{Rozdział Dwudziesty Czwarty}

964 138 71
                                    

Czarny humor: Oświeciłby mnie ktoś?

Zyguś: Latarką?

Czarny humor: Zabawne, but chodziło mi o to, gdzie jest do jasnej Tadeusz?

Mistrz Fortepianu : Jak znam życie, to stoisz mu pod drzwiami, tak? xD

Czarny humor: Eee

Czarny humor: Bardzo możliwe...

Mistrz Fortepianu: XD

Niepisząca menda: Ale z was ułomy.

Czarny humor: Mógłbyś jaśniej Mendo?

Niepisząca menda: Tadeusz jest w stanach idioci.

Mistrz Fortepianu: Serio? Po co tam pojechał?

Niepisząca Menda: Na ślub?

Niepisząca menda jest offline

Mistrz Fortepianu: Julek coś nie w humorze...

Zyguś: WYTŁUMACZY MI KTOŚ WRESZCIE KTO TO TEN CAŁY TADEUSZ? ;-;

***

-Życie jest niesprawiedliwe -westchnął Kościuszko, opierając się o ścianę. Elizabeth, właśnie układająca włosy, również westchnęła, odłożyła szczotkę i wstała.

-Tadeusz... -podeszła do chłopaka, patrząc mu w oczy. -Nie myśl o tym, pro-

-Ile go znasz?- ciemny blondyn przerwał jej w pół słowa. - Nie cały rok? Po za tym, kim on jest? Włóczęgą z Karaibów. Jak mam o tym nie myśleć?

Dziewczyna tylko westchnęła i mocno przytuliła do siebie błękitnookiego.

-Ch-chciałem cię zobaczyć w sukni ślubnej, ale nie z nim... -wyszeptał z ogromnym smutkiem, przytulając dziewczynę mocniej. Trwali tak dość długą chwilę, w milczeniu, a z każdą kolejną chwilą, czarnowłosą napadały coraz większe wyrzuty sumienia.

-Błagam... Nie bądź smutny... -wyszeptała.

-Wiesz co? -Tadeusz nagle się od niej odsunął i otarł oczy. -Nie przejmuj się tym. Dla ciebie zrobie wszystko, a to przecież twój  najszczęśliwszy dzień życia. Nie możesz się smucić, a gdybyś robiła to z mojego powodu, nie wybaczyłbym sobie.

Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech, który błękitnooki szybko odwzajemnił. Pocałował ją czule, choć szybko w czoło i odsunął się o krok, po czym zmierzył ją wzrokiem.

-Powiem ci, że wyglądasz po prostu perfekcyjnie i idealnie.

-Przesadzasz -Eliza cicho się zaśmiała.

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi i po chwili do pokoju wślizgnął się Alexander. Zmierzył Kościuszkę dosyć groźnym spojrzeniem lecz widząc, że chłopak nawet nie patrzy w stronę jego ukochanej, uśmiechnął się.

-Zostawiłbyś nas samych? -spytał Hamilton, jednak jego ton głosu wskazywał bardziej na rozkaz aniżeli na prośbę.

-Oczywiście -błękitnooki skinął głową i omijając brązowowłosego, ruszył do drzwi. -To widzimy się na ceremonii...

-Tak, tak, jasne. Idź już -Karaib przewrócił lekko oczami, na co Polak wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Tadeusz zacisnął dłonie w pięści, przetarł oczy jeszcze raz i ruszył szybkim krokiem do wyjścia z budynku.

***

-I do not want to believe that you came... -mruknęła Angelica Schuyler, siadając obok Tadeusza i lustrując go wzrokiem. On jednak całkiem ją zignorował.

Patrzył bowiem jak zaczarowany na Elizabeth w pięknej, sięgającej do ziemi, białej sukni ślubnej i wprost nie mógł oderwać od niej wzroku. Gdy dziewczyna na niego spojrzała, uśmiechnął się szeroko, choć widząc stojącego obok niej Alexandra, czuł że serce pęka mu na drobniutkie kawałeczki. A gdy para młoda się pocałowała, drobne kawałeczki zostały starte na pył.

Chciało mu się płakać, ale wiedział, że nie może.

Nie może, bo to zasmuciłoby Elizabeth..

Bo to zniszczyłoby jej najszczęśliwszy dzień...

Usłyszał, że osoba obok niego cicho siąknęła nosem. Spojrzał na Angelicę i otarł jej delikatnie łzy.

-Alex? -spytał, patrząc jej w oczy, na co dziewczyna tylko pokiwała głową. -I know what you feel, but don't cry...

Dziewczyna spojrzała mu w oczy i ocierając łzy skinęła głową.

-I will try to... Thank you...

-You're welcome... -westchnął cicho Kościuszko wymuszając uśmiech.

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz