{Rozdział Czwarty}

1K 161 50
                                    

Juliusz niechętnym ruchem podniósł głowę i spojrzał na ekran telefonu, który od dłuższego czasu wydobywał z siebie smętną muzyczkę będącą dzwonkiem. Gdy zobaczył, że dzwoni do niego niezapisany numer, ledwo powstrzymał się przed rzuceniem urządzeniem o ziemie, żeby wreszcie zyskać ciszę. Jako, że doszedł do wniosku, że nie stać go na nowy, postanowił jednak odebrać.

-Kto, czego i po co? -warknął. Osobę po drugiej stronie chyba to ciut przestraszyło, bo się nie odezwała, ciemnowłosego jednak to nie obchodziło.

-Cześć... Juliusz? -głos Fryderyka zabrzmiał w słuchawce dopiero po dłuższej chwili.

-Nie. Pomyłka -warknął jeszcze raz.

-Ta... Jasne... Słuchaj, masz chwilę?

-Nie.

-Wpadniesz tu?

-Pojebało cię do reszty? -czarnooki zacisnął wolną dłoń w pięść.

-Dobra, dosyć. Słuchaj co ci mam do powiedzenia i przestań warczeć jakbyś dostał wścieklizny.

***

Adam siedział w salonie i grał na konsoli, gdy rozległo się dzwonienie do drzwi. Nie przerywając rozgrywki spojrzał na siedzącego na fotelu obok Norwida, który tylko wbił wzrok w telefon, jakby przestraszony. Zdziwiło go to, ale wrócił do grania gdy usłyszał kroki Chopina na korytarzu. Potem do jego uszu dobiegł jeszcze dźwięk przekręcania klucza w zamku, czegoś jakby wpychania kogoś do mieszkania i zamknięcia drzwi.

-Frycek, kto przyszedł? -spytał głośno, maskując zdziwienie i próbując się bardziej skupić na właśnie przechodzonym levelu.

-Raczej kogo zmusili by tu przyszedł -rozległo się ciche warknięcie w drzwiach salonu. Gdy Mickiewicz usłyszał ten głos, zdziwiony upuścił pada.

-Jak mogłeś go tu wpuścić? -syknął do stojącego za Słowackim pianisty. Ten tylko przewrócił oczami i wepchnął czarnookiego do salonu. Juliusz i Adam przez chwilę piorunowali się wzrokiem, po czym niebieskooki schylił się i podniósł z podłogi kontroler.

-Przez ciebie zmarnowałem poziom niedorobiony poeto -warknął

-Przez ciebie zmarnowałem noc i pół dnia, ale cię nie wyzywam -odparł ciemnowłosy z niebywałym spokojem, który zdziwił nawet Fryderyka. Mickiewicz zlustrował go wzrokiem.

-Po cholerę tu przyszedłeś?

W odpowiedzi Juliusz rzucił na kanapę obok niebieskookiego zeszyt.

-Primo. Tadeusz i Fryderyk mnie zmusili. Drugie primo, podobno byłeś ciekawy jak się skończy.

Adam spojrzał na zeszyt, a następnie na Chopina z rządzą mordu w oczach. Pianista wyszczerzył się, lekko przestraszony.

-Jednak zmieniłem zdanie -mruknął Słowacki i sięgnął po zeszyt. -Nie chce znowu usłyszeć sterty tych samych obelg.

W momencie gdy położył rękę na zeszycie, wyrwał mu go Adam. Słowacki zwrócił na niego poddenerwowany wzrok, ale spotkał się z takim samym spojrzeniem. Mickiewicz szybko wyłączył X-Boxa i wstał.

-Chodź -mruknął i ruszył w stronę swojego pokoju. Ciemnowłosy spojrzał na Fryderyka i Cypriana, po czym niechętnie powlókł się za niebieskookim.

Chwilę później Adam zamknął drzwi.

-Jak bardzo mamy przerąbane? -wydusił z siebie Cyprian. Fryderyk potrząsnął głową i wyszedł z salonu.

-A ty dokąd?

-Idę zaintonować marsz pogrzebowy.

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz