Rozdział 5. Studio 54.

6.5K 255 95
                                    


Nataly

Kiedy wróciłam, ojca nadal nie było w domu. Pewnie jeszcze jest w delegacji. Odkąd zmienił pracę, praktycznie nie było go w domu. Nie przeszkadzało mi to. Chociaż mało się widywaliśmy, nadal miałam z nim dobry kontakt. On mi ufał, a ja wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć.

Po szybkim prysznicu, napisałam do mojej przyjaciółki.

Nataly: Masz ochotę gdzieś wyskoczyć? :D

Jay: Jasne ^^ co powiesz na klub i dużo mocnego alkoholu?

Nataly: Okey, wpadnę po Cb

Jay: Nie ma mowy, pijesz ze mną :p Jedziemy taksówką!

Nie miałam ochoty się sprzeczać, więc zgodziłam się. Przyda mi się wyluzować po tym co usłyszałam od VIP-ów. Skoro tylko dlatego, że "nie potrafię utrzymać języka za zębami", zmienili "zasady", to mogę sobie wyobrazić do czego są zdolni. Musze to na spokojnie przemyśleć, ale nie dzisiaj. Wróciłam do mojego pokoju. Założyłam na siebie czarne obcisłe spodnie i czarną koszulkę wiązaną na sznureczek w dekolcie. Na koniec zrobiłam makijaż, delikatny, ale wyrazisty. Nie chcę mocno odbiegać od mojego wizerunku świętoszki. To nie tak, że chcę udawać. Muszę to robić. Taką podjęłam decyzję i będę się jej trzymać. Nie chcę przysparzać więcej problemów.

Kiedy Noah odszedł od nas, zmieniłam się, nie byłam już tą spokojną dziewczyną, która chce walczyć w zawodach MMA, która chce być najlepsza. Bójki w szkole stały się dla mnie codziennością, u dyrektora lądowałam parę razy na tydzień, a każdy kto chociażby spojrzał na mnie krzywo, mógł oberwać. Po przeprowadzce z ojcem na Manhattan, obiecałam sobie, że będę spokojniejsza. To była dla mnie sznasa, żeby zacząć wszystko od początku. Nikt mnie nie znał, nic nie wiedział o mojej przeszłości.

Już pierwszego dnia w nowym mieście, błąkając się po uliczkach, trafiłam do Podziemia. Nie chciałam mieć z tym nic wspólnego, ale cały czas chodziłam niespokojna. Ćwiczenia i walenie w worek, nie pomagało. Gdy otrzymałam wiadomość o walce w ringu, nie zastanawiałam się długo. Po prostu poszłam. Tam mogłam być sobą.

Wtedy nie myślałam o konsekwencjach mojego wyboru. Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, skąd mnie znają, jak wypatrzyli mnie w takim tłumie widzów, a przede wszystkim skąd wiedzieli o mnie tak dużo, zwłaszcza o wydarzeniach sprzed dwóch lat.

Parę tygodni temu to się zmieniło. Chciałam zrezygnować, miałam już tego dosyć, ale nie mogłam. VIP'y zagroziły, że zdradzą wszystkim jaka naprawdę jestem. Chcieli powiedzieć wszystkim moja przeszłość i to jak zginął Noah. Nie przeżyłabym tego ponownie. Dlatego nadal walczę, szukam rozwiązania, ale jakby to powiedziała moja babcia, nadal jestem w czarnej dupie. Nie mam kompletnie nic. Żadnego rozwiązania.

Kiedy zamykałam drzwi, Jay już na mnie czekała w taksówce. Podróż minęła nam szybko. Nie wiedziałam gdzie mnie zabiera, ale nie miałam z tym większego problemu. Zatrzymaliśmy się pod klubem o nazwie "Studio 54" nie słyszałam o nim wcześniej. Dopiero później Jay uświadomiła mnie, że otworzyli go jakiś miesiąc temu. Muzykę było słychać już na zewnątrz. Do wyboru były 4 sale. W każdym pomieszczeniu, można było bawić się przy innej muzyce. Najpierw poszłyśmy do baru, dopiero jak wypiłyśmy parę drinków poszłyśmy tańczyć.

- Nat, gdyby zadzwoniła moja mama, to śpię u ciebie. - puściła mi oczko i już wiedziałam, że nie zamierza spać ani u siebie, ani u mnie w domu.

Usiadłyśmy przy barze, aby odpocząć. Długo nie trwało jak do Jay podszedł całkiem przystojny mężczyzna. Bardzo podobny do Asha. Chwila, to jest Ash. Ten klub, o którym myślał Max to Studio 54? Fuck..

- Zatańczymy? - usłyszałam tuż przy moim uchu. Gdy odwróciłam głowę, na trafiłam na ciemne oczy blondyna.

Stwierdzam, że ostatnio za często na niego wpadam. Chociaż dzisiaj pomógł mi z wyładowaniem złości i mogę stwierdzić, że to dobry chłopak, wolałabym go unikać. Zna mnie jako Nataly i Alekę, czyli dwie różne osoby. Może odkryć moją prawdziwą tożsamość.

- Jestem z koleżanką. - odpowiedziałam zdecydowanie.

- To ta koleżanka? - spojrzałam w kierunku, w którym kiwnął głową, Jay tańczyła razem z Ashem, a obok mnie zamiast mojej przyjaciółki, ujrzałam jakiegoś podejrzanego typa. Dla pewności wzięłam do ręki mojego drinka i wróciłam do rozmowy z Alexem.

- Tak to ona. - upiłam spory łyk trunku. Jakoś dziwnie smakował, ale nie przejęłam się tym. To pewnie zasługa soku. - Zazwyczaj znika jak zobaczy przystojnego gościa.

- Myślisz, że Ash jest przystojny?

- Może gdyby wczoraj nie oberwał, wyglądałby lepiej. - wzięłam kolejnego łyka i opróżniłam szklankę do końca.

- To jak, zatańczysz?

- Może później. Chciałabym się przewietrzyć. Strasznie duszno tutaj. - Zeszłam z obrotowego krzesła i zakręciło mi się w głowie.

- Poczekaj, idę z tobą. - Alex ruszył za mną.

Kiedy wyszliśmy na zewnątrz wcale nie poczułam się lepiej. Było wręcz odwrotnie. Obraz, który miałam przed sobą lekko się rozmazał. Co chwilę uderzały we mnie fale gorąca, a zważając na dzisiejszą pochmurna pogodę, nie powinno tak być. Złapałam Alexa za ramię czując jak tracę grunt pod nogami.

- Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada. - zapytał z troską.

- Nie, chyba - czułam jak odpływam, a zaraz potem wylądowałam w silnych ramionach chłopaka.

To było ostatnie co zarejestrowałam.


Alex

- Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada.

- Nie, chyba - wymamrotała, po czym straciła przytomność. Wziąłem ją w ramiona i skierowałem się w stronę parkingu.

- W końcu cię znalazłem. Przepraszam za moją dziewczynę. Za dużo wypiła, powiedziała, że idzie do toalety, a nie po kolejnego drinka. - podbiegł do nas jakiś mężczyzna, torując mi drogę.

- Chyba ją z kimś pomyliłeś. - Próbowałem go wyminąć, jednak nie odpuszczał. - Przyszliście tu sami? - zdziwiło go pytanie.

- Co? A tak. - odparł niepewnie. Kłamie. Zanim wypiła drinka, wszystko było dobrze. Nie wyglądała na pijaną. Musieli jej czegoś dosypać. - Zabiorę ją do domu. - Wyciągnął ręce, aby przejąć nieprzytomną dziewczynę.

- Nie tak szybko. Nie pozwolę żebyś ją tknął. - zaczęła mamrotać coś niezrozumiałego, uchyliła lekko oczy.

- Alex. Zabierz mnie stąd. - wyglądała na słabą. Przytuliła mnie, chowając głowę w zagłębieniu szyi. Czułem jej oddech na skórze. Ciężki, ale miarowy.

- W takim wypadku, żegnaj. - otworzył usta, chciał coś dodać, ale zrezygnował. Najchętniej obiłbym morde tej gnidzie, ale ważniejsza była dziewczyna.

Ruszyłem do mojego samochodu. W tym momencie cieszyłem się, że nie mogłem pić i przyjechałem autem. Ostrożnie ułożyłem ją na fotelu pasażera i zapiąłem pasy. Napisałem do chłopaków, że się zwijam i gdyby chcieli podwózkę to mają dzwonić. Max wysłał mi tylko zdjęcie nagiej dziewczyny wtulonej w niego, czyli dzisiaj się już stamtąd nie ruszy. Ash odpisał, że właśnie jedzie do siebie z jakąś Jay. To mi wystarczyło, żeby wiedzieć, że nie będę im już dzisiaj potrzebny.

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now