Rozdział 7

731 57 4
                                    

Nie minęła nawet polowa drogi, gdy zatrzymaliśmy się z powodu braku paliwa. Pan Asahara zaklną pod nosem i uderzył pięścią w kierownicę. W pobliżu roiło się od zarażonych, więc byliśmy zmuszeni opuścić samochód. Spakowałem do plecaka wszystko zabrane ze sklepu i oboje wyszliśmy na zewnątrz. Shiro zeskoczył na jezdnię i od razu obsikał jeden ze słupów. Na nasze szczęście zza chmur wyszedł księżyc, pozwalając nam ujrzeć cokolwiek w pobliżu. Kilka metrów dalej kręciło się kilka umarlaków, więc prędko zeszliśmy z głównej ulicy. Przed nami znajdował się niewielki sklep z ubraniami. Miał założone na oknach kraty, więc z całą pewnością było tam bezpiecznie, a do tego w końcu moglibyśmy się przebrać. Wziąłem na ręce Shiro i po cichu przekradliśmy się na drugą stronę jezdni. Miałem tylko nadzieję, że pies nie zacznie niespodziewanie szczekać, bo to z pewnością byłby nasz koniec. Pan Asahara uchylił lekko drzwi, rozglądając się czy w środku nikogo nie ma. Sklep wydawał się opuszczony zarazem przez ludzi, jak i te potwory. Weszliśmy po cichu do środka i naszym oczom ukazał się najzwyklejszy sklep z ubraniami. Rzędy półek wypełnione przeróżnymi koszulkami, swetrami, sukienkami oraz spodniami, okazały się jednak dla nas istnym rajem, gdyż robiło się już naprawdę bardzo zimno. Przebrałem się w czarne dżinsy i koszulkę, na którą założyłem sweter. Nie było mi teraz wcale o wiele cieplej, ale na pewno lepiej niż w samej koszulce. Podszedłem do nauczyciela i zobaczyłem, że przebrał się w dżinsy, koszulkę z logiem jakiegoś rockowego zespołu oraz zapinaną bluzę z kapturem. Zdjęliśmy z wieszaków większość ubrań i rozłożyliśmy na podłodze za kasą, tworząc coś w rodzaju łóżka. Położyliśmy się, przykrywając się ręcznikami znalezionymi na półkach. Shiro ułożył się koło moich nóg i od razu zasnął. Nie było za wygodnie, ale dało się przeżyć. Dopiero teraz poczułem, jak bardzo byłem zmęczony. Zaśnięcie uniemożliwiał mi jedynie ogromny chłód, jaki panował w sklepie oraz jęki chodzących po ulicy zarażonych. Chcąc się nieco ogrzać, przybliżyłem się do pana Asahary, mając wielką nadzieję, że już śpi.
- Zimno ci? - usłyszałem nagle jego głos i aż podskoczyłem.
Dziękowałem Bogu za tę ciemność, która tu panowała, ponieważ nikt chyba nie chciałby wiedzieć, jak bardzo czerwona była moja twarz w tym momencie.
- Trochę... - odparłem zmieszany.
Nagle nauczyciel objął mnie, przysuwając całkowicie do siebie. Otworzyłem szerzej oczy, nie wierząc w to, co się właśnie dzieje i chcąc jak najszybciej się od niego odsunąć. Zrobiło mi się jednak tak ciepło i przyjemnie, że mimo mojego wewnętrznego protestu pozostałem w jego objęciach. Wiedziałem, że rano umrę ze wstydu, ale stwierdziłem, że lepsze to niż zamarznięcie na śmierć.

Kiedy nastał ranek, otworzyłem oczy, które o mało co nie zostały wypalone przez promienie słońca. Zobaczyłem, że nadal byłem wtulony w śpiącego nauczyciela, więc szybko wypełzłem spod jego objęć i usiadłem pod ścianą. Teraz zrobiło się tutaj dość ciepło, więc ściągnąłem sweter i schowałem go do plecaka. Napiłem się wody i zjadłem jednego z zabranych wczoraj batoników. Wyjrzałem zza kasy i zobaczyłem zarażonych włóczących się bez celu po ulicy. Przerażony tym faktem schowałem się z powrotem za kasą.
- Czemu mnie nie obudziłeś ? - zapytał zaspany nauczyciel, siadając i ziewając.
Spojrzał na mnie, a moja twarz momentalnie zrobiła się czerwona. Chyba nieco rozśmieszył go ten fakt.
- Sam też przed chwilą wstałem — odwróciłem się, udając, że szukam czegoś w plecaku.
- Rozumiem.
Pan Asahara ściągnął z siebie bluzę i poprosił, bym podał mu butelkę wody. Jeszcze nigdy nie widziałem go z tak roztrzepanymi włosami, jak teraz, choć moje z pewnością nie wyglądały o wiele lepiej. Co bym dał za chociaż pięciominutowy prysznic. Podałem mu wodę i batonika.
- Dzięki — odparł, po czym wypił połowę butelki.
Po kilku minutach, które pozwoliły do końca nam się przebudzić, postanowiliśmy, że musimy zdobyć benzynę. Pan Asahara podszedł do jednego z wieszaków w rogu sklepu i zdjął z niego plecak, starając się pozostać niezauważonym przez potwory za szybą. Spakował do niego bluzę oraz połowę jedzenia, które miałem w swoim plecaku. Otworzyłem niewielką puszkę psiej karmy, na którą uradowany Shiro od razu się rzucił. Ciekawe co bym zrobił, gdybym dowiedział się parę dni temu, że będzie mi dane przeżyć koniec świata wspólnie ze znienawidzonym nauczycielem. Co prawda jest wredny i ciśnie ze mnie grubą bekę, ale jakby nie patrzeć okazuję się, że nie jest on wcale aż taki zły, za jakiego go miałem. W końcu mi pomógł prawda ? Westchnąłem ciężko i wypiłem kilka łyków wody. Nauczyciel, widząc mój dziwny grymas, zmarszczył brwi, jednak niczego nie powiedział. Po kilkunastu minutach opuściliśmy sklep i schowaliśmy się w jednej z małych uliczek między budynkami sklepów. Teraz kiedy było już jasno, zobaczyliśmy znajdującą się nie daleko stację benzynową, której nie mieliśmy szans zauważyć w ciemnościach. Na drodze stanęło nam kilku zarażonych, więc pan Asahara uniósł swój kij bejsbolowy i dwójce z nich roztrzaskał głowy.
Nagle zza jednej z uliczek niespodziewanie wyszła kobieta w średnim wieku, której skóra zwisała nienaturalnie z twarzy. Zauważając nas, zawarczała i rzuciła się w moją stronę, przewracając mnie na asfalt. Nauczyciel pociągnął za jej długie włosy, odciągając ją ode mnie. Wyciągnąłem zza paska nóż, który dał mi pan Asahara i wbiłem go prosto między oczy kobiety. To była najbardziej obrzydliwa i przerażająca rzecz, jaką w życiu zrobiłem. Bezwładna kobieta upadła na drogę, wbijając sobie nóż jeszcze głębiej. Popatrzyłem na nią przerażony i miałem ochotę zwymiotować. Nauczyciel wyjął z jej czoła nóż i podał mi go. Niechętnie go wziąłem i pobiegliśmy dalej, zbliżając się już do stacji. Będąc na miejscu, zobaczyliśmy włóczących się wewnątrz sklepiku zarażonych, którzy otwierali i zamykali automatyczne drzwi. Lekko mnie to zdziwiło, gdyż w większości dzielnic, nie było prądu. Podeszliśmy do kanistrów znajdujących się zaraz obok wejścia, co spowodowało, że umarlaki znajdujące się wewnątrz, zauważyły nas. Zamiast jednak wyjść przez drzwi, waliły w szybę naprzeciwko. Upewniało nas to tylko w tym, iż są kompletnie głupie. Nauczyciel napełnił benzyną trzy kanistry i podał mi jeden z nich. Już mieliśmy zamiar wracać do samochodu, kiedy to usłyszeliśmy przerażony krzyk kobiety, do którego po chwili dołączyły strzały. Wystraszony Shiro podskoczył i schował się za nami. Popatrzyliśmy na siebie zaniepokojeni i ruszyliśmy w kierunku hałasu. Trzęsący się pies ruszył za nami. Kiedy weszliśmy na duży plac niedaleko niewielkiego parku, zobaczyliśmy młodą kobietę w ciąży, za którą chowała się mała dziewczynka. Obok nich stał równie młody co ona mężczyzna, strzelający ze strzelby do dziesiątek otaczających ich potworów.

Infekcja ( yaoi)Where stories live. Discover now