Rozdział 39. Może zostaniemy dziś w łóżku?

4K 148 12
                                    


Alex


Kiedy się obudziłem, blondynki nie było obok. Była rannym ptaszkiem, czego nie można było powiedzieć o mnie. Wolałem wykorzystać czas wolny na sen, niż na myślenie czy bieganie. Dopiero kiedy byłem wypoczęty potrafiłem jakoś normalnie funkcjonować. Zszedłem do kuchni. Widząc, że moja dziewczyna stała do mnie tyłem, oparłem się o ścianę i patrzyłem jak porusza się w rytm do, tylko sobie znanej, piosenki. W uszach miała słuchawki i cicho nuciła. Czekałem, aż się odwróci, ale uparcie ignorowała moją obecność. Podszedłem bliżej by móc się w nią wtulić. Delikatnie drgnęła na dotyk i odsunęła się.- Przed chwilą biegałam. Jestem cała spocona. - skrzywiła się, ale mi to nie przeszkadzało. Ponownie zgarnąłem ją w ramiona i musnąłem ustami jej obojczyk.

Wyjęła z uszu słuchawki. Cicho westchnęła na pieszczotę z mojej strony.

- Może zostaniemy dziś w łóżku? - zaproponowałem. Myślałem, że się zgodzi, bo do takich pomysłów była pierwsza w kolejce, więc byłem mocno zszokowany, kiedy pokręciłą głową.

- Nie będziemy uciekać. Nie dam satysfakcji tej flądrze. - odwróciła się do mnie, po czym złożyła czuły pocałunek na moich ustach. - Pójdę wziąć prysznic, a Ty dokończ śniadanie.

I tyle ją widziałem.

W szkole było nadzwyczaj normalnie. Nikt nawet nie wspomniał o mnie i tym nieszczęsnym wypadku, przez co zacząłem się stresować jeszcze bardziej. Może znalazła efektywniejszy sposób, żeby mnie upokorzyć, niż plotka puszczona między uczniami.

- Odpręż się. Gdyby chciała coś zrobić już byśmy o tym wiedzieli. - Nat uśmiechnęła się i ruszyła w stronę sali od angielskiego. To były jedyne zajęcia, na które uczęszczaliśmy razem.

Prawdopodobnie miała rację, ale nadal czułem niepokój. Jeżeli ludzie dowiedzą się o tym co zrobiłem, zostanę zmuszony opuścić szkołę, a to nie wchodzi w grę. Po powrocie z wojska, żadna placówka, widząc moje dokumenty, nie chciała mnie przyjąć. Jeżeli teraz mnie wyrzucą, to będzie koniec. Nie ukończę szkoły i nie pójdę na studia, a wszystko co zrobił ojciec, żeby mi pomóc, pójdzie na marne. On nadal wierzy, że razem z Loganem przejmy po nim firmę. Od 10 roku życia nasze plany na przyszłość ułożyli rodzice, ale wtedy nikt nie myślał, że wpadnę w takie bagno. Jako starszy i odpowiedzialny brat miałem dawać Loganowi przykład, a tymczasem on już siedzi u ojca jako praktykant, a ja stoję jeszcze po kolana w tym gównie.

Chociaż w tym momencie moje myśli zaprzątało co innego. Bałem się tego co ludzie mogą zrobić Taly. Teraz uważa, że poradzi sobie z ich gniewem, ale nigdy nie dostała jajkiem, czy zgniłymi warzywami w głowę, nie słyszała tych wszystkich wyzwisk pod swoim adresem, a już na pewno nie była zbita do nieprzytomności przez pięciu swoich rówieśników. Im dłużej nad tym myślę, im więcej wspomnień zalewa moją głowę, tym bardziej jestem wściekły, że wczoraj złamałem moje postanowienie. Powinienem trzymać ją z daleka od siebie. Ona nie zasługuje na to.

Leniwym krokiem podążyłem za uśmiechniętą blondynką. Właśnie dołączyła do niej Jay, która coś zawzięcie opowiadała.

- Nat, jaki on jest słodki! - usłyszałem, gdy zbliżyłem się do nich.

- Mówisz o mnie? Wolę określenie przystojny albo nieziemski. - stanąłem obok nich z myślą, że muszę się zachowywać normalnie. Jakby rozmowa z Shelly, nigdy nie miała miejsca.

- Tym razem nie o Tobie, ale nie zaprzeczę. Jesteś przystojny. - z zadowoloną miną, skierowała palec na siebie. - Byłam na randce.

- Kim jest ten nieszczęśnik? - zażartowałem, na co dostałem z pięści w ramię z obu stron. Z lewej od Taly, a z prawej od Jay. - Nieważne. Pogadajcie papużki, będę w sali. - pocałowałem blondynkę w policzek i ruszyłem do pomieszczenia.

- Na koniec, pocałował mnie. - czarnowłosa zapiszczała, ale to było ostatnie co usłyszałem. Zrezygnowany pokręciłem głową. Ten facet będzie potrzebował dużo cierpliwości i słuchawek w komplecie do tej dziewczyny.

Lubię Jay, ale czasami naprawdę mam jej dosyć. Kiedy się czymś ekscytuje, usta jej się nie zamykają. Nie wiem jak Taly z nią wytrzymuje, ale jakby spojrzeć na to z boku, dopełniają się. Jedna mówi, a druga słucha. Wydają się tak różne, jednak znalazły wspólny język.

Nieważne co powiesz Nataly, przyjmuje to ze spokojem. Niewiele było sytuacji, kiedy traciła nad sobą kontrolę, przynajmniej przy mnie. Kiedy Michael sprawdzał jej komórkę, czy działa pod wodą. Nie działa. Albo gdy Lucas wziął różową farbę z garażu i rękoma pomalował czarne ściany w jej pokoju. Wprawdzie to jej bracia, ale gdyby Logan zrobi coś podobnego, nie odpuściłbym mu. Natomiast ona nie reagowała tak impulsywnie jak ja. Nawet wczoraj wysłuchała wszystkiego i nie oceniała mnie. Wręcz broniła. Choć sam nigdy bym tak na to nie spojrzał. W dodatku zachowywała się normalnie, a przecież dowiedziała się, że jej chłopak, osoba, której ufała, zabiła kogoś.

- Nad czym tak myślisz? - blondynka usiadła obok mnie i spojrzała wyczekująco.

Gdy promienie słońca padły na jej twarz, uwydatniły jej duże ciemnoniebieskie oczy z szarymi akcentami. To te oczy przyciągnęły moją uwagę tamtego wieczoru, w Podziemiu. Gdyby tak pomyśleć, wolę jej naturalny odcień od tych brązowych soczewek, które miała, gdy zawitała pierwszy raz w moim domu. Jeszcze wtedy nie myślałem, że tak to się skończy. Chciałem ją tylko podrażnić, a spodobało mi się to bardziej niż mógłbym przypuszczać. Ona mi się spodobała.

- Nic czym musiałabyś się przejmować. - zbliżyłem się, i wyszeptałem. - Masz piękne oczy. - musiałem się odsunąć, kiedy do sali weszła nauczycielka, co zrobiłem niechętnie, ale zauważyłem delikatne rumieńce na policzkach dziewczyny.

Nie bardzo słuchałem wykładu o powieści Szekspira "Romeo i Julia", którą mieliśmy przerabiać przez kolejny tydzień. Tragiczna miłość, po co dalej drążyć temat. Kochali się i zginęli za swoją miłość. Popatrzyłem na Nataly, która z zadziwiającym skupieniem notowała. Tak, to była kobieta, za którą oddałbym życie.

Odcknąłem się dopiero, gdy ktoś z hukiem zatrzasnął drzwi.

- Panno Sanders, proszę nie robić zamieszania i usiąść. - powiedziała Pani Carter i kontynuowała charakterystykę głównych postaci. Shelly posłusznie zajęła swoje miejsce, jednak dalej wpatrywała się w moją dziewczynę z nienawiścią.

Co stało się przez noc, że zapomniała o swoim planie? Jeszcze wczoraj była tak cholernie pewna, że zrujnuje nam życie, a dzisiaj nie wykonała żadnego ruchu. Czyżby się poddała? Niemożliwe. Wciąż słyszę w głowie naszą rozmowę.

- Jesteś mordercą. Myślisz, że Twoja słaba i krucha dziewczynka poradzi sobie z tym? Ucieknie od Ciebie, gdzie pieprz rośnie.

- Nie znasz jej.

- Nawet jeżeli. Postaw się w jej sytuacji. Nadal byłbyś z kobietą, która zabiła człowieka?

- Zamknij się! - podniosłem głos.

- No dobrze, spójrzmy optymistyczne na sytuację. Powiedzmy, że zaakceptuje to, bo Cię kocha. - skrzywiła się. - To ludzie nie dadzą jej zapomnieć. Będzie dręczona, szykanowana i zastraszana. Chcesz tego dla niej? - uśmiechnęła się słodko. - Oczywiście jest sposób, żeby mnie powstrzymać.

- Czego chcesz?

- Ciebie. Zerwij z nią i przyjdź do Hotelu Paradise. Będę czekać do 23. Później nie będzie odwrotu. - odeszła, pozostawiając mi wybór.

Namieszała mi w głowie. Była cholerną manipulatorką i prawie jej się udało. Prawie zrezygnowałbym z kobiety mojego życia.



/Jest wtorek, jest rozdział! <3 Jakiś czas temu "uporządkowałam" napisane wcześniej rozdziały lub pomysły na każdy z nich i okazało się, że będzie jeszcze ich około 11-12. Nie wiem czy się cieszycie, czy nie, ale mam nadzieję, że tak :) Chociaż ostatnio mam straszną pustkę, kiedy zasiadam do pisania, dlatego istnieje możliwość, że gdy wykorzystam części napisane w całości, będę musiała zrobić przerwę. Jednak mam nadzieję, że tak się nie stanie ;) 

/PS. Dziękuję wszystkim za każdą aktywność pozostawioną pod rozdziałem :*

/Piosenka: Imagine Dragons - Battle Cry

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now