Epilog

588 36 14
                                    

17 lat później

Molly Weasley nie mogła zasnąć jeszcze długo po bitwie o Hogwart. Straciła syna i nie wiedziała jak się z tym pogodzić. Jednak każdy ma jakąś wytrzymałość. Po 72 godzinach, podczas których ucinała tylko krótkie pozbawione snów drzemki, w końcu nie dała rady. Wypiła eliksir by podczas snu nie nawiedziły ją żadne koszmary i opadła na łóżko. Potrzebowała tego jak nigdy.

Obudziła się na polanie. Wstała z trawy ze zdziwieniem i rozejrzała się dookoła. Przecież miała nie mieć żadnych snów.

Nagle usłyszała wesoły śmiech. Ruszyła w kierunku, z którego się rozległ. Wtedy polana zaczęła się zmieniać. Molly miała przed sobą już nie rozległą pustkę, a ogrodzony, idealnie zadbany dom. Spojrzała na niego z zachwytem. Był ogromny. Wydawał się nie mieć końca. Znowu usłyszała ten śmiech. Dobiegał zza domu. Molly otworzyła furtkę i weszła na ogrodzony teren. Małą dróżką ruszyła do, jak się okazało, ogrodu. Gdy tam w końcu dotarła, zaparło jej dech w piersiach. Przy szerokim i długim stole siedzieli ludzie, których nie spodziewała się tutaj zobaczyć.

Najbardziej po prawej, czyli najbliżej Molly siedziała Lily i James Potter. Kobieta opierała głowę na ramieniu męża i śmiała się z czegoś co mówił. Naprzeciwko nich siedział wyraźnie obrażony Syriusz Black, który wyglądał na starszego niż oni i zapewne to było obiektem żartów. Po chwili przysiadła się do niego niebieskowłosa dziewczyna i pocałowała go w policzek, wyraźnie poprawiając mu humor. Wciągnął ją na swoje kolana i objął dłońmi tak ciasno jakby miała zniknąć. Obok Syriusza siedzieli Remus i Tonks, którzy również chichotali z tego co mówił James. Dalej siedziała czwórka ludzi, których Molly nie poznawała. Dwie piękne kobiety przytulone do swoich partnerów zdawały się cieszyć z obecności reszty znajomych.

Nagle boczne drzwi od domu otworzyły i wyszedł stamtąd ktoś, kto sprawił, że Molly mocniej zabiło serce.

- O zobaczcie kto przyszedł! - zawołał Syriusz. - James to jest Fred Weasley i to co wymyśla z bratem przebija nawet nasze wynalazki z czasów szkolnych!

Fred uśmiechnął się huncwocko i podszedł do Potter i Blacka.

- Znaleźliście naszą mapę no nie wierzę! - krzyknął James i uścisnął Fredowi rękę. Rudzielec wyglądał w tym towarzystwie jak ryba w wodzie i Molly nie mogła powstrzymać łez spływających jej po policzkach. - Mary posuń się, żeby nasz nowy przyjaciel mógł usiąść obok mnie!

Gdy wszyscy zaczęli się spychać z podłużnych ławek, Fred odwrócił się i spojrzał prosto w oczy Molly.

- Będzie dobrze mamo - powiedział z uśmiechem i wtedy wszystko zaczęło się rozmywać.

Molly obudziła się, siadając gwałtownie na łóżku. Artur czując taki ruch również zerwał się do pozycji siedzącej. Za oknem było już jasno, a ptaki zaczynały swój radosny śpiew.

- Co się stało Molly? - zapytał przestraszony. Jego żona popatrzyła na niego ze łzami powoli spływającymi po jej policzkach.

- Nie wiem czy to był tylko sen czy może prawda, ale... ale myślę, że on jest szczęśliwy, że odnalazł spokój. Oni wszyscy go znaleźli.


                                                                                    Koniec

Huncwoci - Koniec [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now