{Rozdział Czternasty}

985 150 42
                                    

Fryderyk rozpakował się, pogadał chwilę ze współlokatorami, po czym wyszedł z domu. Szedł zaśnieżonymi ulicami około piętnaście minut, po czym zadzwonił dzwonkiem.

Otworzył mu Kościuszko, a jego widok Chopina delikatnie mówiąc zdziwił. Ciemnoblond włosy chłopaka sterczały na wszystkie strony, ubrany był w czarne jeansy i białą koszulkę na ramiączkach, czuć od niego było alkoholem na kilometr, a pod okiem miał sporych rozmiarów siniaka.

-Eeeee... Jest Juliusz...? -spytał pianista pokonując zdziwienie.

-Nie ma, wybył rano -wymruczał ledwo zrozumiale Tadeusz.

-A dokąd?

-Mon ami, il est allé quelque part?-na barku niebieskookiego pojawiła się głowa rudego chłopaka. Kościuszko przewrócił oczami.

-English Tommy, english! -mruknął, po czym zwrócił się do pianisty. -Do domu.

***

Gdy tylko czarnooki przekroczył próg, o mało nie przewrócił się na własne walizki. Przyczyną tego była kobieta, która rzuciła mu się na szyję.

-Cześć... -szepnął i mocno ją przytulił. -Tęskniłem...

-Ja też synku... -Salomea wplotła palce w jego loki i przytuliła go do siebie najmocniej jak potrafiła, na co chłopak delikatnie się uśmiechnął. -Ja też...

-Cóż za sielankowa scena -Juliusz zacisnął zęby i spojrzał na ojczyma z mordem w oczach. -Powiedziałaś mu już?

-O czym? -czarne oczy chłopaka przeniosły się na matkę, po drodze gubiąc wszelką wcześniejszą nienawiść. Kobieta pobladła nieco i odsunęła się od syna.

-Kochanie... Wczoraj przyszedł do ciebie list od... -widząc zaciekawione spojrzenie syna przełknęła ślinę. -Od Ludwika...

Twarz siedemnastolatka rozpromieniła się, a jego usta zajął najszerszy z ostatnimi czasy widzianych uśmiechów.

-Leży na twoim biurku -pani Słowacka odwróciła wzrok. Juliusz pognał do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi, a w oczach kobiety pojawiły się łzy.

-Nie przejmuj się -doktor Becu podszedł do małżonki, ktora mocno się w niego wtuliła. -Jest już prawie dorosły, poradzi sobie.

Odgłos tłuczonego szkła i głośny szloch, który dobiegł z pokoju młodego Słowackiego, wskazywał jednak na coś zupełnie innego.

***

Panie Chopin

Halo?

Panie Chopin!

...

Fryderyk no odpisz no...

Frycusiu

NIE JESTEM FRYCUSIEM I NIE ZGAPIAJ OD MOICH SIÓSTR!

O, zadziałało

Polak zaliczył soczystego face palma. Z dwóch powodów nie miał zupełnie ochoty na rozmowę z Lisztem. Po pierwsze i tak ostatnimi czasy nie mógł wypędzić go z głowy, a po drugie Ferenc najwyraźniej cierpiał na bezsenność.

Jaki ma pan powód by budzić mnie o trzeciej nad ranem panie Liszt?

Potrzebuję pańskiej rady...

A w czym tkwi problem?

Chyba utknąłem w Friendzone...

Gdyby nie to, że Fryderyk nie chciał budzić Adama i Cypriana, najpewniej sturlałby się z łóżka pękając ze śmiechu.

Jeśli pan jest w friendzone, to ja jestem poetą. Wybitny żart panie Liszt.

TO NIE ŻART! CHOĆ TY POTRAKTUJ MOJE SŁOWA POWAŻNIE!

Chopin zamrugał kilkukrotnie, przeczytał wiadomość po raz drugi i zamknął usta, które wcześniej otwarły mu się w akcie zdziwienia.

Dobrze...

Dziękuję. Nie wiem co robić i jak już pan zapewne zauważył nie mogę przez to spać w nocy...

Mam jeszcze tylko jedno zastrzeżenie

Jakie?

Jeśli myśli pan o George to ja jestem bezradny

Jak pan to robi panie Chopin, że za każdym razem potrafi mi pan poprawić humor?

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz