Rozdział 13

889 54 36
                                    

Istniejemy po to, by stworzyć świat, w którymi nie będziemy potrzebni"

Robert Ludlum

><

Rose otworzyła oczy. Leżała wtulona w Syriusza. Podniosła się jakby niesiona przeczuciem i stanęła przed szafą. W jej ręku znalazła się długa czarna spódnica i biała bluzka. Weszła do łazienki i spojrzała w lustro.

Miała wory pod oczami, a drobna siateczka żył ozdabiała jej dłonie. Była chuda, jej obojczyki uwidaczniały się pod oliwkową skórą.

Nalała wody do wanny i weszła do niej z westchnieniem. Dla niej to już nie był początek końca. To był po prostu koniec.

><

Albus Dumbledore siedział spokojnie w swoim gabinecie. Początek maja przywitał świat jasnym słońcem i tysiącem kwiatów.

Dyrektor starał się zebrać myśli. Od tygodnia prześladowała go wizja tragicznych wydarzeń. Starał się sobie wytłumaczyć, że to tylko przewidzenie, że nic się nie stanie. Jednak był zbyt mądry, by w to uwierzyć.

Usłyszał pukanie do drzwi.

- Proszę - powiedział, odchrząkając uprzednio.

- Dzień dobry Albusie - przywitała się Minerva McGonagall.

- Ach dzień dobry Minervo. Dawno cię tutaj nie było, odkąd Huncwoci skończyli szkołę, nie masz chyba potrzeby mnie odwiedzać.

- Jest w tym trochę prawdy. Jednak przyszłam, bo zaczęłam się niepokoić. Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać nie atakował już od kilku tygodni. Obawiam się, że może planować coś, czego żadne z nas nie będzie w stanie powstrzymać.

- Wszystko da się powstrzymać moja droga. Zło nie zostało stworzone, by zwyciężać. Ono zawsze jest na przegranej pozycji.

- Może i kiedyś uda nam się je przezwyciężyć, ale jakie to ma znaczenie w obliczu strat, których doznamy, życia tym dzieciom już nie wrócisz. Zostaną zdmuchnięte jak płomień świeczki.

- To już nie są dzieci Minervo. W obliczu wojny, wszyscy stają się dorośli.

><

- Zastanawiam się co byśmy robili, gdyby nie ta wojna - powiedziała Lily głaszcząc Euphemię po brzuchu. Ten kot miał dopiero wygodne życie. Tylko jadł, spał i był głaskany. Rose mu zazdrościła. Przetarła zmęczone oczy.

- Żylibyśmy normalnie - odparła. Lily spojrzała na nią z niepokojem.

- Co się dzieje Rose? Nie wyglądasz najlepiej.

- Nie mogę się wyspać od pewnego czasu. Budzę się w nocy.

- Może powinnaś iść do lekarza?

- Byłam. Powiedział, że to stres.

Potter popatrzyła na swoją przyjaciółkę i poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Ona miała tylko dziewiętnaście lat, a wyglądała jakby była na granicy śmierci.

- Rose, pamiętaj, że masz nas. Nie musisz przez to przechodzić sama.

- Muszę przejść przez to sama, żeby wasz świat stał się lepszy.

- Nie będzie lepszy jeśli ciebie w nim nie będzie - powiedziała Lily ze smutkiem. Euphemia wyczuwając napiętą atmosferę zeskoczyła na ziemię i skierowała się do kuchni.

- Uczynię go takim, że już nie będę potrzebna.

- Rose, zawsze będziesz potrzebna. Mi, Jamesowi, a przede wszystkim Syriuszowi. Myślisz, że ktoś da radę mu ciebie zastąpić?

Huncwoci - Koniec [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now