Rozdział 32

360 25 8
                                    

Syriusz nie odwiedził Potterów przez cały następny miesiąc. James chodził ciągle poirytowany, bo życie w zamknięcu dało mu się we znaki. Lily nawet żałowała, że tak bardzo nalegała na powrót do domu. Miała poczucie winy, bo gdyby byli w jakimś innym miejscu to może nie musieliby aż tak się ukrywać.

W końcu jednak przyszedł 7 września, a Potterów obudziło głośne walenie w drzwi. James zerwał się i chwycił różdżkę.

- Zostań tutaj Lily - powiedział cicho i ostrożnie zszedł na dół. Była prawie północ, więc Potter była na prawdę przerażona. Nikt do nich o tych godzinach nie przychodził, a jeśli już, to zawsze się zapowiadał. Wstała i na palcach przeszła do pokoju Harry'ego. Jej syn słodko spał i nie wydawało się, żeby cokolwiek mogło go obudzić. Lily także wolała tego nie robić, żeby go nie przestraszyć, bo jeśli było to mało ważne to nie chciała, żeby chłopiec przez resztę nocy nie mógł zasnąć. Śmierciożercy raczej nie pukaliby do drzwi i tym się pocieszała, mimo, że serce waliło jej jak opętane.

Cicho wyszła na korytarz i zaczęła nasłuchiwać. Na początku nic nie słyszała. Jedynie kroki Jamesa, który chyba już zbliżał się do drzwi wejściowych. Później usłyszała skrzypnięcie, gdy jej mąż wpuścił sprawcę całego zamieszania do ich domu.

- Łapa ty kretynie! - zawołał Potter. Lily pomimo, że była wściekła na Syriusza za to, że tak ich wystraszył to uśmiechnęła się krótko do siebie.

Na dole James po uderzeniu najlepszego przyjaciela w głowę, objął go po przyjacielsku i sam nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Tak bardzo za nim tęsknił.

- Wysyłasz mi sprzeczne sygnały Rogaczu - zaśmiał się Black. Gdy przyjaciel go puścił, Syriusz zobaczył zbiegającą po schodach Lily. Ta rzuciła się mu na szyję, a zaraz później odsunęła się i popchnęła go, jak na nią mocno.

- Co ty sobie wyobrażasz Black? - zawołała oskarżycielskim tonem.

- Dobra już wiem po kim to masz James.

Potter roześmiał się i w końcu poczuł to rozpierające go uczucie szczęścia, którego nie czuł od urodzin syna. Każda chwila z rodziną była dla niego oczywiście ważna, ale za przyjaciółmi tęsknił niesamowicie. Objął Lily ramieniem i spojrzał jej w oczy. Jego żona widziała uśmiech na jego twarzy i sama nie mogła uwierzyć w to jak uszczęśliwiła ją ta niespodziewana wizyta.

- Pijemy prawda? Bo mam za sobą trudny dzień i potrzebuje się odstresować. - James tylko kiwnął głową i poszedł do kuchni. - Jak tam mój chrześniak Liluś?

- Bardzo dobrze. Jest już całkiem duży. Niedługo chyba go nie uniosę - zażartowała dziewczyna i opadła na kanapę. Syriusz zrobił to samo i uśmiechnął się.

- No i wspaniale. Mam nadzieje, że nie zawiedzie Huncwotów w Hogwarcie - zażartował i poczuł jak w jego ustach narasta gorzki posmak, bo Huncwoci już nie istnieli. Bez Remusa to nie było to samo. Lily spojrzała na niego z mordem w oczach.

- Mam nadzieje, że jednak będzie się UCZYŁ - powiedziała dobitnie akcentując ostatnie słowo. Syriusz poklepał ją po kolanie.

- Po takiej mamie i takim ojcu na pewno nawet nie będzie musiał.

Wtedy James wrócił do salonu z olbrzymią butelką ognistej whiskey i trzema szklankami. Rozłożył je na stole i rozpoczęło się trzy godzinne picie, po którym Lily chwiejnym krokiem wróciła do sypialni, mamrocząc coś, że jak Harry obudzi ją za kilka godzin to pourywa im głowy.

- Brakowało mi ciebie stary - powiedział James, kołysząc się na boki. Syriusz uśmiechnął się, jego przyjaciele przez to całe rodzicielstwo mieli na prawdę słabe głowy.

Huncwoci - Koniec [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now