Rozdział 16

693 42 7
                                    

Lily powoli przewracała strony książki, którą przeczytała już kilka razy. Bała się wychodzić z domu po tym co stało się Rose. Dlatego jedyne co jej zostało to przyjaciele i książki. Przeczytała już wszystkie, bo zawsze to lubiła. Nie mogła jednak znaleźć żadnej nowej, a nie chciała zawracać Jamesowi głowy takimi błahostkami, gdy zajmował się sprawami Zakonu.

W końcu zatrzasnęła opasły tom i westchnęła. Euphemia wskoczyła jej na kolana, mrucząc cicho. Lily pogłaskała ją z rozrzewnieniem.
Tak bardzo chciała w końcu mieć swoje dziecko. Jednak teraz nie było na to ani czasu, ani możliwości.

Westchnęła i obejrzała się na półkę z książkami. Jej uwagę przykuła jedna malutka książeczka wciśnięta między inne, jakby na siłę. Potter ściągnęła z kolan swojego kota i podeszła do regału.

Chwyciła obiekt swojego zainteresowania i obejrzała go dokładnie.

- Magicae Album - przeczytała na głos. Delikatnie przesunęła palcami po okładce. Była zniszczona i przerwana w połowie. Lily usiadła w fotelu, nie odrywając wzroku od książki. Otworzyła ją na pierwszej stronie i zaczęła czytać.

Najpotężniejsi są ci, którzy poznają co tak na prawdę rządzi naszym światem. Magia nie bierze się znikąd. Jest to umiejetność dogłębniejszego czucia tego co nas otacza. Każdym swoim słowem lub czynem, nadajemy światu nowego znaczenia. Biała magia, pomaga nam czarować za pomocą naszych uczuć. Od zawsze jest przeciwieństwem Czarnej magii, która skupia się na umiejętnościach i znajomości zaklęć.
Białej magii nie da się nauczyć. Nie potrzebne są do niej formułki zaklęć, czy nawet różdżka. Wystarczy czuć i chcieć swoimi uczuciami przekazać coś innym. Nie atakować. Jedynie bronić.

Lily zaniemówiła. Nigdy o czymś takim nie słyszała. W szkole tego nie uczyli. Zastanawiała się skąd w ogóle rodzina Potterów miała tą książkę. Postanowiła zapytać o to Jamesa, gdy tylko wróci.

Jak na zawołanie usłyszała skrzypienie drzwi i głos swojego męża.

- Kochanie wróciłem!

Lily odłożyła książkę na stół, rzuciła się do korytarza i przytuliła się do swojego ukochanego.

- Spokojnie skarbie, bo jeszcze mnie udusisz - powiedział Potter śmiejąc się. Lily odsunęła się na pół kroku i poprawiła mu okulary.

- Martwiłam się.

- Wiem Lily, uwierz, że ja o Ciebie też. Myślałem, że już nigdy mnie nie puszczą.

- Kto taki? - spytała marszcząc brwi.

- Moody, znowu zmusił mnie do pisania sprawozdań.

- Myślałam, że dzisiaj jesteś na patrolu.

- Miałem być, ale Syriusz wolał iść za mnie.
Na wzmiankę o przyjacielu Lily lekko się wzdrygnęła. Nadal nie mogła poukładać sobie tego wszystkiego w głowie. Czuła się jakby Rose po prostu wyjechała na długie wakacje.
James pocałował ją w czoło i ruszył w stronę kuchni.

- Fruzia zrobiła coś do jedzenia?

- Tak, wszystko stoi na stole.

Lily ocknęła się i poszła za swoim mężem.

- James?

- Tak? - spytał, patrząc na nią kątem oka.

- Słyszałeś kiedyś o białej magii?

- Białej magii? Chyba coś pomyliłaś kochanie. Jest tylko czarna magia.

- Nie James. Znalazłam w domu książkę. Opowiada o białej magii.

Huncwoci - Koniec [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now