Rozdział 23

680 38 28
                                    

Lily poczuła jak ktoś delikatnie głaszcze ją po policzku. Przyjemny dreszcz przeszedł całe jej ciało. Wyciągnęła rękę i dotknęła swojego brzucha... Poderwała się gwałtownie i jęknęła z bólu. James, który siedział obok niej, złapał ją za ramiona.

- James, James... Co się stało? Gdzie jest nasze dziecko?

- Spokojnie kochanie. Harry jest cały i zdrowy.
Oczy Lily rozszerzyły się, a na usta wystąpił najszczerszy uśmiech.

- Harry - szepnęła.

- Wykapany tatuś, ale oczy ma twoje - odezwał się ktoś z boku. Mary Evans stała obok męża, trzymając na rękach małe zawiniątko.

- Mamo czy mogę...?

- Oczywiście skarbie - rzekła i zbliżyła się do swojej córki. Delikatnie podała jej niemowlę i odsunęła się, żeby móc przytulić Marka, który miał łzy w oczach.

- Harry - szepnęła Lily. Chłopiec spojrzał na nią swoimi niesamowicie zielonymi oczami. Patrząc na niego, nie potrafiła sobie wyobrazić istoty, którą kochała równie mocno. Więź matki z dzieckiem jest nierozrywalna, nie ważne ile lat minie. Harry był ciepły i zarumieniony na twarzy. Potter nie mogła uwierzyć, że powołała tą małą istotkę do życia. Wiedziała już, że będzie go chronić aż do śmierci. W tych czasach, gdy życie było tak często odbierane, jego powstanie, zasługiwało na wyjątkową wdzięczność i radość.

- Stworzyliśmy życie - powiedział James i pocałował swoją żonę w czoło. Lily spojrzała na Harry'ego i swojego męża. To była właśnie pełnia szczęścia. Zapomniała o wojnie, śmierci przyjaciół, swoim ataku. Teraz była po prostu w pełni i naprawdę szczęśliwa.

•••

James spojrzał w oczy Markowi i Mary Evans.

- Lily miała zawał, tuż przed urodzeniem dziecka. Lekarze twierdzą, że musiała to być wada wrodzona. Może powinni się państwo razem z Petunią przebadać.

- W mojej rodzinie choroby serca są dziedziczne, ale Lily nigdy nie wykazywała objawów. Myślałem, że to przekleństwo nie dotknęło moich dziewczynek - rzekł zrozpaczony pan Evans.

- Tylko Petunię to ominęło. Urodziła syna bez komplikacji i żadnych wrodzonych chorób - powiedziała Mary.

- Petunia ma syna?

- Tak, zbyt przypomina ojca - rzekł Mark z widocznym obrzydzeniem na myśl o Vernonie Dursley'u.

- Na szczęście Harry'ego też ominęła wada serca. Jest w pełni zdrów - stwierdził James z dumą i ulgą.

- Wspaniale. Naprawdę gratulujemy. W razie jakichkolwiek problemów piszcie do nas. Z chęcią we wszystkim pomożemy - powiedziała Mary z ciepłym uśmiechem.

- Znając Lily to będzie się upierała przy tym, żeby wszystko robić samemu.

- Och, jeszcze nigdy nie doświadczyła płaczu dziecka o trzeciej nad ranem, po przespaniu zaledwie dwóch godzin - zaśmiał się Mark. James pierwszy raz poczuł jak przechodzi go dreszcz niepokoju. Co jeśli zawiedzie jako ojciec? Co jeśli zawiedzie Lily?

- Odezwiemy się napewno w takim razie.

- Cieszymy się i trzymamy kciuki.

Evansowie pożegnali się z Potterem i wyszli ze szpitala. Teraz był czas by Harry'ego zobaczyli: Syriusz, Remus, Peter i Marlena. Black bardzo chciał poznać swojego chrześniaka. Od zawsze wiedział, że to będzie chłopiec.

- Gotowi? - spytał James. Marlena wydała z siebie potwierdzający pisk.

- Nie piszcz tak, bo obudzisz człowieka kurczaka - szepnął Syriusz.

Huncwoci - Koniec [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now