Rozdział 41. Podpisałeś traktat z diabłem?

4K 155 13
                                    


Nataly


Siedziałam jak na szpilkach i czekałam na Alexa przed domem. Chciałam go przekonać, żeby zmienił zdanie zanim wejdzie w paszczę lwa. Przecież to chore. Dlaczego mój własny ojciec robi coś takiego?

Zresztą Alex nie był lepszy. Byłam pewna, że przyszedł specjalnie. Wiedział, że tata wrócił z delegacji, więc wziął sprawy w swoje ręce. Skoro ja nie miałam odwagi poinformować mojego opiekuna o nas, uznał, że po prostu się pojawi. Jak jakaś pieprzona plaga egipska. Co za uparty osioł!

Gdy dostrzegłam jak parkuje auto na podjeździe, wstałam i podeszłam do niego. W szkole nie mogłam go nękać, bo zawsze niedaleko kręciła się Jay, a nie chciałam dawać jej kolejnych powodów, że moja rodzina nie jest najnormalniejsza pod słońcem.

- Wycofaj się. Proszę. Wymyślę jakiś sposób, żeby go przekonać. Nie musisz tego robić. - przerwał mój słowotok pocałunkiem.

- Cześć kochanie. - zabrał torbę z tylnego siedzenia i ruszył do środka.

Dogoniłam go, szarpnęłam za ramię, ale nie zatrzymał się. Próbowałam go odwieść od tego szalonego pomysłu, jednak był nieustępliwy.

- Przestań Taly. - spojrzał na mnie. Był spokojny, zresztą jak przed każdą walką. W takich momentach nigdy nie dał się wytrącić z równowagi za co go podziwiałam. Mnie sama twarz rywala irytowała bardziej, niż, kiedy wydawał z siebie jakieś dźwięki. Co prawda były sytuacje, kiedy stracił opanowanie, ale gdy tak się działo, wynikało to z mojej winy. - Jeżeli w ten sposób mogę udowodnić, że Cię kocham, zrobię to. Rozmowa nigdy nie była moją mocną stroną. Myślę, że w ten sposób uda mi się dotrzeć do Twojego ojca. - westchnęłam.

- Uważaj na siebie. - poddałam się. Wiedziałam, że nie przekonam żadnego z nich, że to głupi pomysł. Cmoknął mnie w policzek.

Chwilę później pojawił się tata. Razem zeszli do piwnicy. Chciałam do nich dołączyć, ale ojciec powiedział mi, że muszą to sami załatwić. Ani trochę mnie to nie uspokoiło.

Musiałam zająć czymś dłonie i umysł, dlatego zaczęłam przygotowywać kolację. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki. Postawiłam na ryż, pikantnego kurczaka i gotowane warzywa. Naprawdę starałam się nie myśleć o tym co tam się dzieje, ale nie mogłam. Ojciec był nieustępliwy, kiedy chodziło o walkę. Chociaż byłam młoda, pamiętam jak wracał z zawodów. Cały poobijany i w siniakach. Zawsze wygrywał, nie było innej możliwości. To on musiał zadać ostatni cios. Chociaż już dawno nie brał udziału w żadnych rozgrywkach, wiem jak łatwo takie uczucia powracają.

Minęło dobre pół godziny, a oni nadal się nie pojawili. Może powinnam zejść do nich i sprawdzić czy się nie pozabijali. Nie, to zły pomysł. Lepiej tu zostanę i dokończę smażyć piersi z kurczaka.

W końcu zobaczyłam jak wychodzą roześmiani, a po twarzach można było zliczyć ile tak naprawdę przyjęli ciosów.

- Dłużej się nie dało? - zapytałam z irytacją.

Ja odchodzę od zmysłów, a oni śmieszkują sobie w najlepsze. Banda kretynów!

- Nic nie poradzę, że dobrze nam się walczyło. - odparł ojciec z uśmiechem. Chociaż rozcięta warga trochę mu to utrudniała. - To dobry chłopak. Pilnuj go.

- Wiem, tato. - pocałował mnie w czoło i uciekł na górę pod prysznic.

- Od dzisiaj pełnoprawnie należysz do mnie. - zaśmiałam się. To raczej nie są słowa, które chce usłyszeć dziewczyna od swojego chłopaka. Jednak w jego wykonaniu, ani trochę mi to nie przeszkadzało.

Lose Control TOM I  | ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now