Rozdział 8

740 55 10
                                    


Patrzyliśmy zdziwieni, jak para z dzieckiem usiłuje obronić się przed napierającym na nich tłumem potworów. Wystrzały ze strzelby trzymanej przez mężczyznę przywoływały jednak coraz to więcej umarlaków. Było ich tak wiele, że nie mieliśmy żadnych szans na przedostanie się do nich.
- Chodź ! Mam pomysł — krzyknął pan Asahara, wyrywając mnie z osłupienia i zaczynając biec w kierunku, z którego przyszliśmy.
Wziąłem na ręce Shiro i pobiegłem za nim. Na ulicy było mnóstwo zarażonych, więc czym prędzej dogoniłem nauczyciela. Nie widziałem, by którykolwiek z nich biegał, więc na szczęście z łatwością udało nam się ich wyminąć. Chwilę później byliśmy z powrotem przy samochodzie. Pan Asahara wyjął zza paska kij bejsbolowy i roztrzaskał nim czaszki zbliżających się do nas umarlaków. Ja w tym czasie napełniłem pusty bak samochodu i schowałem do bagażnika pozostałe dwa pełne kanistry. Wsiedliśmy do środka, a przerażony Shiro wpełznął mi pod koszulkę, uważając to najwyraźniej za dobrą kryjówkę. Ruszyliśmy, odpychając na bok zgromadzone przed pojazdem potwory. Minęliśmy stację benzynową i parę sekund później byliśmy z powrotem na placu, gdzie nieszczęsna rodzina próbowała nie dać się ugryźć żadnemu z nich. Mężczyźnie najwyraźniej skończyła się amunicja, gdyż strzelby używał teraz niczym kija. Pan Asahara dodał gazu i z impetem wjechał w tłum potworów, który powywracał się na wszystkie strony. Jeden z nich skończył na przedniej szybie, szczerząc do nas swoje przegniłe zęby. Samochód zatrzymał się z piskiem opon, a kobieta i mężczyzna popatrzyli zdziwieni najpierw na nas, a następnie na siebie.
-Wsiadajcie! - krzyknął nauczyciel, a para jakby oprzytomniała.
Mężczyzna wziął na ręce chowającą się za ciężarną kobietą dziewczynkę i cała trójka wsiadła do środka. Pojazd ruszył, zrzucając z maski nieproszonego pasażera i po chwili tłum umarlaków był już dawno za nami.
- Bardzo wam dziękujemy — powiedziała kobieta, a po jej policzkach poleciały łzy.
Dziewczynka siedząca pośrodku wtuliła się w nią, również zaczynając płakać.
- Gdyby nie wy to pewnie byśmy tam zginęli — dodał mężczyzna, odwracając wzrok od tylnej szyby i przytulając tulące się do siebie dziewczyny.
- Nie ma sprawy — powiedział pan Asahara, zerkając na nich w lusterku.
Nagle głowa Shiro wyłoniła się z kołnierza mojej koszulki i rodzina spojrzała na niego zdziwiona. Oblizał mi calutką twarz, wiec czym prędzej go stamtąd wyjąłem. Zobaczyłem, że dziewczynka rozpromieniła się na widok mopsa, więc posadziłem go na jej kolanach. Shiro zaczął merdać ogonkiem na widok nowych ludzi. Uradowana przytuliła go, a chwilę potem jej twarz także padła ofiarą jego obślinionego jęzora. Dziewczynka zaczęła chichotać, usiłując go od siebie odciągnąć. Zaśmiałem się na ten widok, a para siedząca z tyłu uczyniła to samo. Niebo z minuty na minutę robiło się coraz bardziej szare. Wkrótce zerwał się silny wiatr, którego skowyt rozchodził się po całym samochodzie. Wjechaliśmy na praktycznie pusty pas autostrady prowadzącej z powrotem do miasta. Najwyraźniej wszyscy usiłowali uciec stąd jak najdalej, gdyż pas obok zapchany był opuszczonymi samochodami.
- Przez to wszystko nawet nie mieliśmy okazji się przedstawić — zaśmiał się mężczyzna.- Nazywam się Hayato, a to moja żona Aya — kobieta uśmiechnęła się, a potem skierowała wzrok na dziewczynkę głaszcząca śpiącego na jej kolanach psa.
- Dalej kochanie, przedstaw się.
Dziewczynka popatrzyła na nas zawstydzona i po chwili wydukała ledwo co słyszalnie.
- Kyoko.
Uśmiechnąłem się i odwróciłem bardziej w ich stronę.
- Ja jestem Yoichi, a to... - zawahałem się, nie bardzo wiedząc jak przedstawić swojego nauczyciela.
- Ren — dokończył za mnie.
- Miło nam — uśmiechnęła się Aya.
Miałem wrażenie, jakby pan Asahara nie do końca im ufał. Był w stosunku do nich oschły i praktycznie ani razu nie zamienił z nimi słowa. Niby znaliśmy ich tylko paręnaście minut, ale miałem przeczucie, że mogliśmy bez żadnego zastanowienia im zaufać. Może to po prostu wina jego bycia chamem z natury. Nauczyciel najwidoczniej zobaczył mój grymas, z jakim na niego patrzyłem, gdyż spojrzał mnie, unosząc jedną brew. Szybko odwróciłam głowę z powrotem ku siedzącej z tyłu rodzinie. Opowiedzieli nam, że jechali do teściów, kiedy to wszystko się zaczęło. Po drodze zepsuł się im samochód, więc musieli znaleźć jakieś schronienie. Na ich szczęście w sklepie z alkoholami, w którym się ukryli, znaleźli strzelbę. Niestety jej właściciela, który za jej pomocą pożegnał się z życiem, także tam zastali. My również opowiedzieliśmy im co nieco o sobie, informując ich o naszym zamiarze dostania się do szkoły. Kiedy dowiedzieli się, że pan Asahara to mój nauczyciel to bardzo się zdziwili. Przez cały czas sądzili, że to mój tata. Nauczyciel, słysząc to, prychnął śmiechem, a ja popatrzyłem zażenowany w szybę. Jechaliśmy autostradą, coraz to bardziej zbliżając się do miasta. Co jakiś czas zmuszeni byliśmy zwalniać, by ominąć opuszczone na drodze samochody. Ciekawe co stało się z tymi wszystkimi ludźmi? Zdołali uciec, czy możne szwendają się gdzieś po ulicach razem z innymi zarażonymi? Zdałem sobie sprawę, że gdyby nie pan Asahata to prawdopodobnie już dawno bym do nich dołączył. Aż przeszedł mnie dreszcz na samą tę myśl. Ciekawe co musiała czuć mama, zmieniając się w jednego z nich. Pewnie nadal siedzi zamknięta w spiżarni. Nie, to już nie jest moja mama. Ona odeszła, a tamto coś to tylko chodzące zwłoki. Popatrzyłem w szybę, ledwo powstrzymując łzy na wspomnienie tego, co stało się z moimi rodzicami. Skręciliśmy w uliczkę prowadzącą przez osiedle. Na przedniej szybie pojawiły się pierwsze krople deszczu, które w parę sekund zmieniły się w silną ulewę. Do szkoły zostało nam już tylko kilka minut drogi, więc ucieszyłem się, że już za chwilę zobaczę Haru. Przejechaliśmy kilka ulic i po chwili byliśmy na miejscu. Ku mojemu zaskoczeniu brama szkoły była zamknięta. Na jej terenie nie zobaczyłem także ani jednego umarlaka. Jakby jednak nie patrzeć opuściliśmy szkołę wieczorem, gdy praktycznie nikogo już tam nie było. Pan Asahara zatrzymał samochód przed bramą, po czym otworzył ją pilotem. Ponownie się zdziwiłem, że w tej części miasta wciąż jest prąd. W pobliżu na szczęście nie było zarażonych, wiec mogliśmy bez obaw wjechać do środka. Cała okolica wyglądała, jakby koniec świata ją ominął. Poczułem się prawie, jakbym zwyczajnie szedł do szkoły. Nauczyciel zaparkował nie daleko wejścia i wszyscy wyszliśmy z samochodu. Szybko pobiegliśmy pod daszek znajdujący się przy drzwiach prowadzących do szkoły. Nic to jednak nie dało, gdyż byliśmy już całkowicie przemoczeni. Dopiero teraz mogłem uważniej przyjrzeć się całej nowo poznanej trójce. Aya była średniego wzrostu brunetką odzianą w białą sukienkę na ramiączkach. Jej brzuch był już dość sporych rozmiarów, wiec przeraziłem się na samą myśl, że mogłaby nagle zacząć rodzić. Hayato z kolei był dość wysokim oraz chudym mężczyzną, a jego włosy były koloru ciemnego blondu. Miał na sobie lekko potarganą koszulkę w gwiezdne wojny oraz dżinsy z dziurami. Kyoko odziana w różową sukienkę, miała długie rozpuszczone brązowe włosy. Nauczyciel otworzył drzwi, rozglądając się uważnie. Weszliśmy do środka, a po całej szkole rozniósł się dźwięk kichnięcia Ayi. Popatrzyliśmy na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Przepraszam — powiedziała, trzymając się z przejęciem za nos.
Czekaliśmy, aż jakiekolwiek umarlaki przyjdą przywołane hałasem. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Wyglądało na to, że naprawdę żadnego z nich tu nie było. Przeszukaliśmy wszystkie piętra, lecz nie znaleźliśmy ani Haru, ani Minami. Zrezygnowany oparłem się o ścianę, siadając pod nią.
- Trzymaj — powiedział pan Asahara, podając mi kartonik soku wyciągnięty z automatu obok.
-Dzięki — otworzyłem kartonik i od razu pochłonąłem całą jego zawartość.
Wszyscy zmęczeni rozsiedli się nieopodal mnie, delektując się napojami z automatu. Nagle przypomniałem sobie o miejscu, gdzie zawsze z Haru spędzaliśmy przerwę. Wstałem i bez zastanowienia pobiegłem piętro wyżej.
- Yoichi — zawołał za mną nauczyciel, jednak biegłem dalej.
Zatrzymałem się pod automatami, między którymi była spora przestrzeń. Zawsze zasiadaliśmy tam z Haru i zajadaliśmy drugie śniadanie. Tak jak podejrzewałem, na jednym z nich była przyklejona kartka z zeszytu. Po chwili dołączyła do mnie reszta, patrząc w moją stronę ze zdziwieniem. Zerwałem kartkę z automatu i wszyscy ustawili się wokół mnie, zerkając na zapisany na niej tekst.
,, Wybacz, że znów nas nie ma, ale Minami udało skontaktować się z rodzicami, do których jak najszybciej chciała się dostać. Adres zostawiam ci na odwrocie
Haru".
Odwróciłem kartkę, gdzie faktycznie znajdował się adres Minami. Nie mogłem uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Tak bardzo cieszyłem się, ze w końcu zobaczę swojego przyjaciela, a okazuje się, że znów będzie trzeba przemierzyć nie wiadomo jak długą drogę.

- Nie martw się kochanie, na pewno ich znajdziemy — powiedziała Aya, patrząc na mnie troskliwie. Jakoś po tych słowach zrobiło mi się nieco lepiej, więc przytaknąłem i uśmiechnąłem się lekko w stronę brunetki. Postanowiliśmy, że na dzisiejszą noc zatrzymamy się w szkole. Nie natrafiliśmy w budynku na żadnego zarażonych, więc prawdopodobnie było tu bezpiecznie. Znaleźliśmy pomieszczenie jednego ze szkolnych klubów, który słynął z posiadania wszystkiego, czego akurat potrzebujesz. Tak było i teraz. W jednej z szaf Aya znalazła śpiwory, a w rogu stała przenośna kuchenka. Oczywiście nie mogło zabraknąć szuflady wypchanej po brzegi jedzeniem. Było tam chyba wszystko. Konserwy, słodycze, przekąski i masa gazowanego picia. Nie miałem pojęcia, czym zajmował się ten klub, ale zdecydowanie dzięki niemu znaleźliśmy się w istnym raju. Wszyscy rozłożyliśmy blisko siebie śpiwory, gdyż pomieszczenie nie należało do największych. Postanowiliśmy, by przed posiłkiem wziąć prysznic, którego zdecydowanie każdy z nas potrzebował. Udaliśmy się więc do szatni, która znajdowała się na parterze zaraz koło sali gimnastycznej. Aya i Kyoko poszły jako pierwsze, a nasza trójka wraz z Shiro usiadła przed wejściem do szatni. Kiedy dziewczyny wróciły, to aż zrobiło mi się przyjemniej na zapach mydła.
- Pójdziemy przygotować kolacje — oznajmiła Aya i zniknęła wraz z Kyoko na piętrze wyżej. Weszliśmy do szatni, gdzie prysznice znajdowały się na końcu dość sporego pomieszczenia. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że przecież będę musiał się przed nimi rozebrać. Moja twarz samoistnie przybrała grymas, na samą myśl, że pan Asahara miałby zobaczyć mnie całkowicie nagiego.
- Coś nie tak Yoichi ? - zapytał Hayato, stając obok mnie.
- Nie, nie — zaśmiałem się.
Ruszyliśmy w kierunku pryszniców i zobaczyłem, że oboje od razu zaczęli się rozbierać. Kiedy nauczyciel zaczął ściągać swoje bokserki, momentalnie odwróciłem się do niego tyłem. Sam również zacząłem się rozbierać i zobaczyłem, że oboje weszli już pod prysznice. Odetchnąłem z ulgą i wszedłem do kabiny obok. Ten prysznic zdecydowanie był najlepszą rzeczą, jaka spotkała mnie w przeciągu tych kilku dni. Wyszczerzyłem się na widok niepozornej kostki mydła, myjąc się z takim zadowoleniem, jak jeszcze nigdy. Nagle jeden z pryszniców wyłączył się i po chwili usłyszałem głos Hayato.
- Idę zobaczyć jak idzie dziewczyną.
- Spoko — odparł pan Asahara, a ja dostałem palpitacji serca na myśl, że zostałem tu z nim całkiem sam. Starałem umyć się jak najszybciej, by ubrać się i prędko wrócić na górę. Usłyszałem jednak, jak prysznic obok się wyłączył i jak z kabiny wychodzi nauczyciel. Postanowiłemwięc, że już nigdy stad nie wyjdę!
- Kończysz już ? - zapytał, a ja aż podskoczyłem.
- Ta...- przekręciłem kurek, sprawiając, że przyjemny wrzątek przestał lecieć i owinąłem biodra ręcznikiem.
Wyszedłem z kabiny i zobaczyłem pana Asahare stojącego nad umywalką i myjącego zęby znalezioną w pokoju klubowym szczoteczką. Zauważyłem w odbiciu lustra, że zerknął w moją stronę. Ruszyłem w stronę umywalek, gdy nagle poślizgnąłem się na kałuży. Usiłując utrzymać równowagę, nie myśląc, co robię, chwyciłem za ręcznik pana Asahary. Nauczyciel popatrzył na mnie z podniesionymi brwiami, a ja dopiero co zauważyłem, że jego ręcznik znajduje się w moich rękach.
- Prze-przepraszam - wydukałem i zrobiłem się cały czerwony.
- W porządku, ale oddaj mi już ręcznik.
Oddałem mu go szybko, a moja twarz tylko jeszcze bardziej się zaczerwieniła. Nauczyciel owinął się nim z powrotem, a ja w końcu podszedłem do umywalki, biorąc się za mycie zębów.Zażenowanie, jakie czułem, było nie do opisania. Shiro czekający pod jedną z ławek, podszedł do nas. Nie pachniał za ciekawie, więc mimo jego protestów, wepchnąłem go pod prysznic. Niezadowolony otrzepał się z wody, ochlapując mnie i pana Asahare. Ubraliśmy się w znalezione w szafkach sportowe dresy i wróciliśmy na górę. Za oknem robiło się powoli ciemno, a lejący deszcz dudnił w okiennice. Weszliśmy do pokoju klubowego i naszym oczom od razu ukazały się wiszące na sznurze mokre ubrania.
- Dobry pomysł — skomentował nauczyciel, schylając się pod wiszącymi ubraniami i przechodząc w głąb pomieszczenia.
Od razu uderzył we mnie zapach przyrządzanego przez Aye jedzenia i poczułem, jak bardzo jestem głodny. Wraz z nauczycielem rozwiesiliśmy na sznurze swoje ubrania i usiedliśmy obok pozostałych. Zobaczyłem, że wszyscy przebrali się w szkolne dresy. Jedynie Aya miała problem z zapięciem go, więc dałem jej mój sweter, który na szczęście nie zmókł w plecaku. Hayato zapalił kilka świeczek, gdyż robiło się coraz ciemniej, a prąd niespodziewanie także i tutaj przestał działać. Zasiedliśmy do prowizorycznego stołu zrobionego z taboretów i Aya nałożyła każdemu przyrządzoną fasolkę. Jedliśmy w kompletnej ciszy, delektując się ciepłym posiłkiem.
- Jak zwykle przepyszne — skomentował Hayato, odkładając na taboret pusty już talerz.
- Przecież tylko to podgrzałam — zaśmiała się.
- Dokładkę! - powiedziała Kyoko, podsuwając pusty talerz pod nos Ayi.
Kobieta ponownie się zaśmiała i nałożyła swojej córce kolejną porcję. Położyłem się na jednym ze śpiworów, uśmiechając się i klepiąc po brzuchu. Nie najadłem się tak od czasu kiedy byliśmy w mieszkaniu pana Asahary. Shiro, który dostał puszkę gulaszu, położył się obok, najwidoczniej również będąc pełnym. Kyoko usiadła na śpiworze obok, rozkładając na nim znalezione w jednej z półek kolorowanki oraz kredki. Hayato wraz z panem Asaharą, na wszelki wypadek zajęli się zabezpieczeniem drzwi. Aya zaczęła sprzątać po kolacji, więc wstałem i poszedłem jej pomóc. Około pół godziny później, wszyscy położyliśmy się do śpiworów, gdyż byliśmy naprawdę porządnie zmęczeni. Zrozpaczony patrzyłem, jak Kyoko przenosi się bliżej rodziców. Oznaczało to niestety, że ponownie musiałem spać obok nauczyciela. Hayato zgasił wszystkie świeczki i położył się, przytulając do żony oraz córki. Po paru minutach rodzina zasnęła. Odwróciłem się tyłem do nauczyciela, nie rozumiejąc, czemu od jakiegoś czasu tak bardzo denerwuje mnie jego obecność i chyba za wszelką cenę pragnąłem wyrzucić z głowy odpowiedz na to pytanie. Podszedłem do okna i uchyliłem je, by się przewietrzyć. Na dworze nadal padało i uderzył we mnie przyjemny wietrzyk. Zobaczyłem wlokące się za bramą ciemne sylwetki i stwierdziłem, że to by było na tyle z okolicy bez umarlaków. Miałem nadzieję, że wkrótce spotkam się z Haru oraz Minami.
- Nie możesz zasnąć ? - usłyszałem nagle głos nauczyciela, który podszedł do okna, stając obok mnie.
Przytaknąłem, zerkając w jego stronę.
- Nie martw się o nich. Na pewno jutro ich znajdziemy.
- Mam nadzieję — nasze oczy spotkały się, sprawiając, iż moja twarz lekko się zarumieniła.
Pan Asahara oparł łokcie o parapet, spoglądając przez otwarte okno. Powstała między nami niezręczna cisza, a przynajmniej podejrzewałem, że tylko dla mnie była ona niezręczna. Podszedł do nas Shiro, merdając ogonkiem. Wziąłem go na ręce i przytuliłem.
- Wracamy do spania?
- Przydałoby się — odparłem, ziewając i położyłem psa z powrotem na podłodze.
Wróciliśmy do śpiworów, a Shiro od razu rozłożył się w naszych nogach. Poczułem ogromne zmęczenie i powieki same zaczęły mi się przymykać, aż w końcu pogrążyłem się we śnie.

Infekcja ( yaoi)Kde žijí příběhy. Začni objevovat