Rozdział #11

292 9 2
                                    

       PRZEPRASZA, ŻE NIE BYŁO WCZORAJ ROZDZIAŁU. NIE MIAŁAM ZA BARDZO CZASU. ALE JUTRO WLECĄ ZA TO DWA. UWAGA, BO BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!

    Obudziłem się o 10.15. Dziewczyny już nie był obok mnie. Usiadłem na krańcu łóżka i przetarłem twarz dłońmi. Rozglądnąłem się dookoła ale brunetki nie zobaczyłem. Dopiero po chwili usłyszałem hałas w kuchni. Ubrałem mój t-shirt i skierowałem się we wcześniej wspomniane miejsce. Sylwia czegoś zawzięcie szukała. 

-Czego szukasz?

Ta tylko spojrzała na mnie i mało co się nie przewróciła.

-Jezu. Nie strasz mnie tak więcej. Szukam przyprawy do ziemniaków , bo do obiadu będzie mi potrzebna . Zrobiłam nam kanapki, chcesz to weź sobie. Leżą na blacie.

-A ty?

-Ja zjem później, bo teraz muszę iść do sklepu Zaraz wracam. Zjedz te kanapki i na mnie nie czekaj.

-Poczekaj.- Złapałem ją za rękę. - Ja pójdę. - Uśmiechnąłem się do niej.

-Nie no ja już pójdę. Nie będę cię specjalne z domu wyciągać.

-Ja pójdę. Ty idź zjedz śniadanie. Przebiorę się i będę wychodzić.

Sylwia jeszcze chwile protestowała ale zaraz odpuściła. I tak bym się jej nie posłuchał. Wziąłem resztę moich rzeczy i skierowałem się do łazienki. Po 10 minutach byłem już ogarnięty. Przytuliłem dziewczynę i wyszedłem z domu. Szedłem chodnikiem nigdzie się nie śpiesząc. Nagle zobaczyłem Julkę razem z Remkiem. Szli gdzieś razem trzymając się za ręce. Patrzyłem się na nich jeszcze przez chwilę po czym poszedłem w stronę sklepu. Wszedłem przez metalowe drzwi i skierowałem się do działu z przyprawami. Zabrałem potrzebną rzecz i poszedłem jeszcze do działu ze słodyczami. Wziąłem żelki, kinderki, lizaki i ciastka po czym skierowałem się do kasy. Zapłaciłem i wróciłem do domu Sylwii. Dziewczyna siedziała na kanapie i oglądała jakiś program. Zaniosłem rzecz potrzebną do obiadu do kuchni i wróciłem ze słodyczami do brunetki.

-Miałeś iść tylko po jedną rzecz.- Zaśmiała się i zabrała żelki z torby.

-Ale chyba nie narzekasz, co?

-No nie narzekam, nie narzekam.

Posiedzieliśmy chwilę w ciszy. Zastanawiałem się czy powiedzieć jej, że widziałem Remka i Julkę. Może ona sama powinna jej to powiedzieć? Dobra, powiem jej.

-Wiesz kogo widziałem?- Pokręciła głową na nie.- Julkę i Remka. Szli gdzieś trzymając się za ręce.

-Co?! Oni są razem?

-Nie wiem. Widziałem ich może przez 20 sekund.

-Ale czemu mi nie powiedziała?

-Może stwierdziła, że to jest za świeża sprawa?

-Może...

-Ej...Nie przejmuj się tym. Pewnie niedługo ci powie. A teraz jedz żelki.- Zaśmiałem się na co dziewczyna rzuciła we mnie żelkiem. Po chwili oboje się śmialiśmy. Oglądaliśmy razem telewizje. Po godzinie wyłączyliśmy sprzęt i skierowaliśmy się do kuchni. Zaczęliśmy robić obiad. Po chwili zszedł do nas skacowany brat Sylwii. Dziewczyna zaśmiała się na jego widok i wróciła do gotowania. Po 2 godzinach obiad był już zjedzony. Cała nasza trójka zaczęła się wygłupiać i skończyło się na tym, że ja leżałem na ziemi, bo zostałem zwalony z kanapy, Kuba leżał na stole cały mokry, bo wylała mu się woda ze szklanki a Sylwia nagrywała nas na snapa.

-Teraz to sprzątajcie gamonie.

-Ej, to ty na mnie wylałaś wodę! - Oburzył się Kuba. Dziewczyna jedynie uciekła a ja zaraz za nią. No przepraszam Kuba, sprzątasz. Wbiegliśmy do pokoju dziewczyny i zamknęliśmy go na klucz, bo chłopak biegł za nami. Chciał wbiec do pokoju ale jedynie co udało mu się zrobić to uderzyć twarzą w drzwi. Z Sylwią tarzaliśmy się po podłodze ze śmiechu. Kuba tylko zszedł na dół sprzątać. Coś czuję, że się odwdzięczy. 

~~*~~

Wyszliśmy z domu i poszliśmy na spacer do parku. Usiedliśmy na ławce. Chwilę rozmawialiśmy gdy nagle zobaczyliśmy jakąś parę. Nie zwrócilibyśmy na nich uwagi gdyby to nie byli nasi przyjaciele.  Całowali się. Stwierdziliśmy z Sylwią, że do nich podejdziemy. Szliśmy bardzo cicho, a jak byliśmy już na miejscu krzyknęliśmy:

-Co tam u was!

Oni od razu od siebie odskoczyli. Mieli miny jakby zobaczyli ducha. Z Sylwią nie mal nie posikaliśmy się ze śmiechu.

-Ale.. co wy tu robicie?- Zapytał Remek nie zmieniając swojego wyrazu twarzy. Julka była jak burak. Jeszcze jej nigdy takiej nie widziałem.

-Postanowiliśmy przyjść do parku. Usiedliśmy tam na ławce. Zobaczyliśmy was i postanowiliśmy do was podejść.- Sylwia uśmiechnęła się chytrze po czym dodała.- A wy co tu robicie? 

-Yyy...nic.- Odezwała się Julka.

-Ta jasne. Przyznajcie się, że jesteście razem. Widziałem was rano.

-Tak, jesteśmy razem.

-To gratulacje. Może pójdziemy to uczcić do jakiejś kawiarni? - Zaproponowała Sylwia.

-My już musimy się zbierać. 

-No dobra to pa...

-Pa. Zobaczymy się kiedy indziej.

Sylwia pov.

Zaczął padać deszcz. Nie wiem czemu nie chcieli z nami iść. Może Julka już mnie nie lubi? Nie chcę jej stracić. A może po prostu nie ma czasu.  Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Michała.

-Słuchasz mnie?

-Tak, tak... Znaczy nie. Przepraszam, zamyśliłam się.

-Dobra, powtórzę ale teraz mnie słuchaj. - Przytaknęłam- Zapytałem się czy chcesz iść we dwójkę do tej kawiarni.

-Jasne, że chcę.

Po tych słowach Michu pociągnął mnie za rękę. Jemu się to nigdy nie znudzi... Biegliśmy jakieś 30 metrów po czym zatrzymaliśmy się pod kawiarnią. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach. Szłam zająć stolik gdy nagle na kogoś wpadłam. Tym kimś był mój dawny przyjaciel Mateusz. Jakieś 4 lata temu wyjechał z Warszawy i utraciliśmy ze sobą kontakt.

-Mateusz?

-S...Sylwia?

-Jak ja cię dawno nie widziałam.- Rzuciłam się na niego i mocno go przytuliłam. 

-Tęskniłem.- Wyszeptał mi do ucha.

-Ja też.

-Chodź usiądź z nami.- Zaprosiłam chłopaka na co on skinął głową. 

Usiedliśmy we trójkę przy stoliku.

-Mateusz to jest Michał. Michał to jest Mateusz. -Zapoznałam ich ze sobą. Michał chciał podać mu rękę ale Mateusz nie zwracając na niego uwagi spojrzał na mnie. Chciałam przerwać tą napiętą atmosferę więc rozpoczęłam rozmowę:

-Kiedy wróciłeś?

-Wczoraj. Już na stałe.

-To świetnie. A jak było w Holandii?

-Nawet okej, ludzie trochę dziwni ale jakoś się przyzwyczaiłem. 

-A przyjechałeś z rodzicami czy sam?

-Sam. Rodzice woleli zostać.

-Jejku, jak świetnie, że odnowimy kontakty.

-Dokładnie.

-Dobra ja już idę. Na razie. -Powiedział Michał.

-Ej poczekaj. - krzyknęłam za nim ale mnie nie słuchał.

Nie rozumiem, o co mu chodzi?

Michał pov.

Wyszedłem z kawiarni. Ludzie patrzyli na mnie jak na debila, bo lał deszcz a ja w samej bluzie idę sobie powoli przez miasto. Musiałem wyjść. Miałem dość patrzenia na nich. A ten Mateusz to dziwny jakiś. Chciałem podać mu rękę a ten miał mnie w dupie. Sylwia tak samo. Pewnie jakbym się nie odezwał to pewnie by nawet nie zauważyli, że sobie poszedłem. Czemu Sylwia nie widzi jaki on jest wredny. W ogóle czemu ja się tak spinam. Ona jest tylko moją przyjaciółką. Nie mam o co być zazdrosny. A może mam. Sam już nie wiem...

..............................................

1041 słów

Wciąż cię kocham.../Multi i LavmoonyWhere stories live. Discover now