Epilog.

5.5K 185 122
                                    


Pół roku później. Nowy Jork.


- Sprawdziliście już każdego? - zapytał mężczyzna odpalając papierosa. Ukrył wściekłość za maską obojętności. Jednak swą postawą i władczym tonem przyprawiał o gęsią skórkę wszystkich zebranych.

Chociaż nie dał po sobie poznać towarzyszących emocji, nadal był rozjuszony po rozbiciu miejsca jego największych dochodów. Podziemie w tej części kraju zwabiało masę nowych zawodników, nie mówiąc już o tłumach ludzi spragnionych rzezi.

- Tak, taka sytuacja jak na Manhattanie już się nie powtórzy. - odpowiedziała jego sekretarka. Jedyna, którą dopuścił tak blisko siebie.

- Gdybym to ja był tam liderem, a nie ten idiota Owen. Coś takiego nigdy nie miałoby miejsca. - wyrwał się Simon, Lider w Phoenix.

- Zamknij się! - rozniósł się głos przywódcy. - Dlatego tak ważne jest sprawdzanie każdego, a Wy o tym zapomnieliście! Z tego co się orientuje Simon, u Ciebie znalazły się aż dwie wtyki. - wysyczał, tracąc resztki cierpliwości do młodego chłopaka.

- Już ich zlikwidowaliśmy. - bronił się czarnowłosy.

- Nie odzywaj się, bo utnę Ci język. - warknął i opadł na krzesło zmęczony.

Chociaż był wykończony niespodziewanym atakiem, starał się tego nie okazywać. Miał już swoje lata i jedyne o czym marzył to zasłużona emerytura. Całe życie poświęcił na stworzenie tego idealnego miejsca, a wszystko prysło za sprawą jednej głupiej dziewczyny. Nie mógł wybaczyć takiej porażki sobie jak i innym odpowiedzialnym. Straty jakie poniósł można było liczyć w milionach, jak nie miliardach dolarów.

- Przywódco, wszystko zostało przygotowane na otwarcie Kręgu. - powiedziała blondynka przy jego boku.

- Dobrze. Zacznijcie werbować ludzi. A co z tą kurwą? - zapytał.

- Znikła. - mruknął Carter. Był najmłodszy i miał najmniej doświadczenia w tym świecie. Jednak po wyrżnięciu połowy członków jego Podziemia, odpowiedzialność spadła na niego.

- Jak mogliście do tego dopuścić! - ryknął wściekły na całe pomieszczenie, uderzając pięścią w stół.

- Nie wiemy jak wygląda, nie znamy też jej nazwiska. Federalni zabrali wszystko, co było pozostało po pożarze. Będzie ciężko. - Carter skulił się jeszcze bardziej pod przeszywającym wzrokiem przywódcy.

- A kopie zapasowe? - warknął.

- Owen nie zdawał ich. - tym razem odezwała się kobieta.

- Jaki z Was pożytek, skoro nie potraficie dopilnować jednego kretyna?! Macie ją znaleźć! Chce ją żywą! Ma cierpieć. Chce zobaczyć jak traci wszystko, co jest dla niej ważne. Tak jak ja.

- Znajdziemy ją. Wysłaliśmy naszego najlepszego człowieka. - odpowiedział chłopak. Chciał brzmieć pewnie, ale jego głos go zawiódł. Co nie spodobało się mężczyźnie. Nie potrzebował mazgai do takiej roboty.

- Ghost. Co mamy zrobić z pozostałymi wtykami? Zostało dwóch. Jednak nie wiem, czy będzie z nich pożytek. - wyrwał się Siergiej. Lider w Moskwie.

- Zaprezentuj na nich swoje umiejętności przy reszcie. Niech wiedzą jak mogą skończyć. - odparł już spokojnie, na co mężczyzna wyszczerzył zęby. Uwielbiał takie zabawy.

Chociaż ich przywódca, szybko tracił nad sobą panowanie, równie szybko wracało na swoje miejsce. Jednak nigdy nie zapominał o zemście. On nią żył.

W zacienionym rogu pokoju stał najstarszy z trzech braci, pierwszy syn Ghosta. Był dumny z potęgi ojca, a jeszcze bardziej podekscytowany na myśl, że za kilka tygodni to on przejmie wszystkie dystrykty, a porachunki z Aleką przejdą na jego konto. Wydarzenia pozostawione na Manhattanie to był dopiero początek. Ta dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy, do czego był zdolny pierworodny.

The End.



/Piosenka: Hollywood Undead - Dark Places 

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONANơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ