Rozdział 4

798 56 1
                                    

Czas, w którym staliśmy w korku, ciągnął się wieki. Większość ludzi powychodziła z samochodów, a ci, którzy postanowili zostać w środku, trąbili ze złością na siebie nawzajem. Zawrócenie i pojechanie inną drogą było niewykonalne, gdyż za nami zdążyło zgromadzić się już mnóstwo innych aut.
Cisze w aucie przerwał mój burczący brzuch, który sprawił, że na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec. Pan Asahara widząc to, otworzył schowek i wyjął z niego czekoladowego batona.
- Masz. Na razie to musi ci wystarczyć — powiedział, wręczając mi batona.
- A pan nie jest głodny?
- Jedz.
Tak czy siak, przełamałem batona na pół i podałem nauczycielowi. Ten widząc to, parsknął śmiechem i wziął jedną z połówek. Na ułamek sekundy całe miasto widziane z oddali, pogrążyło się w ciemności. Wszyscy ludzie patrzyli zszokowani na to zjawisko. Nagle paręnaście aut dalej dało usłyszeć się krzyk jakiejś kobiety i po chwili spomiędzy pojazdów wyszło kilka chwiejących się postaci. Momentalnie powstała panika i niemalże wszyscy czym prędzej wrócili do środka. Niektórych zaś zdążyły dopaść te potwory.
- Cholera — powiedział nauczyciel, usiłując wycofać samochód.
Uderzyliśmy w auto za nami, ale pan Asahara wyraźnie miał to teraz gdzieś i czym prędzej zawrócił, ocierając się o inne pojazdy. Kilkunastu z nich pourywały się lusterka. Kiedy w końcu jakimś cudem wyjechaliśmy z autostrady, nauczyciel skręcił w pierwszą lepszą uliczkę i po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod ekskluzywnym domem, który otaczał wysoki mur z kamienia. Pan Asahara otworzył pilotem bramę i wjechał do garażu. Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyłem za nauczycielem w stronę wejścia. Jedyne co przeszło mi przez myśl po zobaczeniu tego domu, to jedno wielkie „Łał". Pan Asahara otworzył drzwi prowadzące do domu i odłożył swoje rzeczy na komodę znajdującą się w korytarzu. Poprosił mnie, bym zaczekał w salonie i po chwili wrócił, niosąc ręcznik i kilka innych rzeczy.
- To był długi dzień, więc na pewno chciałbyś się wykąpać — powiedział, wręczając mi przyniesione przez niego rzeczy i wskazując, gdzie znajduje się łazienka.
- Tak, dziękuje — odparłem i poszedłem w wyznaczonym przez niego kierunku.
Po umyciu się przyglądnąłem się reszcie rzeczy leżących na ręczniku. Była tam szczoteczka do zębów, kapcie oraz koszulka. Po ubraniu się zobaczyłem, że koszulka wisi na mnie jak worek. Kapcie także były o wiele za duże, tak więc zostawiłem je w łazience. Umyłem zęby i wróciłem do salonu. Pan Asahara stał w niewielkiej kuchni, gotując coś w garnku. Podszedłem do niego i aż ślinka poleciała mi na widok spaghetti przyrządzanego przez nauczyciela. Ten widząc moją minę, uśmiechnął się lekko i sięgnął do szuflady z przyprawami.
- Posiedziałbyś tu chwilę ? Pójdę tylko szybko się umyć.
- Spoko — Pan Asahara słysząc to, wyszedł z kuchni i ruszył w kierunku łazienki.
Ja zaś wziąłem do ręki łyżkę i zacząłem mieszać czerwony sos, tak by się nie przypalił. Wrócił po mniej więcej dziesięciu minutach i stanął za mną, zaglądając do garnka. Odwróciłem się i otworzyłem szerzej oczy, widząc, iż jest w samym ręczniku. Jego ciało było umięśnione i wręcz idealne.
- Podjadałeś ? - zapytał, zauważając najwyraźniej plamę od sosu w kąciku moich ust, po czym uśmiechnął się drwiąco na widok mojej miny.
Po chwili zniknął za drzwiami prowadzącymi do jakiegoś pokoju i moja twarz momentalnie stała się czerwona. „Ale siara...". Starłem z twarzy plamę i wyłączyłem palnik, na którym gotował się sos. Odcedziłem makaron i porozkładałem na stole talerze. Kiedy nauczyciel wrócił, zobaczyłem, że przebrał się w krótkie spodenki oraz koszulkę. Był wyraźnie zadowolony, że wszystko przygotowałem. Usiedliśmy do stołu i z uśmiechem zjadłem pełną miskę makaronu, na moment zapominając o tym całym koszmarze, jaki się wydarzył. Pan Asahara usiadł na kanapie w salonie i włączył telewizor, szukając kanału informacyjnego. Nie musiał jednak zbyt długo szukać, gdyż praktycznie wszędzie puszczano ten sam komunikat, by nie opuszczać swoich domów. Na jednym z kanałów młoda prezenterka stała na tle karetek, opowiadając o wirusie, który zamienia ludzi w krwiożercze potwory. Usiadłem obok nauczyciela, przysłuchując się uważniej temu, co mówiła. Nagle jednak ciała przykryte na noszach znajdujące się za kobietą, poruszyły się i po chwili zmierzało w jej stronę kilku zarażonych. Rzucili się na nią oraz kamerzystę i na telewizorze pojawił się biały szumiący obraz.
- Oni przecież byli martwi — powiedziałem zszokowany.
- Jak w jakimś filmie o zombie...- westchnął ciężko i położył głowę na oparciu.
Wyszedłem na balkon i zobaczyłem, że widać stąd autostradę, na której jakiś czas temu staliśmy w korku. Między samochodami snuli się zarażeni. „Czyli oni wszyscy nie żyją?" Wróciłem do salonu i oboje postanowiliśmy, że zostaniemy tu, dopóki na zewnątrz nie zrobi się bezpiecznie. Nie wiedzieliśmy jednak kiedy i czy w ogóle to nastąpi. Było już dawno po północy, dlatego pan Asahara zaprowadził mnie do swojej sypialni, a sam położył się na kanapie w salonie. Długo nie mogłem zasnąć, rozmyślając o rodzicach i o tym wszystkim, co się wydarzyło. Zastanawiałem się, czy z Haru i Minami wszystko w porządku. Chciałem zadzwonić do przyjaciela, ale przypomniałem sobie, że zostawiłem komórkę w plecaku, który był w samochodzie. Zamknąłem oczy i w końcu pogrążyłem się we śnie. Byłem w moim domu. Zszedłem na dół, gdzie mama przyrządzała obiad, a tata jak zawsze czytał w salonie gazetę. Nagle mama odwróciła się w moją stronę, patrząc na mnie pustymi białymi oczami i wyszczerzyła uśmiech, ukazując przegniłe zęby. Tacie wypadła z rąk gazeta i okazało się, iż był on już dawno rozkładającym się ciałem. Mama podeszła do mnie, chwytając mnie za rękę i rzucając się na mnie. Obudziłem się przerażony, a po moich policzkach poleciały łzy.

Infekcja ( yaoi)Where stories live. Discover now