Rozdział 19

625 41 7
                                    

Są chwile, w których coś co wydawałoby nam się nie do pomyślenia, staje się zwyczajne i na porządku dziennym.

Tak właśnie mieli wszyscy przyjaciele. Stracili zbyt wielu bliskich. Zbyt wielu by za nimi rozpaczać. Była wojna i nie mieli na to czasu. Niestety ona ich odczłowieczyła. Stali się jak maszyny.

Lily zastanawiała się czy kiedykolwiek będą jeszcze normalni.

Weszła zmęczonym krokiem do łazienki i spojrzała w lustro.

Był dopiero 15 listopada, a ona czuła się jakby minęło już dziesięć lat odkąd zginęła Rose.
Nagle zamarła. 15 listopada. To jej o czymś przypomniało.

Powinna dostać okresu już dwa tygodnie temu. Szybko chwyciła swoją różdżkę i przymknęła oczy. Przypomniała sobie zaklęcie i cicho wyszeptała jego formułkę.

Jej brzuch otoczyła brzoskwiniowa bańka, by po chwili zmienić kolor na wściekle różowy.
Lily upuściła różdżkę, która potoczyła się po podłodze i zniknęła pod białą szafką.

><

Syriusz, James i Remus przechadzali się ulicami Doliny Godryka i rozmawiali na poważne tematy. Coraz trudniej im było udawać Huncwotów. Teraz czuli się jak zrozpaczeni mali chłopcy, którzy zostali zbyt mocno doświadczeni przez życie.

- Wracajmy już - powiedział zmęczonym głosem Potter. Ostatnio w ogóle się nie wysypiał. Co noc nawiedzały go koszmary, w których to on i Lily zostają brutalnie zamordowani.

- Tak, wracajmy. Jutro jest pełnia i chyba muszę się na to przygotować - jęknął Remus. Syriusz poklepał go ze współczuciem po ramieniu.

- Pójdę z tobą - oświadczył. - Potrzebuje tego.
Lupin skinął z wdzięcznością głową.
Dziesięć minut marszu wystarczyło, by dotarli pod dom Pottera.

Niespodziewanie z budynku wybiegła Lily cała rozgorączkowana.

- James! - krzyknęła. Rogacz od razu złapał za różdżkę przerażony. To samo zrobili jego przyjaciele.

Ruda po prostu rzuciła mu się na szyje z płaczem. Przytulił ją, oczekując już najgorszych wiadomości. Jednak ona po chwili zaczęła się po prostu śmiać przez łzy.

- Lily co się stało? - zapytał James, odsuwając ją lekko od siebie.

Dziewczyna pocałowała go delikatnie i spojrzała mu głęboko w oczy.

- Jestem w ciąży James.

><

Minęły dwie godziny odkąd James dowiedział się o tym że zostanie ojcem, a nadal nie mógł przestać się uśmiechać. To było takie niesamowite!

Zostanie ojcem. Będzie miał malutkie dziecko, które będzie mógł trzymać na rękach i zabawiać iskierkami z różdżki tak jak robił to z nim jego ojciec.

Później będzie mógł nauczyć to dziecko latać na miotle i grać w Quidditcha.

Nie mógł się tego doczekać i w pełni się tym nacieszyć.

W końcu spotkało go coś pozytywnego. Po tych wszystkich okropieństwach.

- James - powiedział Syriusz. - Mówię do ciebie już od jakichś dobrych dziesięciu minut!

- Tak?

- Na Merlina już się zmieniasz - zaśmiał się Łapa. Potter rzucił w niego poduszką.

- Zostaniesz ojcem chrzestnym to zrozumiesz.

- Ja? Ojcem chrzestnym? - zapytał zaskoczony Black.

- No, a kto?

Syriusz wyglądał na lekko wzruszonego. Oczy mu zabłyszczały, a delikatny uśmiech wypłynął na jego twarz.

Lily patrzyła na nich, gładząc się po brzuchu.
W jej wnętrzu rozwijało się życie i nie mogła nadal do końca tego zrozumieć. Chciała krzyczeć ze szczęścia i skakać po pokoju.
James cały czas mocno trzymał ją za rękę i co chwila posyłał jej szeroki uśmiech.

Wtedy usłyszeli walenie do drzwi. Syriusz lekko zmarszczył brwi i z różdżką w ręce poszedł otworzyć.

Lily usłyszała podniesione głosy w korytarzu i po chwili do salonu wbiegła uśmiechnięta od ucha do ucha Alicja.

- Lily nie mogę uwierzyć! - krzyknęła i rzuciła się Rudej na szyję. Przyjaciółki uścisnęły się najmocniej jak potrafiły.

- Alicja uspokój się bo mi jeszcze dziecko udusisz - zawołał James, a Lily parsknęła śmiechem.

- Na moje też uważaj - powiedział Frank, nie mogąc powstrzymać wzruszenia na twarzy. Longbottom odsunęła się z uśmiechem i pogłaskała swój brzuch.

Lily wytrzeszczyła oczy.

- Nie wierzę... Alicja czy ty jesteś w ciąży?! - krzyknęła i zasłoniła usta dłonią ze zdziwienia.
Dziewczyna kiwnęła głową. - Na Merlina!

- Boże za jakie grzechy - zawołał Syriusz. - Zaraz będziemy mieli tu jakieś przedszkole.
Alicja założyła ręce na biodra i posłała mu groźne spojrzenie.

- Myślę, że już od dawna mamy - powiedziała, a wszyscy oprócz Huncwotów wybuchnęli śmiechem.

- Już się robi groźna mamusia - rzekł Frank.

- Uważaj, żebyś ty też kary nie dostał. - Syriusz udał urażonego.

- No już, czego pan królewicz potrzebuje? - zapytał Remus. Black prychnął i uniósł dumnie głowę.

- Łapcia spokojnie, nadal będziemy się bawić też z tobą - powiedział Potter. Syriusz udał, że łapie się za serce ze wzruszenia.

- Ale na pewno?

- Obiecujemy - zaśmiał się Remus.

- Ooooo, kochani jesteście.

Lily roześmiała się głośno. Poczuła się jak za starych dobrych czasów, szkoda tylko, że ich paczka coraz bardziej malała.

><

Peter wszedł do swojego małego domku, trzaskając drzwiami i rzucił płaszcz na obdarty fotel. Miał na prawdę dosyć tego wszystkiego. Ta cała sytuacja zaczęła go przerastać. Zastanawiał się jak to jest w ogóle możliwe, że James i reszta nadal nie zauważyli co się z nim dzieje. Na prawdę aż tak mało ich obchodził? Czy może aż tak dobrze udawał?

Nie wiedział jak może się przydać Voldemortowi na dłuższą metę. Bał się, że Czarny Pan w końcu uzna go za niepotrzebnego i go zabije.

Dlatego gdy tylko nadawała się okazja starał się dostarczać mu informacje o Zakonie i Huncwotach.

Miał tylko nadzieje, że nigdy nic nie stanie się Longbottomom.

Opadł na wyświechtaną kanapę i wziął do ręki list, który pachniał perfumami Alicji. Jego najlepszej przyjaciółki.

Rozłożył go i jeszcze raz przejrzał.

Cześć Peter!

Nie uwierzysz jak ci powiem.
Jestem w ciąży!!!!

To takie niesamowite, że aż brak mi słów. Do tego okazało się, że Lily też będzie miała dziecko!

Och, może w końcu wszystko się ułoży.
Musimy się niedługo spotkać, bo bardzo mnie ciekawi co u Ciebie. Tak długo się już nie odzywasz, że się martwię.

Buziaki Alicja

Peter uśmiechnął się delikatnie. To była jedyna osoba, której na nim zależało. Złożył list delikatnie i położył na stole.

Resztę mógłby posłać do piekła, gdyby tylko wiedział, że ona jest bezpieczna.

Huncwoci - Koniec [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now