Rozdział 24

441 47 20
                                    

Patrzyłem na ulicę przed blokiem, gdzie jeszcze wczoraj stał nasz samochód, nie mogąc uwierzyć w to co się stało.

- Musimy iść – powiedział Ren i zaraz zauważyłem jak zarażeni wychodzą spomiędzy bloków.

Wszyscy ruszyliśmy za nauczycielem, starając się zgubić podążające za nami trupy.

- Dokąd biegniemy? - zawołała przerażona Aya, ledwo słyszalna wśród lejącego deszczu, co chwilę odwracając się i patrząc na zarażonych.

- Jak najdalej od nich – odparł Ren i skręcił w najbliższą ulicę za osiedlem.

Zatrzymał się jednak w półkroku, przez co zderzyłem się z jego plecami. Stanąłem obok niego, zastanawiając się, dlaczego się zatrzymał i momentalnie otworzyłem szerzej oczy, widząc iż tutaj także roi się od trupów.

- Mamusiu boję się – Kyoko chwyciła Ayę za rękę i kobieta objęła ją ramieniem.

- Musimy zawrócić – nakazał Hayato, jednak było to niemożliwe, gdyż pozostali zarażeni znajdowali się już zbyt blisko nas.

Byliśmy w kompletnej kropce, nie mając pojęcia co zrobić i dokąd uciec. Staliśmy więc i przerażeni patrzyliśmy jak potwory gromadzą się wokół nas. Każdy z nas miał przygotowaną broń, będąc świadomym, że za moment będzie zmuszony jej użyć. Hayato uniósł młotek, roztrzaskując nim czaszkę pierwszego z zarażonych, który się do nas zbliżył. Zaraz po nim, pojawił się kolejny, którego pozbył się Ren, wbijając prosto między jego oczy nóż kuchenny. Minami chwyciła za rękę Hane, która wyglądała jak gdyby zaraz miała runąć na ziemię. Gdy jeden z nich ruszył w kierunku Ayi, przypomniałem sobie,że w kieszeni bluzy mam słoik dżemu. Wyjąłem go i rzuciłem w truposza, przez co ten ruszył teraz w moją stronę.Spojrzałem na niego z przerażeniem i chwilę późnej zatopiłem w jego gnijącej czaszce siekierę. Z minuty na minutę było ich coraz więcej i nie mieliśmy żadnych szans żeby pokonać ich wszystkich. Przez głowę zaczęły przechodzić mi myśli, że to na pewno już koniec, jednak niespodziewanie usłyszałem z oddali głośną muzykę. Część potworów na moment odwróciła głowy w kierunku hałasu. Grająca muzyka stawała się coraz głośniejsza i po chwili na końcu ulicy pojawił się duży niebieski wan. Samochód minął nas z dużą prędkością, jednak chwilę później wycofał, zatrzymując się przed nami i przy okazji taranując większość zarażonych. Tylne drzwi samochodu rozsunęły się i pojawiła się w nich młoda dziewczyna.

- Szybko wsiadajcie! - zawołała i wszyscy momentalnie wykonaliśmy jej polecenie.

Drzwi zamknęły się z trzaskiem i odjechaliśmy stamtąd jak najszybciej. Patrzyłem przez tylną szybę na oddalających się coraz to bardziej zarażonych, po czym przerzuciłem wzrok na dziewczynę, która nas uratowała. Wyglądała bardzo dojrzale, mimo iż podejrzewałem, że jest w podobnym wieku co ja. Jej długie ciemne włosy spięte były w kucyka, a bluza oraz spodnie w kolorze khaki, gdzieniegdzie brudne były od krwi. Za kierownicą siedział młody mężczyzna ubrany w taki sam strój co ona. Był odwrócony do nas tyłem, dzięki czemu mogłem zauważyć logo widniejące na jego plecach.

„ Akademia wojskowa TOJO „

- Co tam robiliście ? Przecież to było cholernie niebezpieczne – dziewczyna w kucyku spojrzała na nas ze zdziwieniem.

- Ktoś ukradł nasz samochód - odparł Ren i na twarzy dziewczyny od razu pojawił się grymas.

- Nam też się to raz zdarzyło, co nie Daichi? - odwróciła głowę w kierunku kierowcy.

- A tak – odparł jakby dopiero co wyrwał się z zamyślenia. - Nadal ubolewam nad tymi wszystkimi znajdującymii się tam paczkami bekonowych chipsów – zaśmiał się lekko.

Infekcja ( yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz