Rozdział 51. Wierzysz w to?

4.1K 151 28
                                    

Nataly

Z mocno bijącym sercem zeszłam po schodach. Nadal nie wiedziałam, o co chodzi, bo Jay nie była w stanie powiedzieć nic więcej. "Noah". Kolejny raz w moim życiu przewijało się jego imię, nie dając mi ani chwili wytchnienia od już mocno ciążącego sumienia. Po prostu nie pozwalał o sobie zapomnieć. Może i ja tego nie chciałam. Wolałam czuć ten ból i iść przez życie ze świadomością, że to ja do tego doprowadziłam, niż jeszcze raz popełnić podobny błąd.

- Co się dzieje? - zapytał Alex, kiedy ja nie mogłam wykrztusić ani słowa.

- Nie jestem pewien. Odkryłem jakiś zakopany folder. Nie było w nim, żadnych informacji. Tylko zdjęcia. Na jednym z nich Jay rozpoznała Noah.

- Któregoś razu pokazałaś mi jak wyglądał. Chociaż mówiłaś, że jak ojciec i tak chciałam go zobaczyć. Pamiętasz? Wieczorem, kiedy mi o nim opowiadałaś. - czarnowłosa mówiła chaotycznie, aż miałam ochotę nią potrząsnąć i przywrócić rozsądek, ale powstrzymałam się. To tylko pogorszyłby sprawę.

Nie powinnam była jej w to mieszać. Pomimo tego, że udawała silną była bardzo wrażliwa. Uwielbiała oglądać walki, ale nigdy w nich nie uczestniczyła, nie chciała nawet uczyć się samoobrony, bo stwierdziła, że nigdy nie uderzy innego człowieka, nawet jeżeli ten groziłby jej śmiercią.

Gdyby wtedy Scott trzymał gębę na kłódkę, nie dołożyłabym przyjaciółce kolejnych zmartwień. Chociaż nie raz próbowałam ją przekonać, że to zbyt niebezpieczne, nie przyjmowała odmowy. Chciała nam pomóc.

- Jay. Spokojnie, rozumiem. Oddychaj. - próbowałam ją pokrzepić. Przytuliłam i głaskałam po plecach dopóki jej oddech nie wrócił do normy. W międzyczasie Alex sprawdził, to co znaleźli. Po jego minie byłam pewna, że ja już nie musiałam, ale zrobiłam to.

Podeszłam do laptopa i znieruchomiałam. To był on. 

Noah.

- Co tu robi jego zdjęcie? - wykrztusiłam. - Dlaczego je mają?

- Nie tylko jego. Jest ich pięciu. Sprawdziłem resztę, według danych, nie żyją. Co dziwniejsze wcześniej walczyli w innych, legalnych zawodach i tak zginęli. - oznajmił Scott.

- To niemożliwe. - wykrztusiłam. - Wszyscy? - chłopak potwierdził skinieniem głowy. - To się nie trzyma kupy. - stwierdziłam. Jedyną możliwą opcją jaka, w tym momencie przyszła mi do głowy, było pozbycie się ich przez Podziemie. - Zlikwidowali ich? - zapytałam ledwo słyszalnie. Nie chciałam mówić tego na głos, ale nie widziałam innego rozwiązania. Przecież widziałam jak Noah umiera.

- Nie mamy pewności. Może szukali uczestników, ale zginęli zanim się po nich upomnieli. To wyjaśniałoby brak danych. - stwierdził Alex.

To też miało sens. Mój brat był dobrym zawodnikiem. Nie zdziwiłabym się, gdyby chcieli go zwerbować do Podziemia.

- Co jeżeli to Liderzy? - powiedziała przekonana Jay. Wyglądała jakby właśnie ją olśniło. Co przy takiej teorii, wcale mnie nie zdziwiło. - Pomyślcie. Może byli przygotowani na każdą ewentualność. Nawet jeżeli ktoś dostałby się do tych danych, nie dowiedziałby się, że to oni.

- Truposze kierują całym Podziemiem? - zapytał sceptycznie Scott. Po jego minie widziałam, że nie brał pod uwagę słów Jay. - Gdyby nie chcieli, żeby ich nakryli, tego też byśmy nie znaleźli.

Nie spodobało jej się, że Scott nie poparł jej pomysłu, a nawet go zdeptał. On w to nie wierzył. Podobnie jak ja. Nie po tym, co widziałam.

Czarnowłosa podjęła temat z nową determinacją.

- Ale jeśli każdy z nich ma się dobrze, a ich śmierć była tylko przykrywką? - założyła dziewczyna. - Przecież nie można osadzić w więzieniu martwego. Nie można go nawet zgłosić na policję, bo niby jak?

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now