulisty. — wszyscy oprócz niego i Lil parsknęli śmiechem.

— Raven, proszę cię. — rzucił mi zażenowane spojrzenie.

— A teraz przepraszam, ale moja przyjaciółka jest zestresowana. — pomasowałam leżącą na stole Lily po plecach, a ona wydała z siebie jakiś dziwny dźwięk.

— Co się stało? — zmartwił się Luke.

— Geografia. — odpowiedziałam za nią. Lily wstała i pomaszerowała do klasy. Była zdenerwowana i przerażona. Miałam okazję poznać jej rodziców i więcej nie chcę mieć z nimi do czynienia. To, co ona przeżywała w domu, było istnym piekłem. Gdybym mogła, przygarnęłabym ją do siebie, ale nie mam takiej mocy. Kiedy skończy osiemnaście lat, będzie mogła się wynieść.

* * *

— Po pierwsze — zaczęła Watson — niektórzy myśleli chyba, że to są żarty. — spojrzała surowo na dwójkę dziewcząt z tyłu. Moja przyjaciółka nerwowo gryzła kciuka. — Po drugie. — zaśmiała się. — Chodziło o surowce mineralne, a nie surową wodę mineralną. Riots. — chłopak zakrył się książką, a cała klasa wybuchnęła śmiechem.

— Dodałaś te nagie zdjęcia? — zapytał mnie Colin, szczerząc się, a ja trzepnęłam go w głowę linijką. Otrzymaliśmy naszą pracę i szczęśliwi przybiliśmy sobie piątkę.

— Co macie? — zaciekawiła się Erica. A tak, zapomniałam, że on tutaj jest. — Woow. — zareagowała sztucznie, widząc na naszej kartce „B".

— Już nie żyję. — oznajmiła Lily ze łzami w oczach. „A". To widniało na ich pracy.

— Żartujesz sobie? — prychnęła Erica. — Jesteście jedynymi osobami, którzy dostali taką ocenę.

— Gratuluję, Evans, chyba zaraziłeś się inteligencją. — szepnęła Watson do szatyna, ale na tyle głośno, abym mogła to usłyszeć. Nie za bardzo go to interesowało, bo nie miał pojęcia, co powiedzieć swojej partnerce.

— Co trzeba było zrobić na A+ ? — zapytał pretensjonalnie, na co Watson zmarszczyła czoło.

— Ty i takie pytania? — zaśmiała się.

— Nie byłem w tej grupie sam.

— A no tak. Lily. Przykro mi, nie napisaliście o wydobywaniu z pod wody. Nawet Clarke i Anderson napisali. — wzruszyła ramionami uśmiechając się jak żmija. Jedyne na co miałam ochotę, to przywalenie temu babsztylowi z całej siły książką do geografii, ale było to nie na miejscu.

Perspektywa Lily

— Ale... Jestem pewna, że to uwzględniliśmy. — odparłam zrozpaczona.

— Matko kochana, przecież to bardzo, bardzo dobra ocena. — Watson przewróciła oczami i wróciła do biurka.

— Dla moich rodziców nie. — jęknęłam i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć. Lucas opierał czoło o dłoń i patrzył na mnie bezradnie. Resztę lekcji cicho płakałam, a zaraz po niej tak szybko, jak tylko mogłam wyszłam ze szkoły. Tak strasznie bałam się wejść do domu, ale musiałam to zrobić. Nie miałam wyboru. Otworzyłam drzwi, ściągnęłam buty, przeżegnałam się i poszłam do jadalni, jak zwykłam to robić. Oni już czekali. Przełknęłam ogromną gulę śliny i drżącą ręką położyłam referat na stół tuż przed ich nosy. Tata uniósł brwi i wymienił zdziwione spojrzenie z mamą. Westchnęła głęboko i się uśmiechnęła, a mi minął strach. Niestety po chwili znowu wrócił.

— Nie dało się lepiej? — zapytała cicho i spokojnie.

— Zapomniałam jednej rzeczy napisać...

— Jak to zapomniałaś?

— Starałam się...

— Czy ja skończyłem mówić?! — mój ojciec wstał i uderzył pięścią w stół. Pokręciłam przecząco głową i spuściłam ją w dół. — Patrz na mnie, kiedy do ciebie mówię, ile razy mam ci to powtarzać, ty niewychowana dziewucho? — jego głos był ostry i przechodziły mi przez to ciarki po moich plecach. Uniosłam ją i z lękiem patrzyłam w te brązowe oczy, które były pełne gniewu.

— Przecież to wy mnie wychowywaliście...

— Co powiedziałaś? — matka też wstała.

— Nic. — zacisnęłam usta, aby się nie rozpłakać. — Dlaczego chociaż raz nie mogę dostać takiej oceny? Przecież to też jest bardzo dobra ocena!

— Przede wszystkim, nie krzycz. Moja kochana, skoro dostawałaś wcześniej jeszcze lepsze oceny, to oznacza, że się nie postarałaś i olałaś sprawę. Robisz się leniwa. — skwitował. — Reasumując. Bez kary się nie obejdzie, Lily. — uśmiechnął się, a potem ściągnął swój pas.

— Proszę nie, ja...

— Milcz. — syknęła moja mama, po czym zdjęła mi z głowy kokardę. — A to? Dostaniesz jak poprawisz tę ocenę. Teraz możesz się z tym pożegnać, chcesz powiedzieć „papa" ? — pomachała mi nią przed oczami.

— Oddaj mi to... — odeszła. — Oddawaj to! — i po tych słowach ojciec uderzył mnie w plecy. Następnie siłą ściągnął bluzkę i nadal katował. Nie miałam jak się bronić, nie miałam jak uciec. Byłam uwięziona.

Za każdym razem, kiedy zrobiłam coś nie po ich myśli, za każdym razem kiedy popełniłam jakiś błąd nawet najmniejszy. Robili to, bili mnie. Ale kokardy nigdy mi nie zabrano. Nigdy nie zabrano mi jedynej rzeczy, która tak wiele dla mnie znaczy. 

Jedna nocDonde viven las historias. Descúbrelo ahora