{Rozdział Dziewiąty}

1K 147 16
                                    

Adam siedział na parapecie w swoim pokoju i patrzył na zachodzące słońce. Westchnął przeciągle i oparł głowę o szybę. Nienawidził zimy i nienawidził być sam. Jego przemyślenia, które powoli podchodziły wręcz pod myśli depresyjne, przerwał jego telefon, który wydał z siebie trzykrotnie odgłos powiadomienia. Odblokował go i zmarszczył brwi, widząc że napisał do niego obcy numer. Po chwili zastanowienia wszedł w sms-y.

Cześć Adam.

To ja, Juliusz i...

I potrzebuje pomocy...

-Że... Że co?  -Mickiewicz patrzył chwilę w ekran zszokowany.

Słowacki? -Odpisał dopiero po kilku dobrych minutach.

Tak. -odpowiedź przyszła natychmiastowo.

Skąd ty do cholery masz mój numer?

Od Fryderyka, ale mniejsza z tym. Pomożesz?

No chyba w życiu -odpisał niebieskooki i odłożył telefon.

***

No chyba w życiu

Juliusz przewrócił oczami.

-Skąd ja wiedziałem, że to się tak skończy... -mruknął cicho, powstrzymując się przed uderzeniem się w twarz telefonem. Utwierdził się w przekonaniu, że Chopin musiał struć się barszczem żeby wpaść na tak idiotyczny pomysł, a on słuchając go popełnił jeden z najgorszych błędów swojego życia. Odłożył telefon i spojrzał na Alexandra i Tadeusza, którzy korzystając z chwilowej nieobecności Elizy rzucali się sobie do gardeł, sycząc na siebie po angielsku.

Juliusz westchnął ciężko, pocieszając się faktem, że następnego dnia wyjeżdża z tego wariatkowa. Po czym westchnął jeszcze ciężej, uświadamiając sobie, że to tylko na dwa dni, a w domu będzie miał jeszcze większe wariatkowo.

W momencie, w którym ciemnooki miał zamiar wyrzucić z siebie kilka dosadnych słów, jego telefon zawibrował. Spojrzał na wyświetlacz, a całą jego złość zastąpiło bezgraniczne zdziwienie.

Dobra cioto, co się stało?

Zastanawiał się dłuższą chwilę.

Kojarzysz kim jest Eliza?

Ta dziewczyna Tadeusza?

Była dziewczyna...

Na jedno wychodzi

No więc... Przyjechała. I to z chłopakiem.

W skali od jeden do dziesięć jak bardzo Kościu ma świra?

12,5

XD

I co, chcesz mojej pomocy? XD

Juliusz przewrócił oczami.

Łaski bez, po prostu ktoś mówiący po Polsku byłby dobrą odskocznią od tych wariatów. Znaczy... Eliza jest spoko, ale boję się do niej odezwać by nie zostać rozerwanym na strzępy. Więc ogółem spierdalaj, nie potrzebuje twojej "łaski", a to wszystko był pomysł Chopina.

W momencie gdy Juliusz myślał z jaką mocą musiałby uderzyć w ziemie by telefon się nie zbił, ale by on się wyżył, telefon zawibrował.

Będę za 10 minut, przeżyjesz do tego czasu?

Wątpię.

***

Gdy rozległ się dzwonek do drzwi, Tadeusz spojrzał na Juliusza marszcząc brwi.

-Zapraszałeś kogoś?

-Nie, to pewnie zbłąkany wędrowiec -odparł spokojnie Słowacki, po czym wstał i poszedł otworzyć drzwi. -Tak, zbłąkany wędrowiec, spokojnie! -dodał głośno gdy zobaczył za drzwiami Mickiewicza.

-Miłe -wycedził przez zęby niebieskooki.

-Cześć, przepraszam, wszystkiego najlepszego, wejdź -wyszeptał Juliusz i przesunął się.

-Chwila, skąd ty...

-Błagam cię, wejdź już... Ja tu oszaleje...

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz