Rozdział 18

678 48 12
                                    

Lily obudziła się dysząc ciężko. Przez całą noc śniły się jej koszmary i nie mogła zrobić nic by je odgonić. Przetarła dłonią spocone czoło i spojrzała na zegarek. 6:30. Westchnęła i powoli, żeby nie budzić Jamesa, wstała i poszła do łazienki. Wydawało jej się, że to będzie kolejny spokojny dzień, bez żadnych złych nowin. Jednak była w błędzie.

                                      ><

Syriusz obudził się w nie swoim łóżku obok pięknej blondynki. Delikatnie pogłaskał ją po włosach i wstał. Przeciągnął się i zaczął zbierać swoje rzeczy. Na szczęście dziewczyna nie obudziła się, co oszczędzało mu tłumaczenia się i jej krzyków. Wyszedł z mieszkania cicho zamykając drzwi.

Wsiadł na motor i pstryknął palcami.

- Cześć kochanie, stęskniłem się - powiedział do maszyny i odpalił silnik, który zaskoczył z cichym warkotem.

Dwadzieścia minut jazdy wystarczyło by znalazł się pod drzwiami swojego mieszkania. Zaparkował motor z tyłu bloku i rzucił na niego zaklęcie kameleona.

Pogwizdując cicho, wszedł na górę i otworzył drzwi. Od razu padł na łóżko i westchnął ciężko. Cały czas chodził zmęczony. Nie wiedział czemu, ale każdej nocy męczyły go koszmary o jakiejś dziewczynie. Jednak w każdym z nich wyglądała nieco inaczej, co nie zmieniało faktu, że był pewien, że to ta sama osoba.

Nagle coś sobie uświadomił. W całym mieszkaniu było zadziwiająco cicho. Podniósł się. Nie wiedział czemu to zwróciło jego uwagę. Instynkt zadziałał samoistnie. Dopiero po chwili umysł go nadgonił. Sowa. Nie ma żadnej sowy. Benio zawsze pisał, gdy Syriusz nie mógł odprowadzić Mary. Najczęściej przysyłał mu wyjca, że zaniedbał jego dziewczynę. Jednak teraz odprowadził ją Peter.

Może dlatego Benio nie napisał?

Po prostu wiedział, że nic się jej nie mogło stać?

Syriusz próbował się tym uspokoić. Usiadł w fotelu i nalał sobie ognistej whiskey do szklanki. Wziął dwa mocne łyki. Jednak one nie pomogły.

Chwycił ze stolika klucze i wybiegł z mieszkania.

- Obyś się mylił Łapa - powiedział sam do siebie i deportował się.

Jednak Syriusz rzadko kiedy się mylił.

                                       ><

Opadł na ziemię tuż pod domem Benio Fenwicka. Cisza. Przywitała go cisza. Jego umysł znowu zaczął pracować na zwiększonych obrotach. Instynkt podpowiadał mu, że stało się coś strasznego.

Wtedy zrozumiał i prawie upadł na kolana. Zaklęcia ochronne nie powinny mu pozwolić aportować się tak blisko. Ktoś kto je rzucił musiał być daleko stąd, albo...

Wyciągnął różdżkę i ruszył przed siebie. Czuł jak jego oczy zaczynają niebezpiecznie piec.
Drzwi na pozór wyglądały na nienaruszone. Jednak, gdy Syriusz lekko ich dotknął, od razu się uchyliły.

Przełknął głośno ślinę i wszedł do domu. W każdej chwili był gotowy by rzucić zaklęcie.
W domu roznosił się odór. Syriusz musiał zakryć sobie nos, żeby móc iść dalej.
Był to zapach, który najczęściej czuje się wchodząc do sklepu mięsnego.

Pomimo dnia, w domu było ciemno. Poczuł wzbierające w nim obrzydzenie. Wtedy wszedł do salonu i to zobaczył. Na podłodze walały się ludzkie szczątki. Palec u ręki, stopa, ucho. Okna były pokryte czerwoną, lepką substancją.
Syriusz zobaczył naszyjnik, który Mary nosiła ostatnio bez przerwy, leżący koło zakrwawionego kawałka mięsa.

Huncwoci - Koniec [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now