Rozdział 20

598 41 4
                                    

- Boże jak ty wyglądasz - przywitał Syriusz Lily, która otworzyła mu drzwi. Dziewczyna uniosła brwi i udała, że zamyka mu drzwi przed nosem. - Nie No przepraszam, wyglądasz kwitnąco Ruda.

Ciąża Lily już stawała się zauważalna. Był marzec, a dziewczyna zaczęła odczuwać efekty uboczne. Jej ulubione jedzenie przestało jej smakować, a perfum nie mogła zdzierżyć. Czasami musiała spać w innym pokoju niż James, bo coś w jego naturalnym zapachu zaczęło ją odtrącać.

- Jeśli Ruda to te drzwi są dla Ciebie zamknięte.

- Najpiękniejsza żono mojego przyjaciela pod słońcem proszę wpuść mnie, chce się pobawić z chrześniakiem.

- To musisz jeszcze trochę poczekać - rzekła, ale go wpuściła. - Po za tym skąd ta pewność, że to będzie akurat chłopiec?

- Ja to po prostu wiem Lily. - Black posłał jej huncwocki uśmiech, zdejmując płaszcz.

- Niestety nie możesz długo posiedzieć, bo jedziemy z Jamesem do moich rodziców.

- No No No, Potter vs teściowie, będzie zabawnie.

- Oni go lubią Syriuszu - zaśmiała się Potter.

- Kurde, a już miałem nadzieje.

- Wychodzimy za godzinę, więc poszukaj Jamesa, a ja idę się ogarniać.

- Tak jest proszę pani.

Lily tylko przewróciła oczami i weszła po schodach na górę. Stresowała się spotkaniem z rodzicami, bo miała być tam też Petunia ze swoim dziwnym mężem. Rodzice pokazywali Lily zdjęcia ze ślubu jej siostry, bo ona sama oczywiście nie dostała zaproszenia.

Vernon Dursley był krępym człowiekiem, który praktycznie nie posiadał szyi. To był wręcz idealny kandydat na męża Petunii, bo zapewne tak samo jak ona, nie miał w sobie nic specjalnego.

><

- Cześć Alicjo - przywitał się Peter wchodząc do kawiarni w Londynie. Jego przyjaciółka już miała dość widoczny brzuch, który przeszkadzał jej w wykonywaniu niektórych ruchów. Siedziała jak zwykle przy swojej ulubionej jaśminowej herbacie. Uśmiechnął się na ten widok. Ona się nigdy nie zmieni.

- Cześć Peter, na Merlina jak ja cię dawno nie widziałam, chodź to cię uściskam - zawołała i zamknęła go w szczelnym uścisku. Objął ją delikatnie, bo bał się, że zrobi jej krzywdę. W końcu puściła go i posłała my szeroki uśmiech. - Siadaj i opowiadaj co tam u ciebie. Jak życie? Widziałeś się ostatnio z chłopakami? Znalazłeś może już miłość swojego życia?

- Życie jakoś leci, nie jest zbyt kolorowo, ale przynajmniej nie ma żadnych ataków. Z chłopakami widziałem się ostatnio na urodzinach Lily i nie, jeszcze nie udało mi się jej znaleźć. A co tam u ciebie, jak znosisz ciąże, opowiadaj?

- Boże to jest jakaś tragedia. - Tak właśnie Alicja zaczęła swój pół godzinny monolog o tym jak wszystko jej puchnie i brzydnie po kolei. Peter co chwile wybuchał śmiechem. Kochał tą dziewczynę jak własną siostrę. Tylko ona tak na prawdę mu została na tym świecie. Już nie czuł, że chłopcy są jego rodziną. W ogóle nie miał z nimi kontaktu. Nie obchodził ich już i doskonale o tym wiedział. Ich przyjaźń skończyła się zaraz po tym jak skończyła się szkoła.

><

Lily nerwowo bawiła się rękawem swojego płaszcza, gdy razem z Jamesem jechali Błędnym Rycerzem.

- Co jest skarbie? - zapytał Potter i objął ją ramieniem.

- Stresuje się tym spotkaniem. Może to nie był dobry pomysł?

Huncwoci - Koniec [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now