Rozdział 19. Możesz spełnić jedną moją prośbę?

5.5K 217 88
                                    

/W tym rozdziale pojawi się scena +18. Osoby, które jednak się odważą, informuję, że czytają na własną odpowiedzialność.



Alex

Kiedy dotarłem do Phoenix na niebie zebrały się ciemne chmury, a w niektórych miejscach pojawiły się błyskawice. Zapowiada się ciekawa podróż powrotna.

Podszedłem do drzwi, a gdy podniosłem rękę w stronę dzwonka, drzwi się otworzyły, a w progu stanęła starsza kobieta. Przywitała mnie uściskiem i zaprosiła do środka.

- Nataly z Henrym pojechali na przejażdżkę starą drogą. Powinni niedługo wrócić. Mam nadzieję, że zostaniecie na kolacji. Trochę poszalałam z ilością. - zaśmiała się dźwięcznie i odwróciła się z powrotem do kuchenki.

- Oczywiście. Mam tylko nadzieję, że nie będę przeszkadzał.

- Skąd, Nataly nigdy nie przyprowadziła do nas żadnego chłopaka, dlatego cieszę się, że mogę Cię ugościć. - uśmiechnęła się i włożyła ciasto do piekarnika.

- Żadnego? A William? Mówiła, że przedstawiła go rodzicom. - kobieta spojrzała na mnie zamyślona, po chwili dostała olśnienia.

- Tak. Pamiętam, ale jego nie można nazwać mężczyzną. Wystraszył się Aresa. Mojego syna. No błagam jak można się go bać. Może wygrał kilka walk, ale przy wściekłej matce nadal chowała się w garażu jak wystraszony szczeniak.

Doszedł do nas dźwięk zamykanych drzwi oraz śmiech Nataly.

- Nigdy więcej nie zamieniamy się miejscami podczas prowadzenia samochodu. Prawie zeszłam na zawał.

- Kochanie ostrzegałem, że jak będziesz się wlec to wylądujesz na miejscu pasażera.

Wpadli do kuchni, a gdy blondyna mnie zauważyła, przystanęła w miejscu.

- Alex? Pomyliłam dni? Już jest niedziela? - zapytała zdziwiona.

- Nie, ale jutro w południe muszę coś załatwić, dlatego jestem wcześniej.

- Nie musiałeś specjalnie przyjeżdżać, mogłam wrócić autobusem.

- Powinnaś się cieszyć, a nie go wyganiać. - mężczyzna objął dziewczynę ramieniem. Ze mną przywitał się uściskiem dłoni, po czym podszedł do żony i pocałował ją w policzek.

Stara miłość nigdy nie rdzewieje.

- O czym rozmawialiście? - zagadnął Henry.

- O Willu. Ten dziciak emo, co prowadzał się z naszą wnuczką. - odpowiedziała Mel.

- Racja, widziałem go wczoraj w parku. Nadal nie wygląda jak mężczyzna. I chyba nigdy się nim nie stanie.

- Przestań dziadku. Każdy jest inny. - nie wierzę, że blondynka nadal go broniła, chociaż nie są już razem.

- Oczywiście, masz rację, a on jest wyjątkowym tchórzem. - parsknąłem śmiechem.

- Dziadku, każdy widząc zawodowego boksera, który wyzywa Cię na walkę każdy by się wystraszył. - tłumaczyła dalej.

- Kiedyś to zrozumiesz, kochanie. A teraz jedzmy.

Po wspólnej kolacji rozpętała się potężna burza. Chciałem wracać, bo nie raz prowadziłem w takiej pogodzie, ale Melania się nie zgodziła. Uświadomiła mi jakie niebezpieczeństwa mogą pojawić się na drodze. Nie miałem wyboru, musiałem zostać na noc u dziadków Nataly.

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu